11. figo-fago

556 43 33
                                    

Charlotta

— Naprawdę sam sobie złamałeś nos? — parsknęłam śmiechem na całe pomieszczenie.

— Kurwa! — zaczął chłopak, gestykulując rękami. —A, czy tobie nigdy w życiu dwie muchy się nie jebały na twarzy?— zapytał mnie całkowicie poważnie, a ja pokręciłam przecząco głowy, zaciskając usta w cienką linię, by jeszcze bardziej nie wybuchnąć śmiechem. —Uwierz, to najgorsze uczucie na świecie. Leżałem sobie spokojnie w łóżeczku i pykałem na telefonie, aż tu nagle wpadły w moją twarz. To był odruch bezwarunkowy. Chciałem je zajebać i uderzyłem się z całej siły w nos. — opowiadał to z taką powagą i pasją.

—To najbardziej porąbana historia, jaką słyszałam.

Razem z Pablo siedzieliśmy na kanapie w jego mieszkaniu, popijając wino, które było prezentem dla babci, lecz przez cholerną pogodę, zamiast z rodziną, spędzałam Wigilię z Gavirą, moim wrogiem numer jeden. Byliśmy już lekko podpici, a buzie nam się nie zamykały, jakbyśmy byli dobrymi znajomymi. To wcale nie tak, że na trzeźwo miałam ochotę uciąć mu język i wydłubać oczy.

—A ty dlaczego nie jesteś z rodziną?— spytałam, gdy mój oddech się unormował po ogromnym napadzie śmiechu. —Są w końcu święta.

Chłopak jakby się spiął. Wziął dużego łyka trunku, obtarł niechlujnie ręką kroplę, która wypłynęła z ust i westchnął, jakby miało kosztować go to dużo wysiłku.

—Wiesz...—zaczął, jakby nie wiedział, jak dalej to kontynuować. —Nasze stosunki są dosyć... ozięble. Przeszkadza im mój styl życia.

—Co?— zadziwiłam się. —Przecież grasz w jednej z najlepszych drużyn na świecie i chyba na wypłatę tez nie narzekasz.

Zaskoczyło mnie to. Rozumiem, jakby moi rodzice mieli do mnie problem o mój styl życia. W końcu niczym szczególnym się nie zajmowałam, raz na jakiś czas poszłam na sesję zdjęciową, nie miałam żadnych konkretnych planów na przyszłość. Świat by nawet nie zapłakał, gdyby mnie nagle zabrakło. Nie to co Gaviego. On był przecież piłkarzem i to nie byle jakim. Mój ojciec co niedziele by chodził do kościo w podzięce za takiego syna.

—Chodzi bardziej o moje zachowanie.

To wszystko wyjaśnia. Gavi miał okropny charakter. Miał się za niewiadomo kogo, był chamski, opryskliwy, nie gryzł się w język, nie wiedział co to szacunek i bawił się dziewczynami jak zabawkami. Zapewne o czymś zapomniałam, ale jak mi się przypomni, to na pewno o tym wspomnę. Uważam jednak, że mimo jego wad, rodzina powinna trzymać się razem. Podczas trwania tego wieczoru dostrzegłam u piłkarza pewnego rodzaju smutek i zapewne wynikało to z tego, że gdyby nie ja, siedziałby teraz sam w swoim zapuszczonym syfem mieszkaniu.

— Charlie? Mogę zadać ci pytanie?— zagaił w pewnym momencie, przerywając ciszę między nami, która jednak z dziwnego powodu nie była niezręczna.

—Ahhh...—westchnęłam głośno. —Skoro musisz, to pytaj.—powiedziałam i odwróciłam się twarzą do chłopaka, opierając swój lecieć o oparcie kanapy.

—Dlaczego jesteś sama?— wypalił, a ja się wręcz zakrztusiłam pitym alkoholem.

—Co to za głupie pytanie?— parsknęłam śmiechem.

—Chodzi mi o to, że jesteś naprawdę atrakcyjna i życiowo ogarnięta, więc na pewno faceci za tobą latają, a ty nadal jesteś sama.

—Taa... tyle, że ci faceci chcą się jedynie ze mną przespać. —parsknęłam. —I nie jestem życiowo ogarnięta. — dodałam zgodnie z prawdą.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 07 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Perfect match | GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz