Rozdział 10

218 25 0
                                    

Obudziłem się z przyjemnym ciężarem na brzuchu. Byłem wyspany po raz pierwszy od początku ciąży. Louis spał w połowie na krześle, w połowie na łóżku. Jego głowa leżała na moim brzuchu. Rozczulił mnie ten widok. Wplotłem palce w jego kosmyki. Przez co zamruczał przez sen.

Jednak wszystko, co dobre szybko się kończy. Do sali weszła Gemma razem z Anne. Ich pojawienie się rozbudziło alfę. Szatyn wyprostował się i skrzywił się na dźwięk strzelających kości.

Sam się uparł, że zostanie na noc w szpitalu. Od przyjazdu nie odstępował mnie na krok. Co było słodkie, ale uciążliwe. Wczoraj rodzice musieli jeszcze jakoś przetransportować maskotkę do domu, bo personel szpitala narzekał na to, że przeszkadza i może stanowić zagrożenie.

- Dzień dobry. - przywitał się ze mną i kobietami.

- Dzień dobry. Wymienię cię. - oznajmiła Gemma. - powinieneś się przespać.

Oczywiście Louis musiał zacząć protestować.

- Z teściową się nie dyskutuję. Jedziesz do nas do domu. I nie chce słyszeć jakichś bzdur o hotelu. Wybacz Louis, ale wyglądasz nie najlepiej. Zjesz coś, prześpisz, odświeżysz i za trzy godziny sama cię tu odwiozę.

Zacząłem się śmiać, widząc zdezorientowaną minę szatyna, gdy moja matka po prostu złapała go za ucho i wyprowadziła z sali. Zostało mi tylko pomachać mu na pożegnanie.

- Więc... Louis Tomlinson... - zaczeła Gemma, siadając na tym samym krześle, z którego został ściągnięty alfa.

Przewróciłem oczami.

- Przecież nic nie mówię. - zaśmiała się. - I przepraszam za wczoraj. Byłam po prostu w szoku. Ale uwierz mi, nie będę świrować. - zapewniła.

Trochę mi z tego powodu ulżyło. Po jakimś czasie dostałem śniadanie, w którego czasie Louis wysłał do mnie pełen grozy SMS, że mój ojciec jest spoko, ale moja matka go przeraża. Zaśmiałem się z tego. Anne czasami przerażała i mnie. Musi sobie radzić sam.

Po śniadaniu przyszła kolej na kontrolne USG. Przeszedłem na wózek i razem z Gemmą pojechaliśmy na badanie. Znów był ten sam lekarz co wczoraj.

- Czy coś się działo istotnego podczas ostatnich 24 godzin? - zapytał, gdy kładłem się na kozetce.

- Harry pogodził się z alfą. - wypaliła Gemma.

- To doskonała wiadomość. Obecność ojca zawsze sprzyja poprawie rozwojowi dziecka. Rozumiem, że drugi rodzic zostaje już na stałe? - upewnił się staruszek. Skinąłem tylko głową pod czujnym wzrokiem bety.

- To będzie jeszcze ważniejsze w najbliższym okresie. Trudno mi stwierdzić obecnie jak będzie w twoim przypadku wyglądać gniazdowanie. Uwaga, zimne. - ostrzegł mnie lekarz.

Gemma z urzeczeniem wpatrywała się w ekran monitora. Lekarz przez chwilę tylko w milczeniu jeździł po moim brzuchu i klikał coś na aparaturze.

- A to co? - zapytała dziewczyna, wskazując coś na komputerze.

Lekarz odchrząknął i spojrzał na mnie. Nie bardzo wiedziałem, o co mu chodzi, przez co trochę się zestresowałem.

- Przepraszam! Nie wiedziałam, że nie chcesz wiedzieć. - broniła się dziewczyna. Wiedzieć co?

- No to po niespodziance. - mruknął lekarz, zapisując coś na komputerze. - Drugą płeć też chcecie poznać? - zapytał i wtedy do mnie dotarło. Chłopiec. Będę mieć syna.

- Mogę poznać płeć dziecka. - stwierdziłem. To nie tak, że nie chciałem wiedzieć. Wcześniej nie było to po prostu możliwe, bo albo fasolka była za mała, albo źle odwrócona.

- Na 99 procent to omega. Raczej to już się nie zmieni. Rytm serca się poprawił. Nie widzę też śladu po krwawieniu. Ilość wód płodowych też w normie. Tylko szczeniak trochę mały jak na swój wiek. Ale może jeszcze nadrobi. Zostało jeszcze trochę czasu. To, że jest to omega, też ma na to wpływ.

Kiwałem głową, słuchając uważnie. Dalej były tylko niezrozumiałe dla mnie liczby.

- Jak to będzie teraz wyglądać? - zapytałem. Wolałem być gotowy na wszystko.

- Zostaniesz tutaj do końca tygodnia. Codziennie będziesz dostawać leki. Jeżeli kolejne badania nie wykażą niczego niepokojącego, a szczeniak zacznie przybierać na wadze, to nie widzę żadnych przeciwwskazań, byś mógł wrócić do domu. Pod warunkiem, że będziesz pod stałą opieką alfy i lekarzy. Leżenie nie będzie konieczne. Poleżysz soebie jeszcze podczas gniazdowania. Ważne, by nie hamować wewnętrznego wilka. Gdy poczujesz, że to ten czas, to od razu przenieś się w bezpieczne miejsce. Resztę zrobi już instynkt.

- Czy jest coś jeszcze, co muszę wiedzieć? - zapytałem, gdy przeszliśmy już do biurka.

- Jakie nazwisko mam wpisać w kartotece? - zapytał staruszek.

Zagryzłem wargę i spojrzałem na szczerząca się siostrę.

- Tomlinson.

XXX

Przez pewien czas był spokój. Założyłem, że Louis po prostu zasnął, więc sam też skorzystałem z okazji i wziąłem prysznic.

Gdy wróciłem na salę, mój telefon dzwonił już dobrą chwilę. Najpierw wróciłem na łóżko. Dopiero po tym sięgnąłem po telefon, który przestał już dzwonić. Liam Payne.

Od razu oddzwoniłem do menadżera. Mężczyzna odebrał niemal natychmiast.

- Witaj Liam, jak mogę ci pomóc? - zapytałem.

- Jest tam z tobą ten idiota? Miał do mnie zadzwonić, gdy będzie coś wiedzieć, ale słuch po nim zaginął.

- Mama pisała, że śpi. - mruknęła Gemma ze swojego miejsca.

- Nie ma go tutaj. Pojechał się zdrzemnąć. Pewnie ma wyciszony telefon. Mogę ci jakoś pomóc.

- Dobrze by było wiedzieć, co jest grane. Nie wiem totalnie nic. Czy mam zarezerwować miejsce w prywatnej klinice? - zapytał.

- Nie trzeba. Powinienem dostać wypis do końca tygodnia. - powiedziałem zgodnie z prawdą.

- Ok. Co z ochroną? Co z kwestią prawną? Co w ogóle ustaliliście. Wiem, że nie powinienem o to pytać, ale to moja praca.

- Ummm... Lepiej będzie, jak ustalisz wszystko z Louisem. Nie znam się na tych rzeczach. - przyznałem.

- Ok. Po prostu odpowiedź mi na kilka prostych pytań. Wróciliście do siebie? - zapytał, a ja potwierdziłem. - Będziecie razem wychowywać dziecko? - kolejne potwierdzenie. - Jaką jest oficjalna wersja?

- Wersja czego? - zapytałem.

- Zdajesz sobie sprawę, że obecnie wygląda to tak, jakby Louis porzucił ciężarną omegę, a to nie jest zbyt dobre wizerunkowo.

- Nie wiem. Nie chcę, żeby ludzie tak myśleli. Wymyśl coś, co będzie dobre dla Louisa. Tylko wcześniej podaj mi "oficjalną" wersję.

- Harry, nie obraź się, ale muszę o to zapytać. Czy zgodzisz się na testy ojcowskie? - zapytał.

W pierwszym momencie mnie zatkało. Trochę się wkurzyłem, ale po tym zdałem sobie sprawę z tego, że przecież nie mam nic na sumieniu.

- Nie ma problemu. Tylko chyba musisz to załatwić jakoś po cichu. To chyba też nie jest dobre wizerunkowo dla Louisa.

- Nie martw się tym. Wszystko załatwię.

- Czy Louis wie o tym? - zapytałem pełen obaw.

- Wie i nie zgodził się na testy. - przyznał Payne.

Jeszcze przez chwilę rozmawialiśmy o moich przemyśleniach co do przyszłości u boku Tomlinsona. Nie miałem pojęcia, że to będzie aż takie skomplikowane. Jakieś dokumenty o poufności, ochrona, plan marketingowy i inne pierdoły. W co ja się wpakowałem. Właśnie tego najbardziej się obawiałem. Przecież ja się na tym nie znam.


SecretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz