13.

884 26 5
                                    

Po kilku minutach stania pod drzwiami z wysiłkiem wcisnęłam dzwonek. Po kilku chwilach otworzyła mi je pani profesor. W milczeniu zaprosiła mnie do środka. Gestem wskazała na taboret, który stał na środku salonu.
- Rozbieraj się i kładź na stołku.
Nie odpowiedziałam. Posłusznie wykonałam jej rozkaz. Zdjęłam dresy i top, pod który nie ubrałam stanika. Równie szybko pozbyłam się majtek. Drżącymi rękoma ułożyłam ubrania w kostkę. Wzięłam kilka głębokich oddechów i podeszłam do mebla. Kucnęłam i powoli przełożyłam się przez niego. Zacisnęłam dłonie w oczekiwaniu na to, co miało nastąpić. Słyszałam kroki pani Wild, ona sama jednak nie spieszyła się, by mnie ukarać. Pomyślałam, że przebywanie w tej niewygodnej pozycji samo w sobie miało być częścią kary.

Po kilku minutach podeszła jednak do mnie i pogładziła moją pupę, delikatnie ją szczypiąc.
- Wygodnie ci? - spytała
- Tak, proszę pani. - odpowiedziałam, starając się zachować pewność siebie w głosie.
- To dobrze, bo jeszcze chwilę sobie tak poleżysz. Muszę wykonać bardzo ważny telefon i nie chcę aby twoje jęki zakłóciły rozmowę. Zrozumiano?
- Tak, proszę pani. - potwierdziłam, tym razem brzmiałam jednak jak mała dziewczynka. Całe ciało bolało mnie już od tej pozycji, a wizja spędzenia w niej jeszcze czasu, a na dodatek otrzymania później lania mnie nie pocieszała.

Pani Wild usadowiła się na fotelu na przeciwko mnie i wykręciła numer. Po chwili ktoś odebrał, a ona zaczęła rozmawiać, o czymś związanym z pracą i nowym planem lekcji, który miał pojawić się na dniach. Co chwilę zerkała na mnie jednak i sprawdzała czy nie zmieniałam pozycji. Nie chciałam dać jej tej satysfakcji i pomimo bólu dzielnie trwałam bez ruchu.

Po dłuższej chwili poczułam jednak, że więcej już nie wytrzymam. Spróbowałam podnieść się delikatnie, ale gdy zobaczyłam wyraz twarzy Claire momentalnie zaprzestałam to robić. Ze zbolałą miną położyłam się znów na stołku. Na twarzy pani Wild malował się triumfalny uśmiech. Szybko zakończyła rozmowę i rozłączyła się.
- Mówiłam, że masz się nie ruszać... - zaczęła.
- Tak, ja po prostu... - próbowałam się tłumaczyć.
- Nie przerywaj mi! Miałam w planach odpuścić ci lanie, jeśli tylko nie będziesz się wiercić. Widzę jednak, że pozostanę przy mojej obietnicy.
- Nie, proszę...
- Dość, wróć do pozycji i nie waż się jej zmienić. - rozkazała. Wyszła potem do kuchni, by powrócić z rózgą.

Poczułam pierwsze uderzenie, które przeszyło moje ciało.
- Będziesz liczyć, do trzydziestu. - nakazała.
- Dobrze, proszę pani. Jeden. - odparłam. Wiedziałam, że próba negocjacji i zmniejszenia liczby razów byłaby bezcelowa.
Nim zdążyłam coś więcej pomyśleć otrzymałam kolejne uderzenie.
- Dwa.
I następne.
- Trzy. - jęknęłam.
Kolejne.
- Cztery. - do oczu napłynęły mi łzy. Rózga bolała dużo bardziej niż pas. - Pięć. Sześć. Siedem. - mówiłam kolejne liczby. Skupiłam całą swoją uwagę, by się nie pomylić. - Osiem. Dziewięć. Dziesięć. - nie byłyśmy nawet w połowie, a ja już nie mogłam wytrzymać. - Jedenaście. Dwanaście. - łzy zaczęły skapywać na podłogę. - Trzynaście. Czternaście. Piętnaście. - połowa - Szesnaście. Siedemnaście. - zaczęłam się wiercić.
- Leż spokojnie, albo otrzymasz dodatkową karę. - powiedziała nauczycielka.
- Osiemnaście. Dziewiętnaście. Dwadzieścia. - wysapałam z trudem. Coraz ciężej było mi liczyć - Dwadzieścia jeden. Dwadzieścia dwa. - głos zaczął mi się łamać, pociągnęłam nosem - Dwadzieścia trzy. Dwadzieścia cztery. Dwadzieścia pięć. - zaczęłam szlochać, nie mogłam już opanować emocji, pani Wild jednak nie zaprzestała kary - Dwadzieścia sześć. Dwadzieścia siedem. - rozryczałam się na dobre - Dwadzieścia osiem... Dwadzieścia dziewięć... - niemal krzyczałam - Trzydzieści! - koniec.

Claire odrzuciła rózgę na bok i podeszła do mnie. Delikatnie dotknęła rozgrzanej skóry. Gest ten wywołał jednak kolejną falę bólu. Syknęłam.
- Już dobrze, będziesz miała nauczkę. - powiedziała - I na przyszłość, wiedz, że mnie nie da się oszukać i przechytrzyć. Poza tym sama zgodziłaś się, bym cię wychowywała. Ja natomiast nie przypominam sobie, żebym zgadzała się na robienie mi drinków w środku dnia, a tym bardziej w pracy. - dodała.
- Przepraszam, proszę pani. - wysapałam.
- Wybaczam, ale nie myśl sobie, że tak szybko zapomnę. Będę cię miała na oku. A teraz mam dla ciebie kolejną atrakcję. - "tylko nie to" pomyślałam. Byłam pewna, że przyniesie jakąś zabawkę i umieści ją we mnie do końca życia. - Wstań. - pomogła mi się podnieść i usadowić na kanapie - Czeka cię teraz DŁUGI wykład na temat szkodliwość palenia oraz picia. Przyda ci się. - dodała znacząco - I radzę ci uważać, ponieważ przygotowałam quiz na koniec. Myślę, że będzie to dla ciebie wartościowa lekcja.

Ja pierdole, to było najgorsze co mogła wymyślić. Na każdej godzinie wychowawczej czy spotkaniu ze szkolnym psychologiem trują nam o tym, myśląc, że ma to jakikolwiek wpływ na nasze wybory. Chyba wolałabym już spędzić tydzień z korkiem w tyłku...

---------------------------------

Przepraszam, że musieliście tak długo czekać, ostatnio krucho u mnie z czasem. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. Jeśli zauważycie jakieś błędy, które mi umknęły dajcie znać <3

Mrs. Wild Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz