9. Inna perspektywa

231 13 1
                                    

                 ♤ Nieznajomy ♤

Właśnie siedziałem w pracy, o ile można było nazwać to siedzeniem. Bardziej określił bym to jako przyczajenie się na jednego mężczyznę. Byłem w jego domku letniskowym, całkowicie oddalonym od miasta i jakiej kolwiek ludności. Czekałem, aż Mortimer przekroczy próg swojego domu. Miał się tutaj pojawić zresztą jak co tydzień zostawiając parę swoich łupów w postaci ludzkich części ciała dokładniej należących do kobiet, które pierw gwałcił.

Nienawidziłem takich ludzi, rodzice nigdy nie byli świeci, ale nauczyli mnie odróżniać tych z pod ciemnej gwiazdy od tych, którzy mają najgorsze miejsce w piekle. To oni szkolili mnie na płatnego zabójcę, tak to właśnie po nich odziedziczyłem. Aktualnie moi rodzice mieszkają daleko stąd, a ja przejąłem ich zlecenia. Teraz to ja oczyszczałem ten świat z potworów.

Usłyszałem dźwięk samochodu, który podjechał pod domek letniskowy. Byłem już przygotowany na wszystko, ale nie na to, że dostanę wiadomość. Zwrotną od mojego liska. Pisałem do niej czy ma jakieś plany na wieczór, ale nie liczyłem na odpowiedzieć, dobrze wiedziałem jednak co ma w planach. Mój mały lisek nie była tak ostrożna jak jej się wydawało.

Lisek.:

—Przesłano zdjęcie.

Nieznajomy.:

— Dzidzia nie mogę teraz, jestem w pracy.

Odpisałem szybko i zablokowałem telefon. Usłyszałem zbliżające się kroki. Mortimer wszedł tak jak zwykle, wyłączył alarm, który tak naprawdę chwilowo był podstawiony, ale on nie miał o tym pojęcia, był tak głupi i ślepy. Tak obrzydliwy i właśnie w tym momencie wiedziałem co muszę zrobić.

Chciał zapalić światło w domku, ale ku jego zdziwieniu to się nie udało. Wtedy zacząłem przemieszczać się w jego stronę. Nie słyszał mnie ani nie widział, a ja karmiłem się jego strachem, czułem jego okropny zapach, słyszałem jak ciężko oddycha. Wyciągnął swój telefon i chciał wybrać numer, wtedy oddałem pierwszy strzał prosto w komórkę, zahaczając również o palce. W całym domu rozległ się krzyk. Włączyłem jednym przyciskiem parę czerwonych świateł aby dodać klimatu.

— Kto tu jest?! Czego odemnie chcesz?

— Och biedny, bezbronny Mortimer. — Mój głos był cyniczny.

— Ki.. kim jesteś? Mam kasę, ile chcesz to zapłacę!

— Nie chcę twoich brudnych pieniędzy, chcę abyś cierpiał. — Rozległ się kolejny dźwięk wystrzału. Tym razem trafiłem w jego ucho. Płacz z krzykiem mieszał się w pomieszczeniu.

— Już nie dramatyzuj, ty robiłeś gorsze rzeczy kobietom, czyż nie? Nie bądź hipokrytą!

Zbliżyłem się do niego i wbiłem mu nóż między żebra, odkręciłam go aby rana była otwarta i bardziej bolała. Szkarłatna ciecz skąpała na moje dłonie.

— I jeszcze na dodatek splamiłeś mnie swoją krwią! Obiecuje Ci, że dzisiejszej nocy będziesz błagał aby szybko umrzeć.

Pchnąłem go na ziemię i chwyciłem jego nogi zacinając go do jego własnej piwnicy.

Czas się zabawić.

Na dole przygotowałem sobie wszystko co niezbędne aby wykończyć tego skurwysyna. Będzie cierpiał, tak samo jak każda z tych niewinnych kobiet, tylko dlatego, że mu zaufały.

Wciąż leżał na ziemi i zwijał się z bólu. Chwyciłem jego stopy i owinęłam sznurkiem poczym przebiłem je hakiem i podciągnąłem do góry całe ciało. Jego głos rozpaczy, bólu i błagania o litość brzmiały jak najlepsza synfonia dla moich uszu.

— Gotowy na dzisiejsza zabawę wieczoru?

Próbował coś odpowiedzieć, ale brzmiało to jak bełkot. W sumie nie ważne co by to było, nie miałem zamiaru nawet słuchać jego marnych słów. Chwyciłem za nóż I odciąłem mu język abym nie musiał tego słuchać.

— Bez tego nawet nie będziesz mógł krzyczeć. — Przykucnąłem przed nim wpatrując się mu w oczy, w moich widać było ogień, chęć zemsty, w jego strach, ale i on pomału wygasał.

Podciągnąłem jego ciało jeszcze wyżej i rozciąłem mu koszulkę. Wtedy zaczynała się dalsza część zabawy. Zacząłem ciąć kawałek po kawałku jego skóry. Miałem idealną precyzję, nie jeden rzeźnik mógłby mi jej pozazdrościć. Jego nieme krzyki próbowały przedrzeć się przez mury domku, ale nikt go tutaj nie usłyszy.. nie na takim odludziu. Jego ciało całe krwawiło, a on opadał z sił. Chwyciłem pile elektryczna i podciąłem mu ścięgna Achillesa. Łzy spływały w dół, kapiąc na ziemię i mieszając się z krwią.

Czułem się świetnie, uwielbiałem to robić. Oni zasługiwali na o wiele gorsze rzeczy niż, te które robie im ja. Przyglądałem się temu jak Mortimer cierpiał i umierał na moich oczach. Chwyciłem za mały scyzoryk i pozrywałem mu wszystkie paznokcie u rąk, później poodcinałem resztę palców i zostawiłem jego ciało w piwnicy.

Po godzinie byłem w domu aby się ogarnąć i ruszyć odnaleźć mojego liska na imprezie. Wiedziałem do jakiego klubu poszła, wiedziałem to bo byłem jego właścicielem. Bywała tam kiedyś dość często wraz ze swoją przyjaciółką Avą. Teraz zdarzało się to o wiele rzadziej. Jednak kiedy tylko dowiedziałem się, że ona się tam wybiera musiałem przyjechać i ją zobaczyć. Podejrzewałem, że będzie wypita i mnie rozpozna. Nie myliłem się.

Siedziałem na stołku barowym popijając wodę z cytryną. Wtedy ją zobaczyłem, tańczyła w tłumie razem z Avą. Bawiła się świetnie, jakby nikogo nie było wokół. Śpiewała i skakała do piosenek. Jej czoło pokrywały kropelki potu. Włosy miała delikatnie zakręcone, a satynowa czarną sukienka idealnie pasowała do jej charakteru i figury.

Chyba wyczuła moje spojrzenie bo jej oczy skierowały się prosto na mnie. Nim się obejrzałem stała tuż przede mną. Była zła i taka pewna siebie. Jej piękne czarne oczy były lekko zaczerwienione od alkoholu. Była niższa odemnie o głowę, mimo wszystko odwagą jej nie opuszczała.

— Spokojnie, jak chciałaś na ostro wystarczyło powiedzieć. — Uśmiechnąłem się do niej pewnie, a to wkurzyło ją jeszcze bardziej.

— Uważaj na to co kurwa mówisz!

—Chyba mnie z kimś pomyliłaś.

— Przestań pierdolić, to Ty nachodzisz mnie w moim domu! Poznaje tą bluzę! — Była zła, ponownie uderzyła w mój tors, a ja nawet nie drgnąłem, jednak śmiało mogłem przyznać, że te malutkie rączki mają sporo siły.

— Muszę cię zasmucić, ale nie uganiam się za gówniarami z niewyparzonym językiem i brakiem kultury. — Wycedziłem ironicznie przez zęby.

— Przepraszam za nią, ostatnio ma dość trudny okres. Musiała pomylić cię z kimś innym. — Wtrąciła się nagle jej przyjaciółka, spojrzałem na nią. Bawiło mnie to małe przedstawienie.

—  Spoko nie ma problemu. Każdy czasem ma w życiu gorszy okres. — Odpowiedziałem pewnie, puszczając oko do mojego liska, a kiedy ona już się odwróciła dodałem jeszcze —  Czasami jest to mały niesforny lisek, prawda Dzidzia?

Widziałem ten błysk w oku i chęć mordu i byłem już pewien, że ona nie odpuści i mnie odnajdzie, tylko nie jest przygotowana na to, że to ja pociągam za sznurki. Nim się odwróciła w moja stronę całkiem, mnie już tam nie było. Wyszedłem na zaplecze i skierowałem się do prywatnego pokoju. Obserwowałem ją. Widziałem jak szuka mnie wzrokiem pośród tłumu.

Och lisku, jeszcze trochę, a nie będziesz mogła myśleć o nikim więcej prócz mnie.

Buziaczki I do następnego:***
Jeśli się podoba zostaw komentarz I głos ♡♡♡

CO SKRYWA PRZESZŁOŚĆOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz