rozdział 18.

346 10 2
                                    

— Veronica, co za spotkanie — usłyszałam jego zachrypnięty głos.

Zapadła cisza. Spojrzałam na chłopaków a potem na niego.

— Michael — powiedziałam krótko.

— Nawet nie pozwoliłaś mi tego wytłumaczyć, skarbie. Tylko od razu zerwałaś. Wiesz jakie mi było przykro? — a on naćpany czy co?

— Widzę, że znalazłaś sobie nowych przyjaciół. Zostawiłaś Clarę i mnie.

— Słuchaj — odrzekł Theo — polecałbym ci się zamknąć i przestać nią manipulować.

— Ale czy ja nią manipuluje -- zapytał Michael z szerokim uśmiechem, który próbował być uroczy, ale widać było w nim coś zatrważającego. — Przecież to ona zawsze sama robi, co chce.

Spojrzałam na Michaela, widząc w jego oczach mieszankę złości i uporu. Wiedziałam, że to spotkanie musi być krótkie i zdecydowane.

— Michael, nie jesteśmy tu po to, aby rozmawiać o twoich relacjach z innymi ludźmi — wtrącił się Theo spokojnym głosem. — Musimy wyjaśnić kilka spraw dotyczących twojego zachowania w ostatnich tygodniach.

— Czyli, co? Znowu chcecie mi wmówić, że coś złego robię? — Michael wzruszył ramionami. — Veronica, przecież wiesz, że nic złego nie robiłem. Chciałem tylko sprawdzić, co się dzieje wokół.

Wiedziałam, że to był kolejny jego sposób na obronę, ale nie mogłam pozwolić, aby mnie to rozpraszało.

— Michael, twoje działania są poważnym problemem — powiedziałam zdecydowanie. — Musisz zrozumieć, że to, co robisz, jest nieakceptowalne.

— Ale dlaczego? Przecież wszyscy chcemy wiedzieć, co się dzieje — stwierdził z lekką irytacją w głosie.

— To nie o to chodzi, Michael — wtrącił się Theo. — Chodzi o sposób, w jaki to robisz. Twój sposób działania jest nielegalny i nieetyczny.

Michael wzruszył ramionami, wyraźnie nieprzekonany do naszych argumentów. Czułam, że muszę to zakończyć szybko.

— Michael, musisz opuścić to miejsce — powiedziałam stanowczo. — Nie możemy dłużej tego tolerować.

Michael spojrzał na mnie przez chwilę, a potem westchnął ciężko.

— Skoro tak uważasz, to nie mam wyjścia — odrzekł zrezygnowanie. — Ale zanim pójdę, chciałem ci powiedzieć, Veronica... żegnaj.

Wiedziałam, że to jego ostatnie słowa w naszej rozmowie. Theo i chłopacy byli gotowi, aby upewnić się, że Michael rzeczywiście opuścił to miejsce. Stałam w miejscu, patrząc, jak Michael powoli wychodzi z mojego życia.

Odczuwałam strach, ale zarazem ulgę po tym co mnie spotkało. Spojrzałam na resztę.

— A mogłem się go pozbyć — odparł Theo, odpalając papierosa — bo znając go, pewnie będzie jeszcze siedział nam na ogonie przez długi czas.

— A mogłem się go pozbyć — odparł Theo, odpalając papierosa — bo znając go, pewnie będzie jeszcze siedział nam na ogonie przez długi czas.

— Możliwe, ale przynajmniej na razie go nie ma — odpowiedział Lucas, patrząc za Michaelem, który zniknął za rogiem. — Musimy teraz skupić się na zabezpieczeniu naszego miejsca i upewnieniu się, że jesteśmy bezpieczni.

Theo skinął głową i zaciągnął się papierosem, wydychając dym w stronę nieba. Szliśmy do samochodów pomału, aby jak najszybciej potem wrócić do domu.

_____________________________________________________________________________

Gdy weszłam z Theo do domu, od razu usłyszeliśmy głos mojej mamy.

— Dlaczego co chwilę znikasz Vera? — Elizabeth zadała pytanie i oczekiwała jak najszybciej odpowiedzi.

— Niech się pani nie martwi — odrzekł Theo — jak jest przy mnie, to nic jej się nie stanie.

— Pilnuj jej, Theo. To jest moja prośba, chłopcze.

— Pilnuje jej, jest moim oczkiem w głowie — objął mnie, a moje policzku zaczęły piec od gorąca.

— Zane śpi, więc jak będziecie iść do pokoju, to musicie być cicho.

— Będziemy, będziemy.

Weszliśmy na schody i ruszyliśmy na piętro. Otworzyliśmy drzwi, po czym udaliśmy się do środka, zamykając je za sobą. Rzuciłam się od razu na łóżko, na co chłopak prychnął. Po chwili materac obok mnie ugiął się, a moja talia została objęta przez jego wytatuowaną dłoń. 

— Może na jakiś czas będziesz miała spokój, co nie znaczy że nie masz uważać, kwiatuszku — cmoknął mnie w głowę.

— Nie wiesz jaki jest Mike — spojrzałam na niego. Złapaliśmy kontakt wzrokowy. — Był trochę toksyczny. Był zazdrosny o moich kuzynów i przyjaciół. Ta, jak ich w ogóle mogłam mieć. Bo jak się dowiadywał, od razu kazał mi zrywać z nimi kontakty.

— No to to było mega toksyczne, nie że coś. 

— Wiesz co, dla mnie to było urocze że on się tak na mnie troszczy. Dopiero po zerwaniu zauważyłam jaki jest toksyczny.

— Bo nikt ci tego nie uświadomił — pogładził dłonią mój policzek. — Michael to jebany toksyk. Ale teraz masz prawdziwych przyjaciół, a co najważniejsze, mnie.

#1 Twist of fate - At the turn of loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz