*Tak jak mówiłam pod koniec ostatniego tomu to ta część będzie o tym samym tylko z punktu widzenia Colette. A tak btw to sorki że tyle czasu nie było tej części ale weny nie miałam (najlepszą wenę mam wieczorem a teraz jest dokładnie 1⁵⁶ XD)
POV COLETTE
Gdy wstałam rano, jedyne co widziałam to biały, trochę pękniety sufit. Usiadłam na łóżku i spojżałam na zegar. Była dopiero 5⁰⁸! Prubowałam znowu zasnąć, lecz wogule mi się to nie udawało. O 5⁴⁶ postanowiłam że coś porobie, bo i to nie zasnę. Ale co? Znalazłam jakieś ciemno fioletowe i białe włóczki w szafce, więc postanowiłam że coś uszyje. O 9³⁵ opiekunki zwołały wszystkich na śniadanie. Puźniej o 11⁵⁴ wyszliśmy na dwór. Nie wiem dlaczego ale dzisiaj nikt się do mnie nawet słowem nie odezwał. Niestety, dzisiaj Edgar nie przyszedł. Czemu wszyscy mnie unikają? Gdy opiekunki zawołały byśmy wrócili, gdy ja podeszłam pod dzwi, nawet widząc mnie zamknęły mi je przed nosem i to na klucz. To są już chyba żarty! Nie wiedziałam co mam zrobić. Już wiem. Ucieknę! Na początek musiałam wejśc do swojego pokoju przez okno. Nie było to trudne,ponieważ pokój jest na parterze, a okno było otwarte. Gdy weszłam do środka szybko zabrałam wszystko co moje. Jedna zmienna bluzka z kołnierzykiem i długimi rękawami i zapasową parę spodni koloru ciemno fioletowego z różowymi paskami po boku. Wzięłam też scrapbook, długopis, oraz to co uszyłam. Czym kolwiek to było. Wyszłam przez okno, i przeskoczyłam przez płot. Lecz gdzie ja teraz pujdę? Edgar mówił coś o tym, że będzie mieszkał na drugim końcu miasta. Już wiem gdzie! Jeśli dobrze kojarzę, gdy byłam mała, niedaleko miałam dom. Zarzuciłam plecak na plecy, i zaczęłam iść w tamtą stronę.
*2 godziny później*
Gdy dotarłam w tamto miejsce zobaczyłam... Edgara! Zauważyłam że się z kimś kłucił. Był to chyba jego ojciec. Była tam też policja i jakaś kobieta o blond włosach. Możliwe że była to jego ciotka. Zrzuciłam plecak i schowałam się zza ścianą jednego z domów. W pewnym momencie, zauważyłam że ten facet prubuje ściągnąć kajdanki tak, żeby nikt nie zauważył. Jestem dobra w dopatrywanie szczegółów, więc zauważyłam też że przygotowuje się do biegu. Poczekałam kilka sekund a gdy zobaczyłam, że jest już całkiem gotowy do biegu. Bez myślenia pobiegłam tam i zdążyłam w idealnym momencie, ponieważ już prawie uderzył Edgara. Złapałam go za pięść i z całej siły popchnęłam do tyłu, a policjanci go szybko zabrali. Nagle poczułam że ktoś z zaskoczenia się do mnie przytulił z całej siły. Był to Edgar. Miał on łzy w oczach.
- Co-colette - powiedział niewyraźnie ponieważ łzy mu w tym przeszkadzały - co t-y tu rob-bisz?
-Hej Edgar - powiedziałam odwzajemniając uścisk - postanowiłam poprostu że zrobię to co ty.
- Czyl-yli co?
- Ucieknę.
- Ale dlacz-aczego?
- Nikt wogule nie zwracał na mnie dzisiaj uwagi. Czułam się, jakbym była powietrzem. Jedna z opiekunek zamknęła mi nawet dzwi przed nosem na klucz.
Łzy zaczeły mi kapać z oczu. Edgar to chyba poczuł, i przytulił mnie mocniej
- dzięk-iękuje.
- nie ma za co.
Po chwili Edgar zaczął mnie powoli puszczać. Wytarł nos i oczy o ręke. Nagle przyjechała jakaś kobieta o zielonych włosach, w różowej sukni.
- Carlitos! (Charlie po hiszpańsku, CHYBA🥲) Przyjechałam najszybciej jak się dało! Co się stało?!
- Nic poważnego. Już wszystko jest pod kontrolą.
- A kto to jest?
Kobieta o zielonych włosach wzkazała mnie palcem, po czym wszyscy się na mnie popatrzyli.
- To moja przyjaciółka.
- Chyba pierwszy raz w życiu nazwałeś kogoś przyjacielem.
- Bo mam takie prawo - powiedział przewracając oczami.
- jak się nazywasz?
- Colette... - wyjąkałam
- A masz nazwisko? - zaczęła dopytywać mnie kobieta z zielonymi włosami. Z kąd ona się urwała że się mnie o takie rzeczy pyta?! - I tak wogule gdzie są twoi rodzice?
- Nie mam nazwiska ani rodziców... (Uznajmy że jak nie ma się rodziców, to nazwiska też nie OK?)
- Coś się im stało?
- Gdy miałam jakieś 5 lat pojechałam z rodzicami do star parku, gdzie zginęli w pożarze....
- To przykre. Jeśli chcesz mogłabym cię zaadoptować.
- NAPRAWDE?! - nie mogłam po
wtrzymać się z szczęścia!
- Tak. Jutro jest sobota, więc pujdę pozałatwiać wszystko w urzędzie.
Nie mogę się doczekać. Będę miała mamę! I nie będe musiała tam wracać. Choć w sumie i to nie miałam takiego zamiaru. Wolałabym już żyć pod mostem niż z nimi. Kobieta z zielonymi włosami poszła porozmawiać z blond kobietą na osobności, zostawiając mnie z Edgarem.
- Czyli.... będziemy dalej przyjaciółmi?
Spojrzałam na Edgara. W pewnym momencie wbiegłam w niego, przytulając go, lecz stracił równowagę i wywaliliśmy się na ziemię. Odwzajemnił mój uścisk, więc wziął to chyba za tak.
- No dobra gołąbeczki.
Edgar popatrzył na zielono włosą kobietę wrogim wzrokiem. A ta jedyne co zrobiła to przewróciła oczami.
- Robimy tak że dzisiaj oboje śpicie u Charlie, a jutro colette pujdzie do mnie. Umowa stoi?
- stoi! - krzyknęłam.
To idźcie do domu coś zjeść i się napić, i nigdzie nie wychodźcie. Ja muszę coś załatwić. Powiedziała blond włosa kobieta.
- Chodź.
- Oki!
Pobiegłam szybko po plecak. I wróciłam do Edgara. Pokazał mi gdzie co jest. I zaprowadził mnie do jego pokoju. Położyłam tam plecak i poszliśmy do kuchni coś zjeść. Potem wróciliśmy do jego pokoju. Kazał mi tak zostać i powiedział że za chwilę wróci. Ciekawe o co mu chodziło? Wrócił z laptopem. (Mam nadzieję że nie pomyśleliście o czymś innym zboczuszki hihi🤭)
- Co oglądamy?
- Może jakiś horror?
- Lubisz horrory?
- Szczeże, nigdy nie oglądałam horroru.
- Ty tak serio?
- A czemu niby?
- Co powiesz na krzyk 6?
- Może być.
Edgar włączył film i usiedliśmy oparci o jego łóżko.
POV EDGAR
W pewnym momencie poczułem coś na ramieniu. Zerknąłem kątem oka, i okazało się że Colette zaznęła mi na ramieniu. Wyłączyłem laptop, i położyłem głowe na jej.-------------------------------------------------------
937 słów
Chyba jak na razie rekord.
CZYTASZ
Gdy Nasze Oczy Się Spotkały // וEdgarette•×
FanfictionColette jest 16 letnią dziewczyną mieszkającą w sierocińcu przez jej nieszczęśliwy wypadek w wieku 5 lat. Pewnego dnia gdy główna bohaterka siedziała na dworze, za bramą sierocińca spotkała podobnego po ułożeniu włosów chłopaka o imieniu Edgar. Jak...