3

76 5 5
                                    

Siedziałam przywiązana do krzesła. Moje ręce i ciało.. wszystko pokryte było czerwoną lepką krwią. Byłam przerażona. Pokoik w którym się znajdowałam był mały i najprawdopodobniej była to piwnica. Nagle tuż przed moim nosem pojawiła się czyjaś twarz. Była zmasakrowana, nie poznałam osoby.

-Nie pamiętasz mnie? -zapytał cichy chłopięcy głos. Przecząco pokręciłam głową. Chłopiec, a raczej jego zmasakrowane ciało zamachnęła się i uderzyło mnie w twarz. -Zapłacisz mi, wszystkim nam zapłacisz. -syknął i odsunął się lekko. Zaczęło przybywać ludzi, wszyscy byli z ranami na ciele wszyscy martwi. Wszyscy zginęli z mojej ręki. Przerażona próbowałam się wyrwać. Osób było mnóstwo, spuściłam głowę. Nie byłam w stanie patrzeć im w oczy.

Taka odważna nawet na nas nie patrzy.

 Tchórz.

Ciekawe czy nadal odczuwa satysfakcje...

Nagle poczułam jak robi mi się mokro pod stopami. Przerażona spojrzałam w dół. Krew zaczęła powoli zapełniać pomieszczenie. Mój oddech przyspieszył.

Boi się.

Boi się utonąć więc niech tonie.

Zaczęłam się rzucać ale przez to krzesło prawie się przechyliło i spadło. Odetchnęłam na spokojnie i zaczęłam myśleć. Nagle wszystkie osoby z pokoju zniknęły i przede mną stała tylko jedna. Patrzyła się na  mnie pustym spojrzeniem, a w jej czole znajdowała się wciąż świeża rana postrzałowa. To była Lara. Nie mogłam odwrócić wzroku coś kazało mi się na nią patrzeć.

-Ufałam ci.

Wyszeptała te słowa i zniknęła. Słyszałam w głowie głosy, szepty i krzyki które drwiły ze mnie i z mojej bezsilności. Krwi było coraz więcej sięgała mi już do kolan. Wiedziałam, że nie ucieknę. Dorwali mnie. Skrzywdzą mnie tak jak ja skrzywdziłam ich. Zamknęłam oczy i starałam się nie panikować. Po chwili krew sięgała mi już do brody. Musiałam zachować spokój, co zrobiłam to nie cofnę. Uspokoiłam się niemal całkiem ale wtedy pojawiła się przede mną Lara. Była wściekła, na jej twarzy widniała złość i rozczarowanie.

-Jesteś zbyt zepsuta aby ci pomóc.

Po wypowiedzeniu tych słów pchnęła krzesło do tyłu. Nagle znalazłam się pod krwią. Nie miałam jak się uwolnić, miała wrażenie, że im bardziej się szarpie tym więzy mocniej mnie ściskają. Przerażona próbowałam krzyczeć. Nagle zaczęłam spadać w dół. Nie byłam już przywiązana do krzesła. Ciężko oddychałam i próbowałam opanować szalejące serce. Nagle koło mnie przeszedł Five był starszy mógł mieć czterdzieści parę lat. Był zdenerwowany. Tuż za nim biegłam ja. To było wspomnienie.

-Proszę musisz mi to wybaczyć, przysięgam, że nie chciałam.-szłam za nim zrozpaczona.

-Tyle dla ciebie zrobiłem. Kierowniczka jest na mnie wściekła, a to wszystko przez twój jeden głupi pomysł. Czego ty nie rozumiesz ja muszę wrócić do rodziny, ostrzec ich przed apokalipsą.

-Obiecałeś, że tutaj zostaniesz, obiecałeś że zostaniesz ze mną.

Chłopak westchnął i przetarł twarz dłońmi.

-Zrozum, że możesz iść ze mną. Addie my możemy być razem jedyne czego chce to żebyś ze mną poszła. Proszę.

-Ale ja nie mogę zostawić komisji. Ty też nie. Uratowaliśmy ci życie. Gdyby nie ja nadal byś gnił w apokalipsie!-krzyknęłam ze łzami w oczach. -Nie bądź zaskoczony że tak reaguje. Obiecałeś mi coś.

-I nadal mogę dotrzymać słowa. -syknął.

-Ja czy twoja rodzinka. -syknęłam wściekła.

-Nie odpowiem ci na to. -odpowiedział i przetarł twarz. -Żałuje, że ci wtedy pomogłem. Mogłaś zginąć i byłby spokój. -syknął a ja poczułam jak rozpadam się na kawałeczki. Moje oczy zaszły łzami i stanęłam w bezruchu. Chłopak odszedł zostawiając mnie samą z błędami które popełniłam. Cały świat zaczął się rozpadać. Nic już nie zostało, nawet ja.

Knowledge IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz