rozdział 21.

350 6 0
                                    

Kolejne dni, o dziwo mijały w spokoju. Nie bałam się, a po Michaelu nie było śladu. Było lepiej. Po prostu lepiej.

Oglądałam każda bliznę na ciele, na których kilka dni temu czułam delikatne wargi Theo.

Wyszłam na balkon i usiadłam na kanapie, po czym odpaliłam papierosa, zaciągając się nikotyną. Przybiegł do mnie Zane z miską owoców.

― Proszę, mama mówiła żebyś zjadła trochę witamin ― uśmiechnął się szeroko. Kochałam tego chłopca. Oczy miał po mnie, a włosy po Davidzie.

― Dzięki, maluchu.

― Theo dzisiaj przyjdzie? Gdzie jest David? ― nad odpowiedzią zastanawiałam się dłużej niż nad zadaniami na maturze z matematyki.

― Theo nie przyjdzie niestety, napisał mi że ma sprawy do załatwienia, natomiast David powinien wrócić za dwie godziny.

Zane skinął głową, przyjmując moje wyjaśnienie. Wzięłam kawałek jabłka z miski, którą mi przyniósł, i uśmiechnęłam się do niego.

― A teraz idź się pobawić, kochanie ― powiedziałam, głaszcząc go po głowie.

Kiedy Zane zniknął z widoku, wróciłam do swoich myśli. Zaciągnęłam się papierosem, czując, jak nikotyna koi moje nerwy. Przez chwilę zastanawiałam się, jak długo jeszcze będziemy mogli cieszyć się tym spokojem.

Wiedziałam, że to tylko chwilowe, że prędzej czy później przeszłość znów da o sobie znać.

Ruszyłam do szuflady i wyciągnęłam z niej mate i rzeczy, potrzebne do ćwiczeń. Potrzebowałam czegoś, co mi pomoże oderwać się od natrętnych myśli.

꧁꧂


Dwie godziny później drzwi frontowe lekko trzasnęły. W między czasie siedziałam w salonie, do którego wszedł David. 

― Gdzie ty się podziewałeś? ― podbiegłam do niego i mocno objęłam jego szyję. Podniósł mnie i obkręcił wokół własnej osi.

― Miałem pare spraw do załatwienia. Też dotyczące twojego bezpieczeństwa. No i dotyczące Michaela.

― Mogę wiedzieć, co się z tobą ostatnio dzieje brat? ― rzuciłam.

― Młoda...kurwa ja już nie wiem ― usiadł na kanapie i schował twarz w dłonie ― Po Julie mam pustkę.

Julie to była dziewczyna mojego brata. Nie wiem co się z nią teraz dzieje po ich zerwaniu. Zerwali dwa miesiące przed przyjazdem do Nowego Yorku.

― Jaką pustkę? Czekaj....

― Chyba wiem o czym myślisz ― spojrzał na mnie ― chcesz zapytać czy do kogoś teraz coś czuje?

― Ta. Wyjąłeś mi to z ust.

― W końcu jesteś moją  małą siostrzyczką, Verka. Ale jak chcesz wiedzieć to ci powiem ― wciągnął mocno powietrze po czym rzekł ― Zakochałem się z Victorii.

― Co ty gadasz...― zatkałam dłonią usta ― W sumie widać pomiędzy wami tą chemię. Nie ze coś, ale taka prawda. Musisz jej o tym powiedzieć.

― Ta i wyjdę na idiotę, bo nie będzie pewnie czuła tego samego do mnie.

― Nie wyjdziesz  ― wsparłam go trochę na duchu. Nie wiedziałam czy mu powiedzieć prawdę, czy siedzieć cicho. W końcu Vicky czuła do niego to samo. ― Obiecuję ci, że nie wyjdziesz na idiotę.

― Skąd ty to wiesz niby? ― spojrzał na mnie spod byka.

― Bo wiem. Uwierz mi, że tak jest.

― Dobra, ale nie wiem co robić. Co jej powiedzieć i w ogóle.

― O tym pomyślimy niedługo. A teraz idź do Zane'a, stęsknił się za tobą. 

Chłopak posłuchał się, wstał z kanapy i poruszył do pokoju młodego Sinclaira. Spojrzałam na moją rodzicielkę, gotującą coś w kuchni. Podeszłam do niej i ją przytuliłam.

― Coś się stało?

― Twój tata się przepracowuje. Mówi, że robi to dla naszego dobra, że zarabia dobre pieniądze. Ale bierze na siebie za dużą presję. 

― Spróbuję z nim porozmawiać. A jeżeli to nie pomoże, to poproszę kogoś z ekipy żeby to zrobił.

― Dziękuje córuś, że próbujesz  lub próbujecie pomóc.

― Wszystko dla rodziny, mamo.

Rozłożyłam talerze, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Od razu do nich ruszyłam, zaniepokojona głośnym pukaniem.

― Lucas? ― zapytałam zaskoczona po otwarciu drzwi. 

― Możemy porozmawiać? ― zapytał sucho. ― Jest David?


― Tak, jest. Zaraz go zawołam. Ale o co chodzi?

― Nie wiem jak to się stało, ale Michael znalazł nowych ludzi. Zaczyna mi sadzać kłody pod nogi. Próbuje wejść w moją przeszłość. Grozi mojej rodzinie.

― Spokojnie, Luke. Będzie dobrze. Theo wie?

― Wie, dlatego pojechał z Alex'em za miasto, żeby rozprawić się z tą sprawą. 

― Kiedy wróci? ― potarłam lekko dłonie.

― Niedługo. Za dwa, góra cztery dni.

― Nie wiem, dlaczego wy to wszystko robicie. Narażacie się, całą ekipę i rodziny dla uratowania mojego tyłka. 

― Sinclair, już ci to tłumaczyłem ― odparł chłopak ― jesteśmy ekipą, dla każdego jesteśmy jak rodzina. Wskoczymy za sobą w ogień, niezależnie od sytuacji.

― Chociaż nie każdy jest idealny, to i tak jesteśmy rodziną ― usłyszeliśmy głos mojego starszego brata. Wyszedł i zamknął drzwi ― Jak sytuacja?

― Przejebana ― odpowiedział Lucas, odpalając papierosa.

― Mike zniknął z miasta, a i tak ukazuje po sobie znaki ― wzięłam jednego papierosa od Lucasa, odpaliłam i zaciągnęłam się nikotyną. To samo zrobił David.

Noc już zapadła, a my staliśmy na balkonie, wpatrując się w migoczące światła miasta. Lucas, David i ja, trzy postacie z papierosami, które rozpraszały ciszę krótkimi rozmowami i dymem.

— Wiemy, gdzie przebywał Mike przed zniknięciem? — zapytałam, odwracając się do Lucasa.

— Mamy pewne tropy, ale są one rozproszone. Jego ludzie starają się unikać zauważenia, ale nic nie jest niewidoczne dla kogoś z odpowiednią determinacją — odpowiedział Lucas, wydmuchując dym.

David milczał, ale widziałam, że jego umysł pracuje na najwyższych obrotach. Jego zdolność do planowania i myślenia strategicznego była jednym z powodów, dla których nasza ekipa była tak skuteczna. Wiedziałam, że prędzej czy później znajdzie sposób, by zmusić Michaela do wyjścia z ukrycia.

— Trzeba będzie się podzielić zadaniami. Ja wezmę część śledzenia, a David będzie odpowiedzialny za logistykę i bezpieczeństwo rodziny — zaproponował Lucas.

David skinął głową na znak zgody. Wiedziałam, że na jego barkach spoczywa ciężar odpowiedzialności za nas wszystkich. Ja również musiałam być silna, nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla Zane'a.

— A ty, Sinclair, musisz być gotowa na każdą ewentualność. Theo i ja zrobimy wszystko, co w naszej mocy, ale musisz być przygotowana na najgorsze — dodał Lucas, patrząc mi prosto w oczy.

Poczułam chłód przenikający moje ciało. Przyszłość była niepewna, ale wiedziałam, że muszę być gotowa.

— Dam radę, Lucas. Damy radę razem — odpowiedziałam, starając się dodać sobie odwagi.

Kiedy rozmowa się zakończyła, wróciłam do środka. David i Lucas kontynuowali omawianie szczegółów planu, a ja postanowiłam zająć się Zane'em. Znalazłam go w jego pokoju, bawiącego się klockami.

— Cześć, maluchu. Jak tam twoje budowle? — zapytałam, siadając obok niego.

— Buduję zamek dla smoka! — odpowiedział z entuzjazmem.

Uśmiechnęłam się, patrząc na jego twarz pełną radości. To on był moim światłem w tych mrocznych czasach. Wiedziałam, że muszę chronić go za wszelką cenę.

— To świetnie, kochanie. Pamiętaj, że zawsze będziemy tu, żeby cię chronić — powiedziałam, tuląc go do siebie.

Wiedziałam, że teraz musiałam chronić nie tylko siebie, ale i swoją rodzinę. To będzie trudne, ale ze wszystkimi damy radę.

______________________________________________________________________________

cherriesatnight - 26.06.2024

Ostatnio nie miałam weny pisarskiej, więc przepraszam Mam nadzieje ze ten rozdział wam sie spodoba!!

#1 Twist of fate - At the turn of loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz