Rozdział 7

235 32 5
                                    

•Ashton•

W niedzielę popołudniu leżałem na jednej ze starych kanap w magazynie. Od dwóch dni nie widziałem Abby - jak mówiła, miała dużo zajęć. Nie chciałem jej przeszkadzać i to uszanowałem.

- Ash? - Do moich uszu dobiegł znajomy mi głos. Spojrzałem przed siebie, a do pomieszczenia wszedł zdenerwowany Michael. - Musimy pogadać.

- Co jest? - spytałem spokojnie.

- W moim samochodzie są twoje rzeczy, nie możesz dłużej u mnie mieszkać. - Usiadł obok mnie, a jego dłonie przeczesały zielone włosy. - Przykro mi stary, ale to miało być tylko na kilka dni.

Wyrzucili mnie z poprzedniego mieszkania za niepłacenie czynszu. W tym samym czasie poznałem Abby, a Michael mnie przygarnął. Nawet nie zawracałem sobie tym głowy, że mieszkam u przyjaciela. Po prostu się tym nie przejmowałem, tak jak pracą, którą powinienem znaleźć.

- Powinienem w końcu coś znaleźć.

- Chciałbym ci pomóc, ale sam wiesz...

- Rozumiem - uśmiechnąłem się ze zrozumieniem. - I tak zrobiłeś dla mnie dużo.

Michael chciał coś powiedzieć, ale do środka wparował Nick razem z moją siostrą. Clover od razu się z nami przywitała, a na stoliku położyła chińskie jedzenie. Wyglądała na zmęczoną, ale na jej twarzy panował uśmiech, którego dawno nie widziałem.

- Mam nowinę do ogłoszenia. - Spojrzała podekscytowana na nas wszystkich. - Zostaję na stałe, nigdzie już nie wyjeżdżam!

- Super - burknąłem.

- Nie cieszysz się?

- Jeśli będziesz pakować się w takie sytuacje jak poprzednio, to nie, nie cieszę się.

- Daj spokój, Ash - jęknęła. - Do wszystkiego musisz się przyczepić.

- No właśnie, Ashton, do wszystkiego. - Nick położył na jej ramieniu rękę. - A teraz powiedz mi, gdzie jest twoja ładna dziewczyna?

- Tam gdzie nie ma ciebie - odpowiedziałem z powagą.

- Jaki pyskaty - prychną. - Mógłbyś ją tu znowu przyprowadzić, a ja chętnie się nią zajmę.

Mówił jak najęty. Wyrażał się tak o Abby, a ja nie wytrzymałem. Wstałem z kanapy i ruszyłem w jego stronę. Jednak zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, Michael mnie powstrzymał. Nick miał szczęście, bo inaczej rozwaliłbym mu tę śliczną buźkę.

- Odwal się od niej - krzyknąłem.

- Chciałem tylko pomóc, ale jak chcesz...


Stałem oparty o swój motocykl, a w moich ustach tkwił papieros. Rozkoszowałem się nikotyną, która była dla mnie wybawieniem. Czy byłem uzależniony? Oczywiście, że nie. Po prostu umilałem sobie czas, czekając na Abby. Bałem się nieco jak zareaguje na mój widok. Nie powiedziałem jej wcześniej, że będę na nią czekał. Po prostu przyjechałem, bo się za nią stęskniłem.

Z księgarni wyszła niska dziewczyna, która miała na głowie czarny kapelusz. Na jej stopach widniały idealnie białe trampki, a ubrana była w zwykły T-shirt i jeansy. Kiedy była odwrócona do mnie tyłem, mogłem ze spokojem patrzeć się na jej wyrzeźbiony tyłek. Był ideałem, a moje dłonie świerzbiły, aby go dotknąć. Wyrzuciłem papierosa i zdeptałem go podeszwą buta. Chciałem do niej podejść i objąć ją, ale była szybsza. Odwróciła się, a na jej twarzy pojawił się mały uśmiech.

- Hej - przywitała się ze mną. - Co tu robisz?

- Hej - uśmiechnąłem się. - Musiałem cię zobaczyć.

Avalanche  • A.I.Where stories live. Discover now