1. Sekret

759 22 6
                                    

                    ☆ Carmen ☆

Teraźniejszość:

Rodzice zawsze powtarzali mi i mojemu bratu, że sekrety i kłamstwa prowadzą do zguby. Mówili również, że milczenie jest złotem, a mowa srebrem, ale w wielu kwestiach nie powinni milczeć. Nigdy nie zrozumiem tego dlaczego tak bardzo bali się powiedzieć nam prawdę o swojej przeszłości, przecież nigdy byśmy ich nie oceniali, a o wiele łatwiej byłoby nam zrozumieć dlaczego świat wcale nie jest taki kolorowy jak wielce go pisali. Po części rozumiałam ich zamiary wiedziałam, że chcieli dobrze, że myśleli, że tak oszczędzą nam wiele problemów, ale odkąd oni nie żyją mam wrażenie, że z każdym dniem te problemy narastają.

Dzisiaj kończę dwadzieścia trzy lata, mój brat za miesiąc będzie miał już siedemnaste urodziny, a ich nie ma z nami od trzech lat. Policja do tej pory nie potrafi określić co się stało trzy lata temu w święta. To niby był tylko nieszczęśliwy wypadek, ale ja wiem, że wcale tak nie było. Wiem to, bo pamiętam ten dzień. Mam przed oczami obraz rodziców, którzy mówili nam, że wychodzą na kolację ze starymi znajomymi, ale w ich oczach dostrzegłam wtedy smutek, żal i pożegnanie. Oni wiedzieli.. mieli przeczucie, że nie wrócą, a mimo wszystko wciąż milczeli. Nigdy nie zrozumiem i nie wybaczę im tego, że nie powiedzieli nam prawdy. Bo ta prawda mogłaby się okazać rozwiązaniem wielu kwestii.

Pamiętam ten przeklęty dzień, kiedy odebrałam w nocy telefon z informacją, że zginęli w wypadku samochodowym, że niby auto samo zapłonęło. Pamiętam jak wtedy płakałam, jak bałam się reakcji brata, bo przecież on miał tylko czternaście lat, on potrzebował rodziców bardziej niż ja. Nie zasłużył na to aby zostać sam. W teorii miał mnie, to ja go wychowywałam, ale to nigdy nie będzie to samo co z rodzicami.

A teraz właśnie siedziałam w kuchni trzymając w dłoniach białą kopertę, która była zaadresowana do mnie, bynajmniej moje imię znajdowało się na jej środku. Zegar wskazywał godzinę szóstą rano, była sobota, a ja zbierałam się aby iść pobiegać z naszym psem Bletką, była to młoda suczka dobermana. Takie moje marzenie z dziecięcych lat, na które nigdy rodzice się nie zgodzili, ale nie chcieli też nigdy nam wyjaśnić dlaczego nie możemy mieć psa. Unikali tematu bo tak było łatwiej.

Siedziałam przy blacie kuchennym i zastanawiałam się, kto wysłał mi ten list i co jest w środku. Miałam przeczucie, że ten kawałek papierku przyniesie wiele kłopotów i, że powinnam była go wyrzucić, ale jakiś głos w mojej głowie się buntował.. chciał wiedzieć co jest w środku. Walczyłam sama ze sobą, nie potrafiłam wybrać. W końcu udało mi się zebrać w sobie resztki odwagi i otworzyłam kopertę. W niej znalazłam czarną kartkę, a na niej białą treść.

To zwiastuje kłopoty Carmen.

Głos w mojej głowie powtarzał te słowa jak mantrę. Całe moje ciało próbowało pokazać mi, że to zły pomysł, że nie powinnam zaglądać do środka, ale jednak nie potrafiłam się temu oprzeć.

~ Droga Carmen.

Wszystkiego Najlepszego! To tak na samym początku. Skoro czytasz ten list muszę cię powiadomić, że wciąż cię obserwuje mój drogi lisku. Masz charakterek, tego nie można ci odmówić. Pewnie zastanawia cię kto jest adresatem i po co to wszystko, ale niestety cię zasmucę.. To jeszcze nie pora na takie informacje. Wiem, że szukasz rozwiązania wielu kłamstw i zatajonej przeszłości swoich rodziców, a ja znam na wiele twoich pytań odpowiedzi. Czas nie gra na twoją korzyść i sama to czujesz. Wiesz, że coś jest nie tak i masz przeczucie, że ten świat nie jest taki piękny. Nie musisz się mnie obawiać albo i musisz zależy jak na to spojrzysz. Możesz dać się wciągnąć w grę i odkryć kim jestem oraz dostać swoje odpowiedzi lub teraz spalić ten list i nigdy do niego nie wracać. Ale. No właśnie jest takie jedno "ale", które i tak cię dopadnie prędzej czy później. Bo przeszłość zawsze w końcu nas dogania. I często płacimy za nieswoje błędy. Zrobisz jak uważasz lisku.

Jeszcze raz Wszystkiego Najlepszego, oby twój mały sztylecik, który zawsze przy sobie nosisz nigdy nie zginął, a jeśli Ci się znudzi, to w twoim pokoju pod poduszką masz nowy.

                                                    F.  ~

Czytałam i zaczynałam pojmować, że treść, którą właśnie zobaczyłam nie jest normalna. Ktoś mnie obserwuje? Ktoś był w naszym domu? Kiedy? Popędziłam na piętro do swojej sypialni aby się upewnić, że to tylko kłamstwo. Podniosłam poduszkę i wtedy to ujrzałam. Małe pudełeczko w kształcie liska. Drżącą dłonią wyjęłam je z pod poduszki i delikatnie uchyliłam wieczko. Serce obijało mi się o żebra, czułam strach, ale i coś jeszcze.. coś czego nie potrafiłam rozgryźć. Zerknęłam w stronę okna, ale nikogo nie było widać. Podeszłam bliżej i dokładnie sprawdziłam każdy szczegół przy tym oknie. Zero śladów włamania.

Usiadłam na łóżku i ponownie ujęłam w dłonie pudełeczko, a te jakby parzyło mnie w palce. Strach i adrenalina zaczęły się mieszać, a do głowy dochodziły dziwne wibracje. Uniosłam wieczko pudełka i ujrzałam mały nożyk, był piękny.. przyciągał swoim wyglądem. Jego rączka była wykonana z czarnego drewna, idealny szpic, a na samym początku sztyletu znajdował się wygrawerowany lis. Chwyciłam go w prawa dłoń.. pasował idealnie. Jakby ktoś wykonał go specjalnie na wymiar mojej dłoni. I wtedy mnie olśniło. Zerwałam się na równe nogi i pobiegłam do pokoju Archiego. Wpadłam tam tak szybko jak tylko się dało, ale chłopak na całe szczęście spał. Poczułam ulgę.

Wtedy telefon w mojej kieszeni wydał dźwięk powiadamiający mnie o wiadomości. Sądziłam, że to może ktoś z życzeniami, ale wyświetlił mi się numer nieznany. Otworzyłam ową wiadomość i mnie zamurowało.

F:

— Nie mam zamiaru was skrzywdzić, możesz być spokojna lisku. Miłej zabawy dzisiaj wieczorem. Pamiętaj weź swoją nową zabawkę nigdy nie wiesz kiedy się przyda. Do zobaczenia niebawem.

Serce znowu mi przyspieszyło i zaczęło robić mi się słabo. Skąd wiedział.. I kim był? Potrzebowałam ochłonąć.. musiałam się uspokoić. Nie mogłam dać się ponieść emocją. Musiałam ogarnąć to wszystko na spokojnie. On wiedział wiele, musiałam dać się wkręcić w jego grę aby poznać prawdę. Wróciłam ponownie do kuchni, moje nogi były jak z waty, ale nie mogłam się poddać, nie miałam siły aby iść pobiegać. Zgarnęłam list i ruszyłam na dół do piwnicy na mini salkę treningową, musiałam się wyżyć. Miałam ochotę coś rozwalić pozwolić emocją wylecieć. To miał być dobry dzień, miałam go spędzić z bratem, a później ze znajomymi na imprezie. Młody miał iść do kumpla, a aktualnie wszystko szło nie tak jak miało.

Podeszłam do worka treningowego i gołymi pięściami zaczęłam w niego uderzać.. nie czułam nic. Zero bólu, tylko złość. Jej musiałam się pozbyć. Musiałam stać się ponownie tą wersją siebie, którą stłumiłam po śmierci rodziców. Musiałam wrócić do bycia bezwzględną.

Buziaczki:*** i do następnego ♡♡♡
Dajcie znać jak wam się podoba pierwszy rozdział.

CO SKRYWA PRZESZŁOŚĆOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz