Rozdział 5

2.6K 105 0
                                    

Dominik

Słodka cipka Oliwi skutecznie poprawiła mi nastrój na resztę dnia. Mogłem pojechać na trening i skupiać się tylko na worku bokserskim. Moje myśli krążyły w obrębie celu moich ciosów. Zupełne odcięcie od reszty świata. Dawno tak nie miałem. Coś wspaniałego. Po treningu wieczór spędziłem w klubie. Przeglądanie papierów zajmuje więcej czasu niż bym chciał. Connor wpadł chwilę przed północą. Rozlał nam alkohol i zaczął opowiadać o swoim dzisiejszym podboju, który zaliczył w klubowej toalecie. Docierały do mnie strzępki tego co mówił. Moje myśli zawładnęła słodka, mała Oliwia.

Oliwia

Zaproszenie Dominika na obiad było dla mnie zaskoczeniem. Moje wyuzdane zachowanie w drodze powrotnej, kiedy zaproponowałam mu seks chyba zaskoczyło mnie jeszcze bardziej. Podobnie jak trzy kolejne noce, które spędziliśmy pieprząc się w moim łóżku. Byłam pewna, że jest to najlepsza przygoda mojego życia. Dziś miała nastąpić jej kontynuacja. Dominik zaprosił mnie do swojego klubu na wieczorną imprezę. Byłam podekscytowana. To pierwsze tak publiczne wyjście. Gdy tylko weszłam do domu po pracy od razu zaczęłam przygotowania. Szybki prysznic, wcieranie pachnących balsamów. Suszenie i pofalowanie włosów. Makijaż i wybór stroju. Padło na czerwoną obcisłą sukienkę bez ramiączek i beżowe sandałki na szpilce. Gdy skończyłam przygotowania była już dwudziesta pierwsza i musiałam wychodzić. Zamówiłam taksówkę. Gdy telefon zawibrował informując, że kierowca jest na miejscu chwyciłam torebkę i wyszłam przed kamienicę. Dwadzieścia minut później byłam już przed klubem. Przed wejściem musiałam minąć dwóch napakowanych goryli, których kojarzyłam z poprzednich imprez. Mieli poważne miny i stali niemal bez ruchu. Wyglądali co najmniej groźnie. Czym prędzej ich minęłam i poszłam w kierunku głównej sali. Zaczęłam się rozglądać ale nigdzie nie widziałam Dominika. Postanowiłam podejść do baru.

-hej, gdzie znajdę Dominika? - postanowiłam zaryzykować i zapytać przystojnego barmana, który zajmował się wycieraniem szklanek. Brunet spojrzał na mnie jakby analizował czy może mi udzielić odpowiedzi. Liczyłam się z tym, że wiele lasek może wypytywać o Dominika i raczej jego pracownicy nie mają pozwolenia na udzielanie informacji o położeniu szefa. Jakie było moje zaskoczenie gdy mi odpowiedział.

-Powinien być w biurze jak zwykle. To na końcu korytarza. Tego za barem – Odpowiedział i skinął głową wskazując właściwą drogę.

- Dziękuje – odpowiedziałam uśmiechając się do chłopaka. Ruszyłam we wskazanym kierunku. Korytarz był długi i ciemny. Jedyne oświetlenie jakie tam było to łuna światła padająca z lekko uchylonych drzwi biura. Ruszyłam w ich kierunku. Z każdym krokiem mrok korytarza mnie pochłaniał i wpędzał w niespokojny nastrój. Powoli zbliżałam się do celu, gdy dobiegły mnie głosy kilku mężczyzn. Przystanęłam. Nie chciałam podsłuchiwać ale słowa wydobywały się z ich ust niezależnie od tego czy chciałam je słyszeć.

- Dostawa dotrze na miejsce jutro w nocy. Meksykanie potwierdzili wysłanie przesyłki- powiedział jeden z mężczyzn.

- Dopilnujcie aby wszystko poszło zgodnie z planem. Żadnych wpadek, żadnych świadków. - usłyszałam głos Dominika.

- Jasne szefie. Jeśli któryś z moich ludzi nawali osobiście wpakuje mu kulkę w łeb. Wiedzą o tym dlatego przesyłka jest bezpieczna – odpowiedział ten pierwszy. Czułam jak zaczyna mi buzować. Czułam się sparaliżowana. Wiedziałam jak wygląda sytuacja ale potrzebowałam więcej. Zrobiłam krok do przodu i powoli wychyliłam głowę zerkając do środka pokoju. Nie widziałam żadnych sylwetek tylko kawałek biurka. Leżała na nim broń. To mi wystarczyło. Odwróciłam się i biegiem ruszyłam w stronę wyjścia. Zatrzymałam się dopiero po minięciu ochroniarzy. Ruszyłam w kierunku ulicy i złapałam pierwszą przejeżdżającą taksówkę.

