3. Impreza

379 14 2
                                    

                     ☆ Carmen ☆

Teraźniejszość:

Przez dłuższą chwilę siedziałam w swoim pokoju trzymając sztylet w dłoniach, kilka kropel mojej krwi spadło na jego ostry czubek. W mojej głowie krzątało się wiele pytań, a na żadne z nich nie miałam odpowiedzi. Zerknęłam w końcu na zegarek i dopiero wtedy do mnie dotarło, że dochodzi już godzina jedenasta, a to oznaczało, że siedziałam tak już prawie dwie godziny. Wyłączyłam się, nie potrafiłam się ruszyć.. nie potrafiłam rozgryźć swojego stanu. To, że ten człowiek był w moim domu nie dawało mi spokoju, bo jakim cudem się tutaj dostał?

Kamery.. przecież w domu kamery!

Znowu zerwałam się do biegu, w pokoju ojca był cały system naszego monitoringu. Pierwszy raz czułam, że w końcu może się on na coś przydać.. na coś pożytecznego. Wybiegłam z sypialni na korytarz i skierowałam się na sam jego koniec.. to właśnie tam było biuro ojca. Już miałam położona rękę na klamce i miałam ją nacisnąć aby wejść do środka, ale wtedy usłyszałam głos młodszego brata.

— Carmen wszystko gra? Ty krwawisz. — Jego oczy wskazywały na to, że dopiero wstał, ale gdy dalej się im przyglądałam widziałam, że się bał. Wtedy spojrzałam na swoje poranione kostki. Wciąż były od krwi chociaż ta już nie leciała, nie wyglądało to zbyt dobrze.

— Tak Archi, robiłam trening na dole, musiałam.. poćwiczyć. — Starałam się go uspokoić, nie mogłam mu powiedzieć prawdy. On nie musiał wiedzieć tego co ja.. Tak był bezpieczniejszy.

— To nie wygląda jakbyś robiła trening. — Odparł niepewnie wciąż mi się przyglądając, badał czy mówię prawdę. Przecież mówiłam, bynajmniej częściową.

— Serio, spokojnie po prostu chciałam zrobić go beż rękawic stąd ta krew. Nie musisz się martwić, nikogo nie pobiłam ani nie zabiłam.

Jeszcze.

— Po co idziesz do biura ojca? — Młody był cwany, nie dawał się tak szybko zbyć, musiałam coś wymyślić aby go jakoś uspokoić.

— W nocy słyszałam jakby coś chodziło mi koło okna, chciałam sprawdzić na kamerach czy tylko mi się wydawało czy może ktoś próbował się włamać, a ja go spłoszyłam bo wstawałam do toalety.

Kłamca. Kłamca. Kłamca.

Pierwsze kłamstwo padło z moich ust, a ono pociągnie za sobą pasmo kolejnych. Musiałam uważać na to co mówię i w jaki sposób. Archi miał coś z naszego ojca, jemu zawsze coś nie grało, wszędzie widział spisek i był ostrożny. Dzięki temu nie wplątywał się w kłopoty, dobierał ostrożnie znajomych, uważał aby nie narobić problemów. Był moim przeciwieństwem, ja zawsze byłam roztrzepana, nie uważałam na to co mówię, wiecznie szukałam kłopotów i się w nie pakowałam, zmieniałam znajomych non top jeśli ktoś mi przestawał pasować. Nie byłam osobą, której można było powiedzieć co ma robić, to ja decydowałam o wszystkich sama. Przez to wiele razy kłóciłam się z rodzicami, był moment gdzie chcieli odesłać mnie nawet do szkoły z internatem bo już nie dawali sobie rady. Ostatnie kilka miesięcy przed ich wypadkiem było najgorsze, w teorii byłam już dorosła i niezbyt wiele mogli mi coś zrobić. Mimo tego jaka okropna byłam zawsze mogłam na nich liczyć, nigdy nie pokazali mi, że mnie nie chcą, że żałują, że się urodziłam. Jednak wielu rzeczy żałuję.. momentów kiedy byłam tak okropna, chciałabym móc ich przeprosić i znów powiedzieć, że ich kocham, ale ich już nie ma, a czasu nie da się cofnąć.

— Okej, niech Ci będzie. Idę wziąć prysznic i zjeść śniadanie. Później wychodzę do Scota i zostaje u niego na noc, a i wszystkiego najlepszego siostra. Zaczekaj mam coś dla ciebie. — Cieszyłam się, że mi odpuścił i nie drążył dalej tematu.

CO SKRYWA PRZESZŁOŚĆOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz