Dean
Po intensywnym dniu prac w domu i ogrodzie, wreszcie udaje mi się spokojnie usiąść na kanapie z zimnym piwem w ręku. Odpalam telewizor i przez następnych kilka minut przeglądam emitowane programy, ale nie znajduję niczego ciekawego. Zostawiam zatem film akcji z jednym z moich ulubionych aktorów, i mimo że widziałem go już co najmniej kilka razy, nadal mi się nie znudził.
Podczas seansu moje myśli parokrotnie wędrują w kierunku nowej sąsiadki. Wprawdzie nie powinienem jej tak nazywać, bo przecież mieszkała tutaj przez ponad połowę swojego życia, ale nie umiem nazwać jej inaczej. Kiedy się urodziła, ja miałem sześć, a niedługo później razem z matką się wyprowadziliśmy, więc nie miałem nawet szansy jej poznać. Wiem od babci, że to poukładana dziewczyna i bardzo często ich odwiedzała. W pewnym sensie jestem jej za to wdzięczny, że dotrzymywała towarzystwa moim dziadkom wtedy, kiedy ja nie mogłem.
Film zostaje przerwany reklamą podczas najlepszej akcji, przez co sfrustrowany wychodzę na taras z tyłu domu. Na zewnątrz panuje ciemność, a lekki wiatr sprawia, że na moim ciele pojawia się gęsia skórka. Rozglądam się po spowitym mrokiem ogrodzie, w który babcia włożyła całe swoje serce. Pamiętam, że każdego dnia poświęcała mu mnóstwo czasu. Moja mama często się śmiała, że toczą razem z sąsiadką wojnę o najpiękniejszą rabatę, co po części mogło być prawdą, bo obie miały bzika na tym punkcie.
Mój wzrok mimowolnie wędruje w kierunku sąsiedniego domu. W środku nie pali się żadne światło, co wcale nie powinno mnie dziwić, bo zaraz dochodzi północ. Podróże są męczące, a w dodatku dziewczyna straciła dziadka i została zmuszona do powrotu do rodzinnego domu, w którym już nigdy go nie zobaczy. Przez ułamek sekundy zastanawiam się, jak to jest nie mieć nikogo bliskiego. Musieć żyć ze świadomością, że wszyscy, których się kochało, nie żyją, zapewne jest niewyobrażalnie bolesne. Nie znam jej osobiście, ale bardzo jej współczuję, bo ja nie wyobrażam sobie dorastać bez mamy u boku.
Głośne skrzypienie wyrywa mnie z namysłu. Wytężam wzrok i szukam źródła dźwięku. Na szczęście dzięki bezchmurnemu niebu i blaskowi księżyca udaje mi się dostrzec huśtawkę, na której powoli buja się moja nowa sąsiadka.
Niewiele myśląc zbliżam się do ogrodzenia. Zatrzymuję się pod ogromną jabłonią, a przedramiona opieram na drewnianym płocie. Dziewczyna wygląda na zamyśloną. Jej rozpuszczone włosy powiewają na wietrze. Wydaje się taka niewinna.
– Ponoć pierwsza noc w nowym miejscu zawsze jest trudna – odzywam się w końcu, na co brunetka podskakuje w miejscu. Spogląda w moim kierunku, zapewne chcąc zlokalizować rozmówcę. – Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć.
Dziewczyna milczy i dopiero po krótkiej chwili się odzywa.
– To nie do końca nowe miejsce. Mieszkałam tutaj do czasu studiów – wyjaśnia niezbyt pewnym głosem. Jest on cichy i miękki. – Ale nie zmienia to faktu, że nie mogę zasnąć. Trochę mnie tutaj nie było.
Kiwam głową, mimo że na mnie nie patrzy, zbyt skupiona na delikatnym huśtaniu się.
– Słyszałem o twoim dziadku. Naprawdę mi przykro.
W odpowiedzi na moje słowa jej ramiona nieznacznie się spinają, co nie umyka mojej uwadze, lecz zaraz potem obdarowuje mnie przenikliwym spojrzeniem.
– Skąd wiesz, kim w ogóle jestem?
Cholera, tego nie przemyślałem. Nie pomyślałem, że mogę zabrzmieć jak jakiś stalker, lecz staram się nie dać po sobie poznać zakłopotania.
– Też kiedyś tutaj mieszkałem. – Ruchem głowy wskazuję na dom znajdujący się za moimi plecami. – Jak miałem sześć lat razem z matką przeniosłem się do większego miasta.