-Gdzie panią zawieść? - zapytał kierowca gdy wsiadłam do samochodu. Nie mogłam wrócić do domu. Nie wiem kiedy Dominik spostrzeże, że nie dotarłam na spotkanie. Nie wiem czy się tym przejmie ani czy będzie chciał sprawdzić dlaczego, ale za bardzo się bałam aby zaryzykować. Szybko wyłączyłam telefon i podałam kierowcy adres mojej przyjaciółki. Co innego jest domyślać się, że to niebezpieczny mężczyzna, a co innego jest zobaczyć to na własne oczy. Boże myślałam, że jest tylko kobieciarzem sypiającym co noc z inną. Myślałam, że łamie tylko serca, a nie kości. Nie sądziłam, że jego mrok oznacza, że jest gangsterem. Przestępcą. Kimś kto ma styczność z narkotykami i bronią. To dla mnie za dużo. Przestępczy świat, kruchość życia, brak wartości. Wiem, że muszę uciekać jak najdalej. Odciąć się i zapomnieć. Choć wiem, że to nie będzie proste.

Kilkanaście minut później pukałam już do drzwi Avy. Gdy się otworzyły ujrzałam zaskoczone spojrzenie mojej przyjaciółki.

-Mogę tu przenocować? - spytałam.

-Co się stało? - Ava pociągnęła mnie za rękę wciągając do mieszkania. Przyjaciółka nalała nam po drinku i usiadłyśmy na kanapie. Opowiedziałam jej wszystkiego czego się dowiedziałam.

-Cholera. Przepraszam. To ja cię do tego namawiałam. Tak mi przykro.

-Daj spokój. Jestem dorosła i sama podejmuje decyzje. Chciałam spróbować. - Ava nie była niczemu winna. Sama się w to pchałam. Dominik pociągał mnie jak nikt inny. Jakby między mną a nim była jakaś niewidzialna nić, która mnie do niego przyciągała, nie zależnie od tego ile myśli krążyło w mojej głowie z jasnym przesłaniem: nie rób tego. Mogłam przerwać naszą znajomość po pierwszej wspólnej nocy, ale seks z Dominikiem był uzależniający. Chciałam się poczuć wolna. W tym osobliwym, erotycznym sensie. Wolność, w której twoje ciało dostaje zaspokojenia jak nigdy wcześniej. Ale dostarcza jej tylko jeden człowiek. Wolność i niewola. Dominik dostarczał wszystkiego.

Dominik

Przed umówionym spotkaniem z Oliwią mój gabinet odwiedzili moi ludzie zdać raport z planowanej dostawy. Gdy wyszli ruszyłem w stronę głównej sali sprawdzić czy Oliwia już jest. Gdy dotarłem na miejsce rozejrzałem się. Nigdzie jej nie było. Podszedłem do baru. Skinieniem głowy kazałem barmanowi nalać sobie drinka. Wszyscy wiedzieli co piję. Nie musieli pytać. Chwilę później zimna whisky stała przede mną. Zabrałem drinka i udałem się na górne balkony znajdujące się najbliżej vipowskich loży. Stamtąd mam najlepszy widok.

Półgodziny później Oliwi dalej nie było. Godzina naszego spotkania dawno minęła. Znam się na ludziach. Oliwia nie jest typem lekko ducha, który ma w naturze spóźnianie się na spotkania. Postanowiłem do niej zadzwonić, ale odpowiedziała mi automatyczna sekretarka. Cholera, coś jest nie tak. Wysłałem jej wiadomość.

Mała, gdzie jesteś?

Zero odpowiedzi. Zadzwoniłem drugi raz, ale efekt był jak poprzednio. Godzinę i trzy kolejne nieodebrane połączenia później pojechałem do jej mieszkania. Było puste. Zadzwoniłem do jednego z moich najlepszych  ludzi.

-Mason, dowiedz się gdzie jest Oliwia Moore. - oznajmiłem bez zbędnych wstępów.

-jasne szefie. - odpowiedział.

Gdy już prawie podjeżdżałem pod swój dom dostałem wiadomość od Masona z adresem przyjaciółki Oliwi. Ktoś będzie miał wiele do wyjaśnienia. 

Dominik # 1 Mały cudOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz