Rozdział 5

27 3 0
                                    

- I jak? Gotowa na dzień pełne zagadek? - zapytała Eli wpychając sobie trochę smoczego owocu do buzi.
Elfy słynęły z uprawy smoczego owocu. Na każdym polu można było zauważyć kaktusy z tymi właśnie owocami.
Kiedyś jak byłam mała razem z moją przyjaciółką zakradałyśmy się na pola uprawne i wychodziłyśmy z pełnymi rękoma tego przysmaku.
- Tak, oczywiście - odparłam z ironią.
- Dalej będziesz się o to gniewać?
Nie odpowiedziałam. Poszłam do stołu i zajęłam miejsce obok Colina i Ethana.
- Dzień dobry pani detektyw - przywitał mnie Eti.
Zawsze mówiliśmy do siebie w zdrobnieniach. Chyba, że chcieliśmy się podroczyć.
- Lili wraz z Alfiem na pewno rozwiążą tę sprawę - dodał Coli ze złośliwym uśmieszkiem.
- Dajcie już jej spokój - rzuciła Eli i usiadła obok nas.
Nie byłam na nią zła. Chciałam jej po prostu dopiec, tak jak ona zrobiła to wcześniej mi.
***
- Skoro jesteś księciem i masz jakąś władzę, to czemu tego nie odwołasz? - spytałam Alfiego zamykając drzwi jego pokoju.
- Ponieważ przed śmiercią ojciec spisał testament, w którym ogłosił, że jeśli ktoś z naszej królewskiej rodziny wyda rozkaz nikt nie może go cofnąć. Niezależnie od tego czy jestem to ja, Ethan, Colin, Richard lub mama - odpowiedział krzątając się po pokoju.
Porąbane te zasady.
- To jaki jest plan - zapytałam rzucając torbę na ziemię. Sama usiadłam na łóżko.
Alfie usiadł koło mnie i westchnął.
- Wiemy, że na pewno nie jest to żaden z naszych. Podejrzewałbym raczej sąsiadów.
No to super. Wróg powraca.
- 15 lat temu atakowały nas Trole, nikt inny. Myślisz, że znowu zaczynają?
- Z tego co wiem ich sposobem na rozpoczynanie wojny było mordowanie najważniejszych z królestwa przeciwników. Mama mi opowiadała.
- To czas zamienić się w detektywów z dawnych czasów.
Kiedyś ja i Alfie bawiliśmy się razem. Dopiero później nasze drogi się rozeszły a mi się znienawidziliśmy.
- Myślę, że pan profesor Brian będzie coś wiedział na ten temat. Chodź - wstał z posłania i skierował się ku wyjściu - idziesz?
***
Pan Brian mieszkał w porośniętej mchem chatce na drzewie.
Zaczęliśmy się wspinać po gałęziach. Nie były one równe i w pewnym momencie omsknęła mi się noga a ja poleciałam na dół, jednak dzięki szybkiej reakcji Alfiego, który złapał mnie za rękę, nie spadłam na dół.
Jeszcze parę lat temu pozwoliłby mi spaść na ziemię. Ciekawe.
- Nie uważna jesteś - powiedział i podciągnął mnie na gałąź jakbym nic nie ważyła.
Ale od skromnych komentarzy to się nie powstrzyma.
Resztę drogi kazał mi iść przed sobą, a sam mnie asekurował.
Gdy już weszliśmy na górę zapukałam do drzwi. Po chwili wyszedł z nich starszy elf.
- O witam was - przywitał się.
Po krótkiej rozmowie powitalnej Brian poszedł zaparzyć herbatę a ja wymieniłam z Alfiem spojrzenia typu " no to zaraz się zacznie ".
- No to o czym chcieliście porozmawiać?
- Czy jest możliwość, aby Trole zaczęły nas z powrotem atakować? - zapytał Alf.
- Jest to jakaś opcja. Wiem, że zawsze rozpoczynali wojnę zabijając najważniejszych z królestwa. Później wszczynali bitwę i przejmowali królestwo - potwierdził nasze przypuszczenia.
Dowiedzieliśmy się jeszcze kilku ciekawych informacji dopiliśmy herbatę i wyszliśmy.
- To do zobaczenia - rzuciłam.
Może wszystko się ułoży? Nie wiem.

Nieznany dotąd świat elfów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz