pov Adeline
Siedziałam na krześle, a Ben zajmował się raną na moim policzku. Przemywał ją właśnie alkoholem i mimo, że strasznie mnie bolało nie myślałam o tym. Nie miałam na to czasu. Cały czas zastanawiało mnie kim byli ci ludzie i skąd nas znali? Czemu ten z długimi włosami powiedział do Bena, że wygląda lepiej niż martwy? I dlaczego mulatka wzięła mnie za dziewczynę Five'a. Nerwowo skubałam wargę i nawet nie zdałam sobie sprawy, że Ben coś do mnie mówi. Dopiero kiedy przycisnął wacik mocniej syknęłam i spojrzałam się na niego.
-Cholera, miało być delikatnie. -syknęłam czując okropne pieczenie.
-I byłoby gdybyś mnie słuchała. -mruknął pod nosem. -Mówię coś do ciebie od pół godziny, a ty tylko przytakujesz. Obudź się wreszcie.
-Oh przepraszam, że cię nie słucham panie "zawsze potrzebuje uwagi". -odpowiedziałam sarkastycznie. Ben wywrócił oczami i odszedł wyrzucając wacik do kosza.
-Nie ważne. Interesuje mnie bardziej czy raczysz mi wreszcie odpowiedzieć na pytanie. -powiedział i zaczął grzebać w plasterkach. -Znasz tego małego?
-Nie. Nigdy go nie widziałam. -parsknęłam cicho przypominając sobie słowa długowłosego do Bena. -A ty tego ćpunka?
Ben spojrzał na mnie tylko zirytowany i zakleił mi plasterek na policzek. Starałam się na niego wtedy nie patrzeć. Sprawa między mną, a Benem była.. całkiem ciekawa. Byliśmy razem przez dwa lata i nie był to dla mnie zbyt przyjemny związek. Był niezdrowy krzywdzący i jedyne co z niego wyniosłam to bliznę na boku. Nie żeby mi to przeszkadzało. Ludzie popełniają błędy. Nasz związek zakończył się jednak wtedy kiedy mocno się pokłóciliśmy. Chciałam wtedy zniknąć na zawsze i na kilka dobrych lat utknęłam w niewidzialności. Kiedy wróciłam nadal miałam ciało czternastolatki. Wtedy właśnie odkryłam, że kiedy znikam nie starzeje się. Czas się nie liczy. Całkiem jakby mnie nie widział.
-Nie zbliżaj się do nich Add. -powiedział nagle Ben. Spojrzałam na niego niepewnie. -Jesteś zbyt ciekawska i pewnie już o ty myślisz tak? -uniósł brwi i pytająco się na mnie patrzył.
-Nie twoja sprawa. -powiedziałam szybko i odeszłam od niego zostawiając go w pokoju samego. Mam wrażenie, że Ben nadal nie odszedł ode mnie psychicznie. Był zbyt przejęty. Za bardzo chciał mnie kontrolować. Nienawidziłam kontroli. Nikt nie miał prawa mówić mi co mogę,a co nie. Dlatego kiedy zniknęłam było tak fajnie. Mimo,że nikt mnie nie widział. Byłam jak duch.
Szłam właśnie korytarzem Akademii kiedy nagle Sloane złapała mnie za dłoń i wciągnęła do swojego pokoju. Zaskoczona sapnęłam cicho. Dziewczyna podejrzanie szeroko się uśmiechała.
-Masz chwilkę? Muszę ci coś opowiedzieć. -powiedziała podekscytowana i z uśmiechem usiadła na łóżku. Również lekko się uśmiechnęłam, ale mimo to podejrzliwie na nią spojrzałam.
-Miałam iść do ojca, ale może chwilkę poczekać. A o co chodzi? -zapytałam i również usiadłam koło niej. Sloane rzadko była uśmiechnięta w ten sposób. Ostatni raz była taka kiedy wyjechaliśmy nad jeziora. W wieku czternastu lat. Olśniło mnie. Oraz kiedy zobaczyła pierwszy raz Alexa.
-Kojarzysz tego dużego z krótkimi blond włosami? -zapytała podekscytowana, a ja wiedziałam, że miałam rację. Czyli o chłopaka chodziło. Pokiwałam potwierdzająco głową, a Sloane ucieszyła się jeszcze bardziej. -Kiedy uciekali z naszego domu uderzył mnie w twarz. -parsknęłam.
-No faktycznie, chłopak pierwsza klasa. -lekko zirytowana Sloane wywróciła oczami.
-Nie słuchasz mnie Add. Kiedy to zrobił przeprosił mnie i odgarnął mi włosy. -powiedziała, a jej oczy błyszczały. -Był taki miły i fajny. I chyba mnie też uważa za fajną. -kontynuowała, a ja z uśmiechem jej słuchałam.
CZYTASZ
Knowledge I
FanfictionAdeline i Five'a łączy współna przeszłość. Partnerstwo w komisji,wspólne misje i przeżycia to ledwie ułamek tego co przeżyli. Oboje mieli jednak różne priorytety w życiu. Ona uwielbiała pracować i zdobywać doświadczenie a on robił to tylko ze względ...