Rozdział Czwarty.

347 32 22
                                    

Harry zdążył akurat wejść do domu i ściągnąć buty wraz z kurtką, gdy poczuł wibracje w tylnej kieszeni swoich jeansów.
Wyciągnął telefon, a kurtkę sprawnie powiesił na wieszaku.

Nie zastanawiał się nawet sekundy. Widząc, wyświetlający się numer swojej jego rodzicielki odebrał od razu.

—Cześć mamo, stało się coś?

Spytał idąc w stronę kuchni. Miał w planach zrobić sobie herbatę i obejrzeć jakiś film bądź przeczytać książkę.
Z niewielkiego radia, które znajdowało się w ich salonie, rozlegała się cicha muzyka, którą brunet włączył po drodze, gdyż z salonu była prosta droga do kuchni.
Dając kobietę na głośnomówiący chłopak wlał wodę do czajnika a następnie zaczął ją grzać na herbatę.

—Cześć Harry, przepraszam, jeśli psuje ci plany.

—Nie przepraszaj, o co chodzi?

—Mamy dość ciężki przypadek. Chciałabym abyś i w tym przypadku pomógł. Co ty na to? Wielu ludziom pomogłeś, jesteś w tym dobry synku.

Chłopak nie myślał zbyt długo nad odpowiedzią. Chciał pomóc a skoro kolejny raz ma taką możliwość to zgodził się na to praktycznie od razu.

—Jasne, postaram się pomóc.

—Dziękuję, wiedziałam, że można na ciebie liczyć skarbie.

Powiedziała szczęśliwa, Harry nawet gdy obecnie nie wiedział matki mógł się założyć, że się uśmiechała. Wiedział to.

—Kiedy mam przyjść?

Spytał brunet zalewając wrzątkiem wcześniej przygotowaną szklankę z woreczkiem od herbaty.

—jutro z rana przyjedziesz razem ze mną dziś masz wolne. Tylko nie siedź długo abyś się wyspał.

—Jasne, spokojnie mamo.

Przewrócił oczami, w tym czasie zajął się też mieszaniem herbaty, do której przed chwilą wsypał łyżeczkę cukru.
Nie słysząc głosu kobiety pomyślał, że się rozłączyła, co potwierdziło się gdy spojrzał na ekran telefonu.

_____________________________

—Harry się zgodził, jutro z rana zabierze się ze mną.

Oznajmiła pani adwokat spoglądając na męża oraz drugiego policjanta.
Na reakcję James'a nie trzeba było czekać zbyt długo.

—Super, może wreszcie ktoś nauczy Cię pokory i ustawi do pionu.

Słowa te były skierowane do Malfoy'a, chłopak jednak zaśmiał się głośno kpiąc ze słów Pottera.
Nie mógł się powstrzymać, aby nie skomentować tego.

—Prędzej ja ustawię twojego synka do Pionu. Już mam wizję, jak leży nagi pode mną i...

Chłopak nie zdążył skończyć wypowiedzi, która swą drogą pobudzała jego bujną wyobraźnię.
Właściwie ta wizja jak syn policjanta leży pod nim, błagając go o więcej i więcej, jęcząc głośno jego imię..nie była zła a wręcz mu się podobała. Na samą myśl poczuł lekkie ciepło w podbrzuszu, przez k które zagryzł wargę, musiał jednak ogarnąć się zanim będzie za późno, bo skutymi kajdankami rękami sobie nie ulży.

—Tylko go tknij Malfoy, a obiecuję, że nie wyjdziesz stąd tak prędko.

Warknął James, grożąc chłopakowi, mężczyzna po chwili podszedł do blondyna po czym szarpnął go tym samym zmuszając chłopaka by ten wstał.
Malfoy nie mając większego wyboru wstał a następnie udał się z Potterem do swojej celi, w której został zamknięty.

Impossible |DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz