4. Aurora

140 10 1
                                    

Wbiłam do miski jajka, nalałam mleka i oleju, nasypałam mąki i dodałam szczyptę soli. Mikserem wszystko mocno zmiksowałam tak aby nie było grudek i porcjami zaczęłam smażyć. Sterta naleśników powiększała się z minutę na minutę. Tego popołudnia postanowiłam usmażyć je dla wszystkich domowników. W domu była nas szóstka, więc robota zajmowała dosyć sporo czasu. Kiedy zapach dotarł do nosów mojego rodzeństwa od razu pojawili się wszyscy w pomieszczeniu. Szesnastoletnia Floriana, dwunastoletnia Maria i dziewięcioletni Maximilliano. Naleśniki posmarowałam dżemem z jabłek, który sama robiłam poprzedniego roku. Nasze życie było pasmem oszczędności i kiedy normalni ludzie kupowali wszystko w sklepie, my z mamą robiłyśmy przetwory, ogórki i wszystko co kobieta pamiętała z dzieciństwa. Dzieciaki zajadały się ulubionymi naleśnikami przekomarzając przy tym jak przekupki na bazarze. Rodziców nie było w domu. Mama miała jakiś bardzo ważny zabieg, a tato towarzyszył jej przy tym. Musiałam wziąć kolejny dzień wolnego od pracy co oznaczało mniejsze wynagrodzenie. Ubolewałam nad tym, bo wiedziałam jak bardzo były nam potrzebne pieniądze. Mimo wszystko wszyscy zgodnie uważaliśmy, że o wiele ważniejsze było zdrowie i rozumieliśmy to. Tak więc zostałam w domu z moim rodzeństwem. Tak naprawdę wcale nie musiałam zabawiać moich sióstr i brata, wszyscy byli na tle duzi, że zajmowali się już sobą. Zostałam z nimi, bo moim zadaniem było doglądanie ich czy wykonują wszystkie powierzone przez rodziców zadania, a była to głównie nauka. Byłam najstarszym dzieckiem przez co to wszystko spadało na moje barki. Nigdy na to nie narzekałam i doskonale wiedziałam gdzie moje miejsce. Młodzi zjedli i ulotnili się każde w swoje miejsce. Floriana, która właśnie przechodziła bunt zabarykadowała się w swoim pokoju i słuchała muzyki. Maria siedziała u siebie i właśnie się uczyła, bo chciała być najlepszą uczennicą. Maximilliano natomiast siedział w salonie, który widziałam z kuchni i układał klocki, które znalazłam pod jednym z koszy na śmieci na osiedlu rodziny Valenti. W ciszy zmywałam naczynia aby rodzice nie mieli za dużo roboty kiedy wrócą. Śpiewałam pod nosem piosenkę, którą nasza cała rodzina wręcz uwielbiała. Może i byliśmy biedakami, ale mieliśmy coś o wiele cenniejszego. Byliśmy zgraną kochającą się rodziną.

- Lubię kiedy ją śpiewasz. – Obok mnie stanęła Maria. – Pomogę ci.

Ja zmywałam, a ona wycierała naczynia. Miałam wrażenie, że moja siostra czegoś ode mnie chciała, ale nie miałam zamiaru naciskać jej. Zawsze czekałam aż dziewczyny zaczynały mówić. W milczeniu wykonywałyśmy swoją robotę, a kiedy skończyłyśmy stanęłam do niej przodem.

- Pomożesz mi z matematyką? – Delikatnie uśmiechnęła się do mnie.

Moje rodzeństwo było jak ogień i woda. Każde z nich miało zupełnie inny temperament. Maria była typem wycofanego, łagodnego naukowca. Pod tym względem byłyśmy do siebie bardzo podobne. Zawsze kiedy miała jakiś problem z nauką przychodziła do mnie. To dzięki mojemu rodzeństwu i temu, że pomagałam im w nauce nie miałam problemów z tym jeżeli chodziło o Arię. Pan Valenti zrezygnował z korepetycji z przedmiotów ścisłych kiedy zaproponowałam mu, że sama będę pomagała jego córce. Dziewczynka była jedną z lepszych uczennic w szkole, więc chyba nie byłam najgorszą nauczycielką.

- Co to za pytanie? Przecież wiesz, że ja zawsze ci pomogę. – Położyłam dłoń na jej głowę i pogłaskałam brązowe włosy. – Przynieś to co jest ci potrzebne, a ja powkładam wszystko do szafek.

Dziewczyna energicznie pokiwała głową i dosłownie pobiegła do swojego pokoju. Zanim wróciła posprzątałam do końca i włożyłam resztę naleśników do lodówki. Kiedy była w kuchni przez chwile patrzyłam jak z dokładnością rozkłada wszystkie książki, zeszyt, brudnopis, długopisy, a nawet kolorowe zakreślacze. Była przygotowana na wszystko. Usiadłyśmy do stołu w taki sposób, że widziałam w salonie naszego brata. Wolałam mieć go na oku, bo był bardzo pomysłowy jeżeli chodziło o zabawy klockami. Pamiętałam jak kiedyś włożył sobie jednego do nosa i trzeba było jechać do szpitala.

Opiekunka idealna [zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz