Rozdział 24

19 8 16
                                    


Cała wieś rozbrzmiewała dźwiękami muzyki i śmiechem chłopców goniących za spódnicami dziewcząt. Złapane dziewczęta zmuszane były do pocałunków przez natrętnych chłopców. Choć upierały się, że nie chcą, ogień na ich policzkach i stęsknione spojrzenia mówiły coś innego.

Na środku wsi płonęło ogromne ognisko, wokół którego biegały roześmiane dzieci. Ściana ognia wydawała się, że sięga do samych gwiazd aż do kopuły Drzewa Kosmicznego. Noc była prawdziwie letnia, więc w powietrzu wciąż unosiło się ciepło sprzed kilku godzin. Nie powstrzymało to ludzi przed rozstawieniem stołów zastawionych jadłem wokół ogniska. Dziadki oraz babcie rozłożyli się już wokół stołów i wyciągali swoje schorowane gnaty bliżej płomieni. W blasku pomarańczowego ognia ich twarze nagle straciły ślady swojego wieku i wydawały się o wiele młodsze. W tą jedną noc ich dawno utracona młodość i zaginione uczucia mogły narodzić się na nowo.

Dziewczęta rozchichotane poprawiały nerwowo stroje i włosy. Każda z nich była ubrana w długą, zwiewną białą suknię, która ledwie zakrywała im zgrabne kostki w odświętnych bucikach. Grube warkocze związane kolorowymi wstążkami kołysały się w rytm ich podrygiwań, a korony kwiatowe na głowie sprawiały, że wszystkie wyglądały jak księżniczki z dawnych baśń. Ich usta koloru dojrzałych wisien błyskały uśmiechami, gdy spoglądały na młodzieńców zebranych po drugiej stronie ogniska. Nie mogły doczekać się tańców.

Jednak zanim miały nastąpić tańce i hulańce, wcześniej dziewczęta zgodnie z tradycją miały puścić swoje wianki by popłynęły w prądem rzeki. Cały dzień zajmowały się udekorowaniem korony kwiatowej, aby była piękniejsza od tej należącej do rywalki. Głowy dziewczyn wręcz uginały się pod ciężarem kwiatów zdobiących ich głowy. Przypominały teraz kolorowe ptaki gotowe do tańca godowego.

Jedna jednak z dziewczyn stała z boku oparta o drzewo. Nie miała wianka we włosach, które były ukryte za chustką. Chustka nie była jednak zwyczajna i bardziej przypominała długi, delikatny jak pajęczyna welon opadający na jej plecy. Jedna z dziewcząt zobaczyła odludka. Jej usta były krwistoczerwone jakby napiła się krwi, a urodą przebijała każdą dziewczynę zgromadzoną wokół niej. Włosy koloru promyków słońca były rozpuszczone i opadały na plecy. Jej badawcze spojrzenie padło na odludka. Znała każdą dziewczynę we wsi, a jednak tej nie rozpoznawała. Chwilę pomyślała i z kocią gracją podeszła do niej.

- Czemu stoisz tak daleko od nas? Gardzisz naszym towarzystwem? Uważasz się zbyt piękna i dumna da naszego towarzystwa? -zapytała Natka opryskliwym tonem, który sprawił, że utraciła część swojej graji. Szybkim spojrzeniem zmierzyła odludka, czy aby jej uroda przypadkiem jej nie przewyższała. Nie mogła się wygryźć dzisiaj z głównej nagrody, którą był młody szlachcic poszukujący żony.

Odludek spojrzał na nią, a Natka zrobiła krok do tyłu przestraszona. Oczy tej dziewczyny nie były normalne! Przypominały płynące złoto. Świeciły się w blasku ogniska niesamowitym blaskiem, który wprawiał ją w niepokój. Czuła się jak zwierzyna pod tym spojrzeniem.

Natka przez moment sądziła, że ma przed sobą jednego z elfów, które przybyły dzisiaj rano. Jej ojciec szybko zamknął ją w chacie i nie pozwalał jej wyjść aż do wieczora na tą wieść. Nie zdążyła im się przyjrzeć z bliska, czego bardzo żałowała. Chciała sprawdzić czy opowieści o pięknie elfów były przesadzone. Była przekonana, że jej uroda była równa, jeśli nie przewyższała urodę elfów. W końcu tak wielu chłopców o nią zabiegało.

Jednak żadnego z nich nie chciała. Wiedziała, że jej, Natce było przeznaczone coś więcej. Nie mogła być ograniczona do tej zapyziałej wsi z taką urodą. Jej należały się klejnoty i sale królewskie, a dzisiaj w końcu miała okazję spełnić to marzenie. Kilka dni temu do wsi przybył młody, przystojny lord, który twierdził, że poszukuje żony z prowincji. Istny mezalians. A Natka nadawała się idealnie do tej roli.

Taniec CesarzowejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz