Niedopowiedzenia.

120 13 7
                                    

Do dwójki dziewczyn dotarła szczegółowa wersja zdarzeń sprzed ostatnich chwil.

Co prawda, Rosalie początkowo miczała nie wiedząć jak wbić w konwersację, jednak Eres - która zapomnianie przedstawiła się po czasie, okazała się być naprawdę miłą wampirzycą i poświęciła chwilę, by dostosować ją do pozostałej trójki.

Był już ranek. Postanowienie nocowania we czwórkę na jednym łóżku nie było zbyt mądre, ale po całonocnej rozmowie żadnej nie chciało wychodzić poza próg pokoju Valentiny. Do tej pory każda jeszcze spała.

No.. prawie każda.

Jak to w zwyczaju, Rosalie wstała pierwsza i o wiele za wcześnie. Choć, dzięki temu mogła spędzić chwilę z myślami i niewypowiedzianymi wątpliwościami, które naturalnie miała. Skłamałaby, gdyby powiedziała, że wciąż się nie boi. Bała się i to jak cholera. Czuła się dziwnie będąc na terytorium Hostencji, a zwłaszcza w jednym łóżku z Hunter i dwoma nieznajomymi.

Kilka miesięcy temu wyśmiałaby każdego, kto tylko by zarzucił, że znajdzie się w takiej sytuacji. 

Przyznała też, że nie jest źle traktowana. Może nawet z garścią empatii pomimo tego, kim wciąż była. Nawet Valentina stawała się mniej irytować.

Z samego początku marzeniem było poturbowanie jej twarzy, a teraz.. Znacznie bardzirej wolała się jej przyglądać. Zdanie co do perfekcyjnego uosobienia nie zmieniły się. Ciągle uważała, że była nieziemsko idealna pod każdym wizerunkowym aspektem siebie. 

— O czym jest twój sen na jawie? — drygnęła, słysząc głos kobiety z myśli. Napałała się nadzieją, że nie wyczytała z nich tych  głupich, absurdalnych rozważań. Z powodem zostawały tylko w głowie.

— Zawiesiłam się, nic nowego — odwróciła wzrok ze ściany na jej oczy. Z niewiadomego powodu przysporzyło to widomym przerażeniem na twarzy Hunter. 

— Masz minę jakbyś zobaczyła arcydemona — przebudziła się Ashley. Zaspana przetarła oczy i spojrzała na przemian nich. Eres, która obudziła się sekundę po tym, gdy Ash przypadkowo ją szturchnęła, skupiła całą swoją uwagę na rozkojarzoną Rosalie. 

— O co wam chodzi? — dziewczyny wymieniły się porozumiewawczymi spojrzeniami. 

— Zawsze masz dwie inne tęczówki, co nie? Jak heterochromia czy coś w tym stylu? — zagadnęła Eres dla upewnienia myśli, które jednocześnie przeplatały się w podejrzeniach całej trójki.

Jeśli za chwilę okazały by się prawdziwe, to bardzo nie wyglądało to dobrze.

— Tak, ale wciąż nie rozumiem sedna — grała. Dobrze grała. Doskonale wiedziała, co mają na myśli. Zdążyła oprzytomnieć z tego pierwsza, już wczoraj.

Z tego, jakie konsekwencję wynikały z..

— Dając ci swoją krew, zmieniłam twoją w czystą. Zamieniłam cię w wampira czystej krwi. — przestraszona zaczęła skubać dolną wargę. Pozostałe bezsilnie westchnęły. — Z deszczu pod rynnę. Znów. 

Rzeczywistość powracała. Te realia, w których przeciągle podczas doby, nazbierały na swoje konta dwa.. a nawet kilkanaście złamanych zakazy z listy, gdzie jako nieliczne mogły równać się nawet z wykonaniem egzekucji.

Świat jak każdy inny - panował na swoich zasadach, jednak ten pomimo, iż nie miał ich wiele, to były srogo karane. Zdawało się, że Blackout jest miejscem idealnym, ale także dla idealnych stworzeń. Ich jednak brakowało nawet u szczytu monarchii. 

— Oczy Vale też czasem się zmieniają — przypomniała najstarsza, Eres, która na ten moment jako jedyna trzeźwo myślała.

Hunter pomimo zrozumienia zamysłu i przyznania racji, i tak posłała jej znaczące spojrzenie. Nie było potrzeby wspominania o tym przy Rosalie. Cicho martwiła się, by dziewczyna nie odkryła dlaczego kolor ulega zmianie. Dokładnie, wstydziła się odczuwania emocji. Wstydziła się, że pojawiały się przy niej.

Blackout: Pokolenie Wampirów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz