Rozdział 4

860 22 2
                                    

Zatrzymał się przed klubem. Jakie to oryginalne w jego przypadku.

Wywróciłam oczami zrezygnowana.

-Nie lubię klubów -burknęłam do niego , Chciałam oddalić się od klubu , bo mi się jakoś dziwnie kojarzył.

-Oh twoja odwaga już przestaję istnieć młoda? – patrzył na mnie z kpiną na co ja mu grzecznie Pokazałam środkowy palec.

-Posłuchaj nie jestem twoją prostytutką i nigdy bym nie chciała oddawać swojego ciała za kasę więc spierdalaj – ominęłam szybko drzwi  od klubu ale to i tak nie pomogło bo był ode mnie silniejszy i mnie zatrzymał.

- Lilianno Rossanno Elizabeth Davis nie chodzi mi żebyś była moją darmową prostytutką,  nawet nie wiem dlaczego tak pomyślałaś. Chodzi mi o to żebyś weszła do środka i się wyluzowała , ale też możemy iść do twojego domu i będziesz słuchała kazań Ojca
Zastanawiałam się na tym czy to zrobić czy nie.

Z jednej strony nie chcę słuchać kazań ojca ale też nie chciałam wchodzić to tego piekielnego miejsca. Popatrzyłam na chłopaka. Jego oczy były przerażająco zimne.

-Niech Ci będzie idziemy ale tylko na moment – moją odpowiedź go najwyraźniej usatysfakcjonowała bo się uśmiechnął I złapał mnie za rękę I pociągnął za sobą.

Przekroczyliśmy próg i od razu z codziennego jasnego światła przeszło w czarność i tylko wszystko podświetlone Ledami.  Do moich uszu dobiegła mega głośna muzyka . Rozejrzałam się. Tu nikt nie był trzeźwy.

- Napijesz się skarbie? – przekrzyknął muzykę i na mnie patrzył na co ja tylko pokiwałam głową że tak bo w końcu chyba mogę choć raz złamać te żałosne Zasady.  Prawda?  Nie wiedziałam czy to naprawdę tego chcę. Nigdy nie ryzykowałam.

Gdy tylko chłopak odszedł poszłam za nim od razu uważając na ludzi. Przypomniałam sobie coś. Ci ludzie chcą po prostu zapomnieć o swoich życiowych problemach. 

Niektórzy z nich nawet nie byli kochani. Oni są też Ludźmi też mają uczucia. Nie mogłam się z tym pogodzić że człowiek może niszczyć innego człowieka a nawet samego siebie.

A dlaczego to robią? Nie wiem . Chciałam im wszystkim pomóc.

-Im nie da się już pomóc – szepnął do mnie Chłopak z którym tutaj przyszłam.

-Niby dlaczego co? – Byłam szokowana że wiedział o czym myślę. Przypomniał mi się film „Saga Zmierzch” może on jest wampirem tak jak Edward ? Boże to by było koszmarne, bo to by oznaczało że wie że uważam go za królem debilów. Naprawdę byłam szokowa.

-Bo nie da się zniszczonych osób już uratować oni tutaj są ciągle więc nie warto piękna.

-Wiesz co? Wszystko Się da uratować tylko trzeba chcieć a ty jesteś kurwa dupkiem jeśli tak uważasz – prycham i omijałam kierując się do baru.

-Wiesz co Lilka? Ty jesteś za dobrą dla każdego.  Dlatego uważasz że możesz każdemu pomóc . Zrozum że nigdy nie da się pomóc zniszczonym osobą.

-Wiesz co?

-Co?

-Pierdol się – cmoknęłam i zamówiłam mocnego drinka i go od razu zaczęłam pić .

Miałam w niego wywalone.  Nawet był przystojny ale mega wkurwiający. Nienawidziłam go tak serio, a czemu? Sama nie wiedziałam.

Wiedziałam że był dupkiem. Popijając drinka rozejrzałam się o się uśmiechnęłam. Odstawiłam drinka i poszłam na parkiet gdzie grali  „ Waka Waka” zaczęłam Tańczyć gdy po chwili poczułam na tali jakieś ręce na język już mi się same wulgaryzmy.

Gdy się odwróciłam zobaczyłam że ten kogo nazwałam dupkiem zaczyna Tańczyć że mną.

Obrócił mnie i jego wargi wbiły się w moje . Zaczął mnie gwałtownie I namiętnie całować. Mega byłam zdziwiona ale pomimo to odwzajemniłam agresywny pocałunek. 

Na co on wziął mnie do siebie przyciągnął aż do swojego torsu a ja odsunęłam się od niego.

- Co jest? – Spytał przybliżając się za bardzo mnie.

- To że nie znam cię że mam Ci pokazywać że się nie boję to nie pozwala Ci mnie całować bo nie jesteś moim chłopakiem Alexsander – powiedziałam do niego jego pełnym imieniem jego , a mu pociemniały oczy jakby mu się nie podobało że go nazywam tak.

Złapał mnie za nadgarstek tak mocno że syknęłam z bólu , tak mocno bolało mnie to.

– PUŚĆ MNIE DO CHOLERY! – wydarłam się tak aż każdy na nas popatrzył.

-Nie krzycz Lilianno Rossanno Elizabeth Davis. – Zaczął mnie ciągnąć a ja korzystając z sytuacji że zluzował trochę uścisk wyrwałam się z jego uścisku.

- Alexsandre Debilu , nie znam cię więc stąd  spierdalam , bo mi się już nie podoba tutaj- wyszłam zostawiając go za sobą.

Byłam wkurwiona nawet zrezygnowałam nawet z taxi , byłam tak wkurzona , że musiałam sobie włączyć mapę Google by się nie zgubić.

Dotarłam do mojego domu rodzinnego i już miałam pukać gdy przykucnęłam przy oknie otwartym i Usłyszałam podniesiony głos Nicholasa.

- Oddajcie mi kurwa córkę ona nie jest niczemu winna.

- Nie porwaliśmy ją – odezwał się Xsander – sama gdzieś poszła my tylko tutaj przyszliśmy

- Oh nie najpierw ona będzie cierpiała później ty Nicholasie – wtrącił jakiś mężczyzna

Niczego w tamtym momencie nie rozumiałam. Co się wpieprzył mój tata? O co chodziło? Dlaczego Xsander był tutaj?
Niespodziewanie się odezwał Xsander.

- Dostałem wiadomość że Lily jest na terenie tego gówna

- Jest tu? – Spytał kobiecy głos

- Tak i prawdopodobnie nas słyszy, ale się zdziwi jak go zobaczy – odpowiedział jej Xsander.

Nie wytrzymałam i wyprostowałam się w cieniu i to co zobaczyłam totalnie mnie przeraziło.

Ochroniarze chyba Xsandera celowali prosto w mojego tatę. A on? Też nie był bezbronny  miał też pistolet.

Nie nie nie nie .......NIE...to tak nie może być.

Krzyczałam na siebie w myślach.

Mężczyzna podobny do Xsandera chyba jego ojciec  skinął głową i ochroniarze przycisnęli spust a kule wystrzeliły, oderwałam się od ziemi. Przed oczą mi stanęła przeszłość jak moja mam umiera na moim oczach I urywki z innych wspomnień, jak byłam nikim, jak kochałam się uśmiechać , jak mogłam być sobą a teraz?

Jestem totalnie inna...
Wróciłam do rzeczywistości. Wbiegłam do salonu, przeskakując przez okna. Prawie się zabiłam ale trudno , miałam tylko jedno zadanie uratować znienawidzonego przeze mnie Nicholasa, który tak naprawdę był dla mnie jedyną rodziną.

Cholera

Czuje się jak w pieprzonym horrorze. Podobno śmierć nie będzie bolała...to zależy od tego czy chcemy umrzeć . Poczułam bolesne ukucie w okolicy chyba podbrzusza I upadła. Po raz kolejny.

-Lily! – krzyknęła kobieta beż dwóch zdań matka pieprzonego Xsandera.

-Córeczko! – uśmiechnęłam się lekko gdy to usłyszałam. Czułam się teraz totalnie jak moja mama. Gdy umierała. Choć nie wiem jak się czuła...

-Davis!- Patrzyłam na mężczyznę który spowodował to wszystko tak naprawdę.

-Misia! – jak kurwa śmiał? Uważał mnie za debilke co? Niech poczeka tylko wstanę , przypierdolę mu tak że się nie pozbiera.

Próbowałam wstać , ale upadłam kolejny raz i przed moimi oczami stała mama. Chyba mi się śniła? Chyba że już umarłam.

Coś do mnie mówiła tak samo jak reszta . Ale coraz słabiej słyszałam resztę oraz moją ukochaną mamę.. .
Zauważyłam jak zaczyna odchodzić zabierając całe światło które miała... zostawiła że mną ciemność. Usłyszałam jeszcze karetkę a potem? Totalnie nic , czułam się wspaniałe.




The Sparkle Of Black Diamonds(ZAWIESZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz