Olivia
Gdy dotarliśmy do szpitala u Dominika był lekarz i nie mogliśmy wejść do środka. Przed jego salą siedziała już jego mama. Connor powiedział, że przyjechała do szpitala po naszym wyjściu w nocy. Wyglądała na bardzo zmartwioną. Doktor właśnie wyszedł z sali. Razem z matką Dominika i Connorem podeszliśmy do niego.
-Co z nim? - Bez zbędnych wstępów zapytał Connor.
-Dzień dobry państwu. Pan Anderson w dalszym ciągu jest w stanie śpiączki farmakologicznej. Jego stan jest ciężki, ale stabilny. Musimy wierzyć, że próby wybudzenia przejdą pomyślnie. - Lekarz starał się nas uspokoić.
-Kiedy go wybudzicie? - Drążył Connor. Starszy mężczyzna ściągnął brwi. Wyglądał jakby analizował swoją wypowiedź. Wiedziałam, że to co usłyszymy może mi się nie spodobać.
-Cóż, jeszcze nie pora na takie działanie. Organizm Pana Andersona musi się zregenerować. Badania pokażą nam, kiedy będziemy mogli myśleć o wybudzaniu.
-Ale to mają być godziny, dni czy miesiące? - Drążył zniecierpliwiony Connor. Boże co, jeśli naprawdę będą to miesiące? Zganiłam się za te myśli. Najważniejsze, aby się wybudził. Aby żył.
-Nie mogę państwu odpowiedzieć na to pytanie. Trzeba czekać. Przepraszam, ale muszę już iść do pacjentów. Bądźmy dobrej myśli. – Odpowiedział lekarz.
-Czy możemy do niego wejść? - Zapytałam zanim nas zostawił.
-Tak, ale proszę wchodzić pojedynczo i tylko na chwilę. - Odpowiedział i odszedł.
Gdy lekarz się oddalił zwróciłam się do mamy Dominika.
-Niech pani pójdzie pierwsza. My poczekamy. - Widziałam jej łzy w oczach. Pokiwała głową na zgodę i poszła do sali. Przez szybę widziałam, jak zakłada ochronną pelerynę i siada obok łóżka, na którym leżał Dominik. Z Connorem usiedliśmy na krzesłach pod salą. Nie minęła chwila, gdy na końcu korytarza zobaczyłam postać Hugo. Postawny mężczyzna kroczył w naszą stronę.
-Connnor. – Powiedziałam cicho zwracając uwagę mojego towarzysza na nadchodzącego gościa. Connor, gdy zobaczył Hugo od razu wstał na równe nogi. Boss mafii budził w nim strach, a może podziw. Nie do końca wiedziałam jaką mają relacje.
-Dzień dobry. – Zwrócił się do nas, gdy podszedł bliżej. Wstałam za wzorem Connora i podałam rękę Hugo na przywitanie. Mężczyzna uścisnął moją dłoń po czym przywitał się z moim towarzyszem. - Jak on się ma? - Zapytał.
-Jest w śpiączce farmakologicznej. Nie wiemy, kiedy go wybudzą. - Odpowiedział Connor.
-A ty jak się masz? - Zapytał boss zwracając się do mnie. Byłam zaskoczona jego pytaniem. Nie sądziłam, że zainteresuje go moja osoba i to jak sobie radzę.
-Staram się trzymać. – Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Gdybyś czegoś potrzebowała możesz na mnie liczyć. Niezależnie od tego co będzie dalej rodzina zajmie się tobą i dzieckiem. - Zapewnił mnie. Nie wiedziałam, czy mogę mu wierzyć. Choć powinnam teraz myśleć o naszej przyszłości nie byłam w stanie. Teraz liczyło się dla mnie zdrowie i życie Dominika.
-Dziękuję. - Wydukałam. Nie wiedziałam co mogłabym więcej powiedzieć.
-Możemy zamienić słowo? – Zwrócił się do Connora. Zabrzmiało to bardziej jak rozkaz niż pytanie.
-Tak. – Obaj odeszli korytarzem. Z oddali obserwowałam, jak rozmawiają. Wyglądali jakby tworzyli strategie wojskową. Obaj zamyśleni, co rusz któryś marszczył czoło. Mogłam się domyślać, że to o czym rozmawiają dotyczy wojny, która trwa między mafijnymi rodzinami. Z zamyślenia wyrwały mnie otwierające się drzwi. Mama Dominika wyszła z Sali.
-Teraz twoja kolej. – Wyglądała gorzej niż przed wejściem. Była zapłakana. Z jej oczu bił ogromny smutek. Wstałam i ruszyłam w stronę drzwi. Gdy ją mijałam ponownie się do mnie zwróciła. – Z tego wszystkiego zapomniałam zapytać jak ty się czujesz. Ten stres na pewno ci nie służy.
-Jakoś daję radę. Proszę się o mnie nie martwić. - Powiedziałam próbując się do niej uśmiechnąć. Musiałam stwarzać pozory, że sobie radzę. Ruszyłam przed siebie. W sali założyłam na siebie ochronny pokrowiec i podeszłam do łóżka. Dominik był podłączony do aparatury. Opatrunki były ukryte pod kołdrą. Gdyby nie aparatura mogłabym pomyśleć, że tylko śpi. Wyglądał tak spokojnie. Jak każdej nocy, gdy koło mnie zasypiał. Wiele razy nie mogłam w nocy zasnąć. Dzięki temu mogłam obserwować jak cudownie wyglądał, gdy jego głowy nie zajmowały żadne troski. Był wtedy taki spokojny i uroczy. Nie ujmowało mu to męskości, która biła od niego na każdym kroku. Nawet teraz, gdy leżał bezbronny, przykuty do szpitalnego łóżka. Cokolwiek nie zrobił nie mogłam zaprzeczać, że był najlepszym facetem jakiego w życiu spotkałam. Na swój sposób dbał o mnie i zawsze mogłam na niego liczyć, aż do teraz. Wiedziałam, że była dla mnie ważny. Najważniejszy. Usiadłam na łóżku obok niego choć spory brzuch utrudniał mi ten ruch. Wzięłam go za rękę i przyłożyłam do swoich ust. Złożyłam na niej delikatny pocałunek. Poczułam jak łza, których wczoraj wylałam już cały potok, spływa po moim policzku.
-Wróć do mnie. – Wyszeptałam. – Proszę. - Zamilkłam na chwilę – Potrzebuje cię. Ja i nasza córka. Kocham cię.
CZYTASZ
Dominik # 1 Mały cud
RomanceOliwia Moore to młoda i ambitna kobieta. Mieszka w Nowym Yorku a na co dzień pracuje w korporacji zajmującej się marketingiem. Jest piękną kobietą, która nie potrafi tworzyć związków dlatego odpycha wszystkich kręcących się wokół niej mężczyzn. A pr...