Dziewczyna zgadza się skinieniem głowy, po czym ponownie zaczyna się huśtać.
– Nigdy cię tutaj nie widziałam.
– Wstyd mi przyznać, ale rzadko odwiedzałem dziadków – wyznaję, czym znów przykuwam jej uwagę.
– Czy ty jesteś tym wnukiem państwa Newman? Twoja babcia praktycznie nie przestawała o tobie mówić.
Uśmiecham się lekko. Wydaje się bardzo zaintrygowana tym faktem.
– Zgadza się. Jestem Dean. – Dzieli nas kilka dobrych metrów, więc tylko unoszę dłoń w geście przywitania.
Brunetka potrząsa głową. Nawet w świetle księżyca jestem w stanie dostrzec, jak przewraca oczami. Szybko zeskakuje z huśtawki i w kilku krokach podchodzi do ogrodzenia.
– Marissa, bardzo mi miło.
Ostrożnie chwytam wyciągniętą w moim kierunku drobną dłoń.
– Babcia wiele mi o tobie opowiadała. Cieszę się, że dotrzymywałaś jej towarzystwa.
– Bardzo ją lubiłam i jestem jej wdzięczna, że podtrzymywała mnie na duchu po śmierci mojej babci.
Milknę na chwilę, bo nie wiem, co powiedzieć osobie, która w swoim krótkim życiu straciła już tak wiele osób.
– Na długo przyjechałaś? – zmieniam temat.
Marissa ucieka wzrokiem na boki, po czym wzrusza ramionami.
– Mam nadzieję, że nie – odpowiada bez emocji. – Muszę pozałatwiać kilka spraw z notariuszem i przejrzeć dokumenty dziadka. Przydałoby się także zrobić generalne sprzątanie.
– Zapowiada się naprawdę pracowity czas. Gdybyś potrzebowała pomocy, wiesz gdzie mnie znaleźć.
– Jasne, dziękuję. – Uśmiecha się w odpowiedzi. – A ty? Wprowadzasz się do domu dziadków?
Szukam w głowie odpowiedzi, która mnie nie zdemaskuje, a jednocześnie zaspokoi jej ciekawość.
– Na razie tylko chwilowo. Muszę doprowadzić go do względnego stanu, a później albo go sprzedam, albo komuś wynajmę.
– Czy nie jest ci go szkoda oddawać w ręce zupełnie obcych osób? – pyta, jakby to pytanie miało drugie dno. – Nie chciałbyś go zatrzymać? Może kiedyś zechcesz tu wrócić.
Wzruszam ramionami.
– Mieszkałem tu tylko kilka lat. Chyba byłem zbyt mały, by się do niego przywiązać.
– Rozumiem.
– A ty? – zagajam niemal natychmiast. – Zostawisz dom dla siebie, czy też planujesz wystawić go na sprzedaż?
Marissa przybiera poważny wyraz twarzy i przez kilka sekund uważnie błądzi wzrokiem po mojej twarzy.
– Jeszcze nie zdecydowałam. – Prostuje się, po czym ruchem głowy wskazuje na swój dom. – Powinnam już iść. Zrobiło się późno.
Odpycham się od drewnianego płotu.
– Ja też będę się zbierał. Mam za sobą pracowity dzień.
Dziewczyna robi kilka kroków do tyłu. Obdarza mnie nieco wymuszonym uśmiechem.
– Zatem dobranoc, sąsiedzie.
Unoszę prawy kącik ust do góry.
– Dobranoc, sąsiadko.
Dziewczyna wreszcie odwraca się do mnie plecami, a ja w bezruchu obserwuję, jak coraz bardziej się oddala, aż wreszcie znika za murami budynku. Pozostaję w tym samym miejscu jeszcze przez kilka minut i pozwalam swoim myślom podążyć do miejsca, do którego nie często sięgam.
_____________________
Pamiętajcie, że „The secret we hide" znika z Wattpada 15 kwietnia. Kto chce nadrobić przed wydaniem, radzę się pospieszyć ❤️
CZYTASZ
Oddech przeszłości
RomanceIntrygujący romans z motywem stalkera i elementami dark. Marissa Moore nie miała łatwego dzieciństwa, a dziadek, który powinien był zapewnić jej beztroskie życie, stał się jej własnym potworem. Koszmar dziewczyny trwał kilka lat i uwolniła się od ni...