Rozdział Pierwszy.

713 43 82
                                    

____________👋🏼👋🏼👋🏼____________

Była deszczowa, dość zimna, jesienna noc.
Godzina może lekko po dwudziestej pierwszej, jednak dokładnie nie był tego świadomy, gdyż przez promile i narkotyki panujące w jego organizmie dawno stracił poczucie czasu.
Wokół niego, prócz pojedynczych ulicznych odgłosów, była zupełna cisza.

Chłopak szedł sam, ponieważ jego kumple-Tom, Crabb oraz Goyle- rozeszli się już do swoich domów.
Blondyn w przeciwieństwie do kumpli, nie miał jeszcze zamiaru wracać do domu.

Niektóry myślą, że skoro ktoś kręci się wokół bloków, niebezpiecznych alejek, w większości zapełnionych ćpunami oraz alkoholikami, zapewne jest jednym z nich.

Otóż nic bardziej mylnego, Draco ma dużą posiadłość odziedziczoną w spadku po zmarłych rodzicach.

Jego ojciec-Lucjusz Malfoy, szanowany i bardzo wpływowy arystokrata- zmarł gdy Draco miał trzynaście lat.
Mężczyzna od dawna miał problemy z alkoholem. Zapił się na śmierć, gdy Draco miał zaledwie trzynaście lat i to na oczach chłopaka.

Jego matka-Narcyza Malfoy, zmarła za to gdy chłopak miał szesnaście lat, podczas gdy razem z Draconem wracała do domu.
Draco pamięta ten dzień jakby to było wczoraj. Wracali do domu rozmawiając i śmiejąc się po drodze, planowali przyjęcie urodzinowi Dracona, które wypadało akurat w najbliższy weekend.
Akurat pech chciał, że było ciemno, przechodzili przez pasy, wtedy w ich stronę zaczęło pędzić auto, którym jechał pijany mężczyzna. Narcyza, obroniła syna własnym ciałem. Kobieta zmarła na miejscu.

Draco, dla którego matka była jedyną osobą, której ufał w stu procentach, stał w szoku wpatrzony w martwe ciało matki. Jednak szybko opadł na kolana, nie interesując się nawet tym, że cały czas są na środku ulicy. Nie obchodziło go to.
Opadł na ciało matki i po prostu łkał, błagał gdzieś w głębi duszy aby zaczęła oddychać...

—Jeżeli kurwa jesteś taki wszechmogący, to spraw by żyła, kto jak kto ale ty do cholery powinieneś umieć takie rzeczy!

Krzyczał bezsilnie, w stronę „Boga" jednak wiedział, że takowy nie istnieje.
Zbyt wiele razy się do niego zwracał o pomoc. Zbyt wiele razy prośby zostały olane.

Mimo, że była późna godzina wokół nich zebrał się tłum przechodniów, Draco gdy tylko poczuł się na siłach zadzwonił na sto dwanaście.
Karetka wraz z policją były na miejscu po oko dziesięciu minutach.

—Jesteś spokrewniony ze zmarłą?

Spytal policjant, podchodząc do Draco aby go przesłuchać, inni zaś zajęli się zabezpieczeniem miejsca wypadku.

—Tak, to moja mama.

Odpowiedział dalej drżącym głosem, dalej to do niego nie docierało.

—Przykro mi w takim razie, czujesz się na siłach aby złożyć zeznania? Nie potrwa to długo.

Policjant poklepał go po ramieniu, Malfoy odpowiedział mu tylko kiwając głową zgadzając się na złożenie zeznań.

—Dobrze. Zatem, jak się stało?

—Wracaliśmy do domu, gdy przechodziliśmy przez pasy jakiś frajer jechał prosto w naszym kierunku, w dodatku najebany.

Policjant zanotował informację w zeszycie.

—A pamiętasz jak wyglądał?

—Nie.

Odpowiedział od razu, nie przyglądał się sprawcy, nawet nie myślał o tym w tamtym momencie.
Policjant spisał zeznania chłopaka, po czym puścił go a ciało kobiety zostało zabrana przez lekarzy.

Impossible |DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz