Rozdział 21

20 7 23
                                    



Następnego dnia wcześnie rano, zanim jeszcze słońce porządnie wstało, wyruszyli w dalszą drogę. Pośpieszyli konie do pełnego galopu, ponieważ Vladka krzyczała, że nie chce z nimi spędzać czasu więcej niż było to koniecznie. Morana czuła to samo i też jak najszybciej chciała opuścić jej towarzystwo.

W czasie gdy jej towarzysze oporządzali konie, Morana gwizdnęła znajomą melodią, a chwilę później sroka wylądowała na jej ramieniu.

- Masz coś dla mnie Gniewku? Czy znalazłeś coś podejrzanego?

Gniewek niestety pokręcił jedynie smukłą główką. A może wiadomość ta wcale nie była tak zła. Ale nie mogła pozbyć się igły z tyłu głowy, która wbijała jej do głowy myśl, że ktoś może po prostu mieć umiejętności lepsze od nich i ukrywa się bez ich wiedzy. Ta myśl nie opuściła jej głowy nawet kilka godzin później, gdy galopowali gościńcem w stronę Jarzębu. Jej oczy nieustannie były w ruchu, to zerkając na błękitne niebo, czy ciemny otaczający ich las.

Dopiero, gdy Oscypek wbiegł prosto w chaszcze i gałąź z hukiem uderzyła ją w środek czoła, natrętna myśl zniknęła jej z głowy, zastąpiona bólem i przekleństwami w stronę nieostrożnego konia.

- Oscypek, co jest do cholery? Za gruby jesteś i nie mieścisz się na gościńcu, że musisz po lesie biegać? - potarła ze złością ręką rosnący guz na środku czoła.

Oscypek zarżał z wściekłością i odrzucił głowę do tyłu, nieomal trafiając przy tym Moranę. Błysną białkami przekrwionych oczu i klapnął zębami na konia biegnącego tuż obok nich.

- Twoja krowa mnie nie lubi. Zrób coś z nią- warknęła Vladka, która jechała na swoim ogierze tuż obok niej. Jej włosy ponownie były spięte w ciasny warkocz i Morana była pewna, że nie było to zdrowe dla jej głowy.

Oscypek z pasją wysyłał Vladce nienawistne spojrzenia i wykorzystywał każdą okazję, żeby zepchnąć ją z drogi swoim masywnym ciałem. Obecnie ścigał się z nią, nie pozwalając jej być nawet wyprzedzić go o pół kroku. Morana podzielała jego zdanie. Coś w osobie Vladki sprawiało, że nie lubiła jej, co zdarzyło się jej właściwie po raz pierwszy. Nigdy wcześniej nie czuła takiej niechęci patrząc na jakąś osobę. Irytowało ją nawet sposób jaki Vladka jechała konno i miała wielką ochotę czymś w nią rzucić. Dlatego wzięła pierwszą rzecz pod ręką i rzuciła w nią. Widząc jak złapana szyszka trafia ją idealnie w twarz, poczuła mroczną satysfakcję.

- To nie krowa tylko koń- powiedziała bardzo rzeczowo, widząc jak Vladki twarz czerwienieje z wściekłości- Więc wolałabym, żebyś tak nie mówiła do niego. Oscypek nie potrafi utrzymać emocji pod kontrolą i może zrobić coś, co ktoś później pożałuje-uśmiechnęła się słodko. Oscypek pokiwał głową na zgodę, jednocześnie łypiąc na Vladkę.

- Jak taka wielka krowa może być koniem? Może w poprzednim życiu. Nie wiadomo w jakim chlewie to zwierzę leżało i w czym się tarzało. Nie chcę żeby to demoniczne stworzenie mnie dotykało, ani przebywało blisko mnie. Więc nie obraź się, ale możesz swoje słowa wsadzić do du-Ała!- nie zdążyła dokończyć zdania, gdy wściekły Oscypek odwrócił się do niej zadem i z bryknięciem uderzył kopytami w bok jej konia. Tym razem dźwięk dobywający się z jego gardzieli przypominał kwik zarzynanej świni.

Czarny ogier Vladki zarżał boleśnie, zanim został zepchnięty ze szlaku wprost w gęstwinę świerków z gęsto ułożonymi gałęziami i Morana zobaczyła, jak ich ludzka towarzyszka uderza głową w jedną solidną gałąź, omal przy tym nie spadając z siodła. Potem zniknęli w gęstwinie i ślad po nich zaginął.

Taniec CesarzowejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz