Szłam łąką pełną różnych kwiatów. Cieszyłam się blaskiem Słońca. Wokół mnie biegały dzikie zwierzęta. Poczułam się tak jakbym tutaj już kiedyś była. Kochałam to wszystko. Szłam do światła, a przed sobą ujrzałam jakoś postać, była ona szczupła, miała czarne oczy tak jak ja i brązowe włosy, patrzyła na mnie uśmiechnięta.
-Witaj córeczko – powiedziała do mnie swoim przyjemnym głosem, który kochałam. Oto przede mną stała moja kochana Mama. Lissy Davis. Tą właśnie osobę utraciłam , gdy miałam zaledwie pięć lat. Nigdy nie zapomnę jej ciepła. Zastanawiało mnie jedno. Lissy przecież umarła więc dlaczego tutaj jest.- Liluś otwórz oczy proszę cię
Patrzyłam nieprzytomnym wzrokiem na nią, na jej piękną twarz. A później nagle zaczęło się wszystko rozpadać a moja mama już się nie uśmiechała tylko była całą we krwi i zapłakana .Usiadłam gwałtownie w jakimś za jasnym pomieszczeniu , coś mnie zaczęło blokować, więc szarpnęłam za to . Jakaś ręka mnie zatrzymała i mnie gwałtownie położyła , a ja się wydarłam.
- Lily spokojnie to tylko ja Xsander- Usłyszałam jego głos. Głos dupka, który chciał zabić mojego tatę. Zaczęłam się szarpać i gdy w końcu widziałam wszystko , wokół mnie było chyba z czterech lekarzy , Rodzice Xsandera i On.
-Zostaw mnie – powiedziałam zdenerwowanym głosem. Nienawidziłam go całym sercem. No dobra nie będę kłamała Może ½ serca, ale to I tak dużo. Rozejrzałam się znów.
- A gdzie Nicholas?- spytałam mega zdenerwowana bo chciałam żeby tu był. Przy mnie.
- W pracy musiał nagle jechać- powiedział do mnie lekarz a ja tylko westchnęłam. Jak zwykle.Cały Nicholas. A to może ja jestem błędem?.
Dlaczego go nigdy nie ma. Dlaczego miałam przed oczami mamę. Nie mogłam się zastanawiać dłużej, bo akurat jakiś doktor przyszedł.
-Pani Lilianna Rossanna Elizabetha Davis prawda? – powiedział sztywnym tonem jakby coś że mną nie było w porządku. Pewnie mnie uważa za wariatkę. Pomału kiwnęłam głową. Miałam nadzieję że mnie wypiszą stąd – Może pani dziś wyjść ale pod jednym warunkiem czyli że ma pani uważać na siebie . Zrozumiano?
- Tak oczywiście- powiedziałam zadowolona z tego, że mnie wypisują. Lekarz kiwnął głową I wyszedł z Sali a ja wstałam uśmiechnięta i wzięłam rzeczy i już zadowolona miałam wychodzić gdy poczułam na ramieniu ciepłą rękę I głos wytatuowanego chłopaka , którego lekko znienawidziłam po tej akcji.
-Odprowadzę cię Lily bo musimy porozmawiać – Powiedział a ja nie wiedziałam już sama czego chcę .... może potrzebowałam po prostu miłości ?Która zniknęła 11 lat temu z dniem śmierci mojej mamy? Nicholas więcej poświęcał Aurorze niż mi, bo jak to czasami mówił , że za bardzo przypominam ją.
Nic nie mówiąc wyszłam z szpitala , a Alexsander za mną. Chciałam w tej chwili pobyć sama. Totalnie sama, bo to mi pomaga.Nie mówiłam o tym że się podaję. Każdy widzi we mnie niezniszczalną dziewczyna , która uśmiecha się pomimo że słowa mnie też ranią, ale uśmiech to najlepszy kamuflażem tak naprawdę. Niestety mogłam tylko pomarzyć o tym żeby mnie zostawił.
Nie odstępował mnie nawet o krok. Na szczęście gdy weszłam na teren swojego domu popatrzył za mną i poszedł beż słowa a ja weszłam.
Ojca jeszcze nie było a ja założyłam słuchawki i pogłośniłam na fula melodie „experience” i zamknęłam oczy myśląc o tym czy może postarać się o lepszą relację.
Po jakieś nie całej godzinie ściszyłam muzykę I zamknęłam oczy. Sen mnie znużył i już po chwili spałam.
× × ×Odszedłem od jej domu. Wiedziałem że cierpi i to być może nawet przeze mnie. Bałem się jednej rzeczy, że ją stracę.
Pomimo, że ją znałem od niedawna znaczy ona tak uważała. Tak naprawdę obserwowałem ją gdy skończyła zaledwie 15 lat.
Ta słodka istotka nie zasługiwała na cierpienie i ją o tym wiedziałem. Ona , pomimo że czasami była zbyt pyskata była urocza.
Dochodziłem do swojego domu. Wszedłem do dużej Willy czasami mojej ukochanej czasami nie. W progu powitali mnie rodzice i zaprosili do siebie na rozmowę. Słuchałem ich jednym uchem jak mówią mi kazania.A drugim uchem to mi totalnie wypływało . Myślałem o Liliannie Rossannie Elizabethi Davis, a za niedługo być może Williams.
× × ×
Wyrwało mnie ze snu trzaskanie drzwiami i szybkim ruchem wstałam z łóżka poprawiając wszystko.Znów mi się śniła. Moja mama mnie nawiedzała w snach. Wzięłam plecak i wpakowałam tam ładowarki i słuchawki znaczy opakowanie i jedna słuchawkę bo drugą miałam w uchu włączyłam Piosenkę „Mockingbird” I wpakowałem jeszcze do czarnego plecaka zeszyt oraz piórnik.
W razie czego jeszcze przyduża bluzę jakby mi było chłodno i zeszłam na dół I zaczęłam szybko zakładać buty. Znów stchórzyłam by z ojcem porozmawiać.
- A ty gdzie? – Spytał mnie lodowatym tonem co w sumie go nie poznałam przez ten ton.
- Po prostu wychodzę – odparłam widząc że jego twarz się zmienia.
- Znowu? Dlaczego cię nie ma w domu? Dlaczego praktycznie tutaj nic nie robisz no słucham kurwa ? – patrzyłam szokowana na niego. Wkurwił się co do niego nie było podobne ale zamiast przemyśleć odpowiedź wybuchnęłam tak jak on.
- A widzisz ze staram się jakoś żyć? Sorry ale jakbyś nie wiedział to ja cię wczoraj uratowałam , idź do swojej pieprzonej aurory!– Nie czekając na jego odpowiedź wyszłam trzaskając drzwiami. Zaczęłam iść przed siebie podgłaszając tą samą piosenkę.
Miałam ojca dość. Szłam pod czarnym niebem, które nie liczne gwiazdy oświetlały oraz latarnie.
CZYTASZ
The Sparkle Of Black Diamonds(ZAWIESZONA)
Teen FictionSzesnastoletnia Lily Davis docenia każde najmniejsze gesty od ludzi. Jej życie nie jest bajeczne. Dziewczyny bliskie osoby ciągle giną. Ona za to znajduje się w niebezpieczeństwie. Został jej tylko ojciec, którego nienawiedzi. Co najgorsze czuje się...