Nic nie zadziałało.
W sensie...
Może i zasnąłem szybko ale znowu śniły mi się koszmary.Przez to odechciało mi się kiedykolwiek znowu iść spać.
Kai pewnie już wstał, bo nie było go w pokoju.
Poszedłem do łazienki i umyłem zęby oraz twarz.
Ubrałem strój ninja a na to zieloną bluzę, bo było mi trochę zimno.
Ale nieważne.Poszedłem do kuchni i zrobiłem sobie płatki z mlekiem.
Oczywiście zjadłem ich mało, bo nie lubiłem jeść z rana. Kiedyś w ogóle nie jadłem śniadań.-Siema- powiedział Cole, który właśnie wszedł do kuchni.- Co tak mało jesz?
-Siema- odpowiedziałem.- Miałem pełną miskę ale już zjadłem.
Musiałem skłamać.
Nie chciałem kolejnych kłótni.
-A dobra to spoko- powiedział.- A tak w ogóle to gdzie Kai?
-Chywk twenuje- powiedziałem z pełną buzią.
-Lloyd błagam cię- zaśmiał się Cole.- Nie mów z jedzeniem w buzi.Przełknąłem jedzenie i odparłem:
-Chyba trenuję.
-Dobra, to ja lecę- odpowiedział i wyszedł.
Włożyłem miskę do zlewu i wyszedłem.Poszedłem do swojego pokoju, wziąłem jakąś książkę i zacząłem czytać.
Nie potrafiłem się na niej skupić.
Końcowo odłożyłem tą książkę i zacząłem chodzić po pokoju.A tak po prostu bez celu, bo czemu by nie.
Ale ze mnie romantyk.
Chwila...
Czemu akurat do tego nawiązałem.
To w ogóle nie ma sensu ale nieważne..Usiadłem na parapecie i zacząłem patrzeć w okno.
A tak po prostu bo czemu by nie.Na mojej komodzie leżały tabletki nasenne które zażyłem wczoraj.
A gdyby tak...
Nie, Lloyd.
Nic nie zrobisz. Nie możesz, obiecałeś im przecież że nic sobie nie zrobisz.A może jednak...
NIE.
Nie możesz.A może jednak?
NIE.
NIE NIE NIE.DOŚĆ TEGO.
OBIECAŁEŚ IM COŚ LLOYD.
Nie zrobisz już sobie nic.A....
nie.
Nie.A MOŻE JEDNAK TAK?
Tak.
Zdecydowanie.
Zrób to.
Skończ to wszystko.
Skończ to całe cierpienie.
Może z dziadkiem będzie ci lepiej...Poszedłem do kuchni po wodę.
Położyłem ją na komodzie i wyjąłem tabletki.
Ile ja mam tego wziąć
6? A może od razu 8.
Dobra biorę 7 bo jest pomiędzy 6 a 8.Wysypałem sobie siedem tabletek i zacząłem je brać.
Jedna po drugiej.
Kiedy skończyłem je brać poczułem że kręci mi się w głowie.
Chyba upadłem...
Trafiłem świadomość.
Zauważyłem kogoś nad moim łóżkiem.
Przecież ja im obiecałem, że nic sobie nie zrobię...
Jednak znowu coś odwaliłem.
Znowu zrobiłem sobie krzywdę..
Nic już więcej nie pamiętam.Ale spotkalem dziadka.
Rozmawiałem z nim.
CZYTASZ
Fałszywy Uśmiech - Lloyd Montgomery Garmadon
Fanfiction-Ty nie jesteś każdy!- krzyknął Kai. -Wiem! Wiem że jestem inny... i tak już będzie. Nie pasuję do tego świata- odezwałem się i wyszedłem. Każdy myśli że bycie zielonym ninja jest super. Oh jak bardzo się mylą. Tw: sh, ed, ataki paniki 𝑫𝒍𝒂 𝒘𝒔𝒛...