Przeprowacka

1.2K 38 7
                                    

Siedziałam sobie w moim pokoju na fotelu i czytajałm książkę o biznesie. Właśnie zaczął się rozdział najwięksi biznesmeni na całym świecie.Kiedy chciałam przeczytać pierwszą osobę usłyszałam trzask rozbijanego szkła. Patrzyłam przez chwilę na drzwi i kiedy usłyszałam wrzask mamy odłożyłam książkę i szybkim krokiem ruszyłam przed siebie. Wyszłam z pokoju i pierwsze co zobaczyłam to leżącą babcie i moją mamę klęczącą obok. Stanęłam jak wryta i tylko wydałamz siebie dwa słowa.
-Ja pierdolę.-Nagle jak na zawołanie babcia wstała. Mama  popatrzyła na mnie.
-Hailie jadę z babcią do szpitala czekaj tu!- krzyknęła.
-Jasne mamo- Powiedziałam nieokazując emocji.
Mama szybko spakowała potrzebne rzeczy i kiedy wyszła chciałam wracać i czytać książkę lecz przypomniałam sobie że ktoś musi posprzątać ten kubek.
Posprzątałam i zrobiłam sobie kawę. Usiadłam na kanapie i zaczęłam przeglądać sobie mój telefon. Minęła jakąś godzinka kiedy ktoś zapukał do moich drzwi. Wstałam I zerknęłam przez wizjer. Stała tam policja. Otworzyłam drzwi.
-Dzień dobry.-Powiedziałam lodowato. Nie wiem skąd tak potrafiłam czasami mnie bawiła reakcja ludzi, oni popatrzyli na mnie jakby zobaczyli ducha i powiedzieli.
-Emm czy mam zaszczyt rozmawiać z panną Monet?- Spytał pierwszy.
-Tak, w czym mogę pomóc?- Odpowiedziałam im również lodowato.
-Emm no tak pani Gabriela i Bonny zginęły w wypadku samochodowym.- Kiedy powiedział te ostatnie zdanie zacisnęłam mocno szczękę.
-Rozumiem coś jeszcze?-Powiedziałam to a łzy powoli zaczęły spływać mi po policzkach lecz dalej miałam lodowaty wyraz twarzy.
-No tak zaraz powinna tu być opieka społeczna.- Powiedział to dziwiąc się że moja reakcją była taka a nie inna.
-Rozumiem. Chcą państwo wejść i poczekać?-Spytałam się ich lecz dalej płakałam w głębi duszy.
-Nie!Znaczy nie dziękujemy. O właśnie już jest opieka! Dowidzenia!- i tak jagby wybiegł z klatki. Aha.
-Dzień dobry! Hailie Monet?-
Spytałam nie.
-Tak- Powiedziałam spokojnie.
-Emm niech się pani pakuje. Pojedzie pani do Pensylwani gdzie mieszka pani brat Vincent Monet, który stał się pani opiekunem prawnym.- popatrzyłam na nią lodowatym spojrzenie i pokazałam gestem ręki że zapraszam do środka. Ona weszła i spytała czy ma mi pomóc. Ja Odpowiedziałam że nie chciałam zostać sama. Jeszcze nie docierało do mnie że straciłam dwie najbliższe osoby w moim życiu.
-Proszę pani a wie pani coś o mich bracie?-spytałam ją.
- No składa się że jest bogaty. Ale tak ogólnie to jest ich piątka.- Powiedziała do mnie bojąc się mojej reakcji. Aha.
-To chyba dobrze?- Spytałam ją.
-To zależy jacy są wredni, mili, zrozumiali ją ich nie zam więc wiesz.- powiedziała do mnie.
-Spakowałaś się?-Spytała mnie a ja z podniesioną głową ją pokiwałam.
Poszłyśmy na lotnisko. Właśnie wskakiwałam do samolotu gdy ta pani krzyknęła do mnie dowidzenia. Ja podniosłam brew i Odpowiedziałam jej tym samym. Weszłam na pokład i zaczęłam zabawę z pasażerami. Jedna pani miała płaczące dziecko więc na to dziecko popatrzyłam lodowato i przestało płakać. Uśmiechnęłam się pod nosem.
Dzieci. Usiadłam na swoim fotelu I połowę lotu spałam a połowę patrzyłam przez okno. Tak właśnie zaczęła się moja przygoda.

Rodzina Monet○Vince płeć żeńskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz