5. Dante

134 10 2
                                    

Tego wieczora padało. Normalnie nie zwracałem zbytniej uwagi na to co działo się za oknem. Tym razem brałem to za niezbyt dobry omen. Wysiadłem z samochodu i od razu rozpostarłem parasolkę nad głową. Wolną dłonią poprawiłem krawat, który jakimś cudem się przekrzywił. Wziąłem głęboki oddech i spojrzałem na duży dom przede mną. Cały jego dół był rozświetlony, co świadczyło o tym, że w środku znajdują się domownicy. Z ukosa spojrzałem na mojego brata, który stanął obok mnie. Nie miałem jeszcze zamiaru iść, najpierw musiałem zapalić. Z kieszeni marynarki wyciągnąłem papierosy, zapalniczkę, a po chwili odpaliłem jednego z nich.

- Jesteś zestresowany? – Matteo odezwał się jako pierwszy.

- Nie. – Mój głos był obojętny i spokojny.

Tak naprawdę dawałem sobie jeszcze chwile aby zastanowić się czy robiłem dobrze. Tego wieczora miałem oświadczyć się jednej z dziewczyn należących do mafii. Doszedłem do wniosku, że naprawdę potrzebowałem żony, która będzie mnie godnie reprezentowała, która po pewnym czasie stanie się matką mojej córki. Kobieta, którą wybrałem idealnie nadawała się do tej roli, a dodatkowo była wyjątkowo piękna i zadbana. Poza tym dobrze wiedziałem, że dzięki temu ślubowi więzy pomiędzy rodziną Valenti i Gatto jeszcze mocniej się zacieśnią. Moją przyszłą żoną miała zostać Yvonne Gatto. Miałem jej się oświadczyć bez zbędnych świadków, bez ogłaszania tego całemu światu. Tak właściwie, to chciałem wziąć ją do osobnego pomieszczenia i po prostu wsunąć pierścionek na palec, a później wrócić do mojego domu. Resztą miała zająć się właśnie ona. Według mafijnej tradycji w przygotowaniach do ślubu rola mężczyzny ograniczała się jedynie do dawania pieniędzy. Większość kobiet należących do mafii uwielbiała te tematy. Jako, że oboje byliśmy wdowcami miałem nadzieję, że kobieta zorganizuje małe przyjęcie.

- Masz wątpliwości? – Mój brat nie odpuszczał sobie. – Jest ładna i doświadczona. Na pewno będzie bardzo dobrze przy tobie wyglądała.

- Sam nie wiem. – Obojętnie wzruszyłem ramionami. – Ona jest mi całkowicie obojętna. Nie czuje do niej fizycznego pociągu.

- Rozumiem, że wolisz młodsze. – Zaśmiał się.

- Jak zawsze dowcipny. – Warknąłem.

- Jak zawsze sztywniak. – Odciął się.

Ruszyliśmy w stronę wejścia do budynku. Kiedy weszliśmy pod zadaszenie ganku od razu wyszedł do nas Fabrizio. Przywitał się podając nam rękę i wprowadził nas do domu gdzie jego pracownik odebrał od nas parasolki. Uważnie rozglądnąłem się w koło, bo byłem w tym miejscu pierwszy raz. Dom rodziny Gatto urządzony był z przepychem i na każdym kroku było widać bogactwo dziedziczone z pokolenia na pokolenie. Fabrizio miał piątkę dzieci: dwóch synów i trzy córki z których Yvonne była najstarsza.

- Szefie, przygotowaliśmy dla pana kolację na którą zapraszamy po oświadczynach.

- W porządku. Możesz mówić do mnie po imieniu. – Mój głos był spokojny i znudzony.

Musiałem pozwolić na to Fabrizio skoro miał zostać moim teściem. Ewidentnie mój ślub z jego córką miał mu dać naprawdę wiele. Fabrizio pokiwał głową. Spokojnym krokiem przeszliśmy do jadalni. Kiedy tylko przeszedłem przez próg od razu w moje oczy rzuciła się stojąca ze swoimi dwoma młodszymi siostrami Yvonne. Jeżeli chodziło o jej wygląd zewnętrzny, to wiedziałem, że dobrze wybrałem. Była piękną dojrzałą kobietą, która miała ciało jak nastoletnia dziewczyna. Przez chwile zastanawiałem się jakim cudem urodziła dziecko skoro wyglądała aż tak dobrze. W szpilkach na stopach była prawie tak wysoka jak ja, miała smukłe nogi, płaski brzuch i sporych rozmiarów piersi. Obcisła czerwona sukienka do połowy uda pokazywała mi to wszystko jak na talerzu. Yvonne widziała co z czym się je i wiedziała jak się sprzedać. To była jej prezentacja. Nie kojarzyłem aby wyglądała w taki sposób przy swoim mężu kiedy jeszcze żył. Była wtedy nieco bardziej ugrzeczniona. Kiedy tylko mnie zobaczyła na jej pomalowane na czerwono usta wyszedł lekki uśmiech. 

Opiekunka idealna [zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz