Telefon

697 10 4
                                    

        Minął tydzień od dnia, w którym Santan przyszedł do mnie, pomieszkiwaliśmy w samolocie i ani razu moi bracia do mnie nie dzwonili. Trochę to było dziwne, zważając na to, że moi kochani bracia dzwonią do mnie bez umiaru. A to Dylan, Vince, Shane, Tony. A o Will'u nawet nie wspomnę. On do mnie dzwonił po osiem razy dziennie. Więc czemu teraz w ogóle do mnie nie dzwoni? Czy nic mu nie jest? Ktoś go porwał? Zabił? Oby nic mu nie było. I reszcie braci też.

      Adrien chyba zobaczył, że coś mnie przybija, bo zerwał się z miejsca i podszedł do mnie i powiedział:

-Perełko wszystko dobrze?

-Co?

-Pytałem czy wszystko dobrze?

-Tak, tylko...- zaczęłam, ale Adrien mi przerwał.

-Coś cię boli? Brzuch? Głowa? Nogi?

-Nie. Nic mnie nie boli.

-To co się stało?

      Wyglądał na naprawdę zmartwionego i to mnie bardzo rozczuliło.

-Chodzi o moich braci.

-Co z nimi?

-Zawsze do mnie dzwonili, a teraz nic. Nawet głupiej wiadomości.

    Na twarzy Adriena pojawiła się niemała ulga.

-Spokojnie skarbie. To przez nadajnik zakłócający połączenia telefoniczne i wiadomości ze świata zewnętrznego.

-Co?!

-Wiem, że to może się wydawać dziwne, ale każdy członek organizacji to ma.

-Nawet moi bracia?

   Adrien spojrzał na mnie jak na idiotkę.

-Czemu tak na mnie patrzysz?

-Jak?

-No jak na jakąś debilkę.

-Wcale nie.

-Przecież głupia nie jestem i widzę, że tak na mnie patrzysz.
 
    W tamtym momencie wyłączyłam logiczne myślenie i odpaliłam zdolności aktorskie. Wymusiłam płacz i zmieniłam ton mojego głosu na smutny i z lekką nutą wyrzutów i zaczęłam mówić:

-Ja chce do braci, albo do mojego apartamentu w Barcelonie, zresztą gdziekolwiek byleby najdalej od ciebie.
  
     Jedyne co widziałam na twarzy Adriena to przerażenie.

-Skarbie porozmawiajmy, na spokojnie.

-Pierdol się.

-Skarbie.

-Głuchy jesteś?

-Perełko.

-Nie.

-Hailie.

-Zostaw mnie.

-HAILIE!- ryknął głośno, a ja nic nie mogłam poradzić na to, że się przeraziłam, mocniej rozpłakałam i uciekłam na drugi koniec samolotu, chowając się przed nim.
 
                      Pov Adrien

-HAILIE!- w momencie gdy podniosłem na nią głos, ona jeszcze mocniej się rozpłakała, podniosła i pobiegła gdzieś na drugi koniec samolotu, i chyba w coś uderzyła, co przeraziło mnie do tego stopnia, że zacząłem biegać po pokładzie i szukać Hailie. Minęła godzina i dalej jej nie znalazłem. Druga ciągle nic. Trzecia. Czwarta. Gdy mijała piąta godzina jak jej szukałem, to usłyszałem cichy płacz i już wiedziałem do kogo należy. Poszedłem w stronę, z której dobiegał płacz i wreszcie ją znalazłem. Gdy tylko mnie zobaczyła wstała i chciała uciec, ale złapałem ją za ramię i przyszpiliłem do ściany.

-Ał- pisnęła pod nosem, a ja ją przytuliłem. Ona z początku strasznie się spięła, ale po chwili również mnie przytuliła.

-Przepraszam kochanie, przepraszam. Nie powinienem był na ciebie krzyczeć.- mówiłem na jednym wdechu.
  
    Hailie popatrzyła na mnie i to, co zrobiła potem sprawiło, że osłupiałem. Zaczęła mnie namiętnie całować, w końcu nie wytrzymałem i zacząłem się rozbierać, a ona widząc to również zaczęła to robić. A gdy zobaczyłem ranę na jej nodze, myślałem, że zaraz się chyba powieszę. Tak wielkiej rany nigdy nie widziałem u kobiety. To wszystko moja wina. Stałem tak chwilę, aż w końcu odwróciłem się i udałem po apteczkę. Jak wróciłem opatrzyłem ranę Hailie. Po skończeniu uznałem, że trzeba dokończyć to co robiliśmy wcześniej. Wziąłem gumkę i włożyłem na moje przyrodzenie. Podniosłem Hailie i jednym sprawnym ruchem wszedłem w nią, jęknęła cicho i oplotła mnie nogami w pasie, a dla mnie był to znak, że mogę przyspieszyć ruchy. Wchodziłem w nią i wychodziłem. Jej jęki mnie jeszcze bardziej podniecały. Hailie doszła pierwsza, a ja zaraz po niej. Tak mi się podobało, że zamiast przestać, uznałem seks za nieskończony i pchałem w nią szybciej, niż kiedykolwiek wcześniej.

-A-dr-ien p-proszę zwolnij.

-Uwielbiam jak mnie prosisz.- powiedziałem i przystałem się do jej szyi.

-Adrien proszę.

-Nie ma mowy, kochanie.

    Hailie się poruszyła niespokojnie, akurat w tym samym momencie, w którym ja pchnąłem w nią z siłą. Trafiło nie do tej dziurki, do której powinno i Hailie to musiało zaboleć, ale mnie... mnie się podobało więc nie myślałem trzeźwo i zacząłem pchać do tej dziury, której nie powinienem był pchać. Hailie krzyknęła z bólu, a mnie się to podobało. Wchodziłem w nią i wychodziłem, a dziewczyna dochodziła dosłownie co pięć minut. Tak mnie to podniecało, że przeniosłem się z Hailie na rękach i kutasem w niej do łazienki. Posadziłem ja na umywalce i rozszerzyłem jej nogi praktycznie w linii zlewu i wchodziłem w nią głębiej. Dziewczyna chciała krzyczeć o pomoc, ale ją skutecznie ucieszyłem całowaniem namiętnie w usta. Położyłem nas na ziemię i tam kontynuowałem, potem zasnąłem z kutasem włożonym w Hailie...

Hailie Monet x Adrien Santan Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz