-Gdzie ja jestem?- pomyślałem.
Gdzie ja byłem... To nie wyglądało jak mój pokój.
-Witaj Lloydzie Montgomery Garmadonie- odezwał się jakiś głos.To był on.
Pierwszy Mistrz Spinjitzu.
Mój dziadek.
-Pierwszy Mistrz Spinjitzu....- zacząłem.
-Nie mów tak do mnie- odpowiedział.- Możesz mówić do mnie ,,dziadku".
-Dlaczego tu jestem?... Co się stało?- zapytałem.
-Próbowałeś odebrać sobie życie- powiedział i spojrzał mi się w oczy.- Co się dzieje?
-Jest bardzo źle. W sensie było. Ostatnio się polepszyło ale gdy zobaczyłem te tabletki to nie wytrzymałem...- tłumaczyłem.
-Teraz musisz się obudzić- rozkazał mi.. dziadek? To było dziwne mówić tak do twórcy całego naszego świata.
-Dlaczego?- zapytałem.
-Przyjaciele na ciebie czekają. Jak się teraz nie obudzisz to już możesz nigdy się nie obudzić- powiedział.O serio?
To świetnie.
Znaczy co.
Kto to powiedział? To wcale nie byłem ja.Ale nieważne.
Obudziłem się.
Udało mi się.***
Na początku jak się obudziłem to mało co widziałem, czarne plamki zasłaniały mi wszystko.
Gdy zamrugałem zobaczyłem że nie jestem w swoim pokoju.
Ja byłem w szpitalu.
Czyli znaleźli mnie.
Na ręce miałem wenflon. Byłem podłączony do kroplówki i jakiś maszyn.Do sali właśnie wszedł tata. A za nim reszta ninja + Wu.
Zamknąłem oczy
Chciałem udawać że śpię, bo nie miałem ochoty z nimi gadać.Takim oto sposobem słyszałem wszystko co mówili:
-Który z was go znalazł?- zapytał tata.
-Ja- odezwał się Kai.- Wszedłem do pokoju bo chciałem coś z nim porobić, ale on leżał ledwo przytomny na podłodze.
-Wiesz co on zrobił?- zapytał Jay.
-On...- zaczął Kai ale nie mógł wydusić z siebie słowa.
Zraniłem go.
To moja wina.
-On zażył tabletki nasenne- dokończyła za niego Nya.
-Ile tego wziął?- zapytał tata. Boże ile on tych pytań zadaje?
-Nie wiem. Mam opakowanie, czy ktoś z was brał kiedyś te tabletki?- zapytał Kai.
-Lloyd wziął nowe opakowanie- odpowiedział Wu.
-Dobra. Tu jest 30 tabletek. Zostały tylko 23 tabletki- odpowiedział Kai.
-Czyli wziął ich 7- wtrącił się Cole.
-Ale naraz?- zapytał Zane.
-No chyba tak- odpowiedziała Nya.Nastała cisza.
Nikt już nic nie mówił więc postanowiłem
,, obudzić się".
Powoli zacząłem otwierać oczy.
I zobaczyłem tatę.
-Lloyd- powiedział tata, zwracając na siebie całą moją uwagę.
Podszedł bliżej i przytulił mnie.
Tak po prostu, bez żadnego słowa.
Tata spojrzał się na Kai'a i odsunął się ode mnie.
Kai poszedł bliżej.
-Co ty sobie myślałeś, debilu?- zapytał Kai.
-Ja...- zacząłem.
-Nie przerywaj mi- odpowiedział.- Lloyd przecież ja cię nie mogę stracić. Jesteś dla mnie najważniejszy.. proszę obiecaj że nigdy już tak nie zrobisz. Błagam cię.
Jesteś dla mnie jak młodszy brat, nie mogę cię stracić naprawdę...Zatkało mnie.
On się tak bardzo o mnie martwił.
Zawaliłem. Znowu.
-Jesteś na mnie zły?- zapytałem.
-Oczywiście, że nie! Nie mam powodu aby być- uśmiechnął się i pojedyncza łza spadła mu po policzku.
-Nie płacz- odpowiedziałem.- Nie lubię kiedy płaczesz, ale kocham kiedy się uśmiechasz.
-Ja mam tak samo, wiesz? Kocham widzieć uśmiech na twojej twarzy. A kiedy płaczesz to zrobię wszystko byle byś był szczęśliwy- powiedział.
-Nikt nie jest na ciebie zły- oznajmił Wu.- Musisz nam tylko powiedzieć, dlaczego to zrobiłeś. Razem pomożemy ci, tylko powiedz nam co jest.
-Nie możemy pogadać o tym kiedy on dojdzie do siebie?- zapytał Kai.
-Możemy ale...- nie dokończył Wu.
-Nie będziemy z nim teraz o tym gadać. On najpierw ma dojść do siebie- powiedział Kai.
CZYTASZ
Fałszywy Uśmiech - Lloyd Montgomery Garmadon
Fiksi Penggemar-Ty nie jesteś każdy!- krzyknął Kai. -Wiem! Wiem że jestem inny... i tak już będzie. Nie pasuję do tego świata- odezwałem się i wyszedłem. Każdy myśli że bycie zielonym ninja jest super. Oh jak bardzo się mylą. Tw: sh, ed, ataki paniki 𝑫𝒍𝒂 𝒘𝒔𝒛...