Rozdział 5

278 31 6
                                    

Abby•

Cały dzień zamiast skupić się na nauce, myślałam o nim. O jego głupich czekoladkach i tych przeprosinach. Miałam dać sobie z nim spokój, ale nie było to możliwe. Zaprzątał mi głowę, a ja nie mogłam nic z tym zrobić. To było męczące, myśleć o człowieku, który mnie denerwuje, a jednocześnie powoduje zawrót głowy.

Dźwięk dzwonka uratował mnie przed bezczynnym siedzeniem na lekcji. Wyszłam z klasy i popędziłam prosto do mojej szafki. Musiałam zabrać kilka książek i iść do mojej ukochanej pracy. Chciałam w końcu skupić się na czymś pożytecznym, a tylko tam było to prawdopodobne.

- Abby! - Luke biegł w moją stronę tak, jakby się coś stało. Zatrzasnęłam szafkę i spojrzałam w stronę blondyna. Zbliżył się do mnie i przytulił z czułością. Dawno go nie widziałam, a to wszystko przez Ashtona.

- Hej! Dobrze cię widzieć. - Uśmiechnęłam się do niego.

- Gdzie się podziewałaś? - Objął mnie ramieniem i zaczęliśmy iść w stronę wyjścia. Najwidoczniej chłopak także miał już koniec zajęć.

- Wiesz... miałam trochę na głowie - odpowiedziałam niepewnie.

- I dlatego spędziłaś noc poza domem? Rodzice do mnie dzwonili, martwili się.

- To był tylko jeden raz.

- Z kim byłaś?

- Nieważne.

- Abby! - I oto odpowiedź na jego pytanie. Czy ten chłopak nie dawał sobie spokoju? Dlaczego tu przychodził? Jeszcze w takim momencie, kiedy rozmawiałam z przyjacielem. Ashton podszedł do nas i jakby nigdy nic, pocałował mój policzek. Moje serce przyśpieszyło, ale to nic takiego. To nie on tak na mnie działał, tylko skwar na dworze. - Przedstawisz nas, kochanie?

Powiedział do mnie tak, kiedy Luke stał obok. Wdech, wydech...

- Luke, poznaj Ashtona. Ashton... - Próbowałam mieć nad wszystkim kontrolę, jednak w pobliżu Irwina to było niemożliwe.

- Miło mi. - Blondyn podał mu dłoń, a Luke przyglądał się nam z wielkim zdziwieniem. Pewnie nie wiedział o co tu chodzi, zresztą nie tylko on.

- Wybacz, że nie poznamy się lepiej, ale musimy uciekać. - Ash zwrócił się do mojego przyjaciela i patrzył na niego ze złością. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie.

- Pracuję - powiedziałam ledwo słyszalnie, ale on to zignorował. Pociągnął mnie za rękę do swojego motoru i podał kask. Nie chciałam się z nim sprzeczać i kłócić. Zwłaszcza, że Ashton miał wierną publiczność. Oczywiście ze strony damskiej. Patrzyły się na niego jak na boga. No cóż, miały prawo.

Nie, nie miały.

- Odwiozę cię do pracy, a potem gdzieś skoczymy. - Jego kciuk, potarł mój policzek. - Nie martw się tak, kochanie. Odwiozę cię przed ciszą nocną.

- N-nie mogę.

- Jeśli zechcesz, napiszę ci pisemne oświadczenie, że będziesz w domu punktualnie. - Uśmiechnął się. - Po za tym, mi odmówisz? Jesteś pierwszą osobą, którą przeprosiłem.

- Zgoda. - Pokiwałam głową. - Tylko o dziesiątej muszę być w domu.

Od razu po pracy przybiegłam do domu i przebrałam się w świeże ubrania. Nie wiedziałam, gdzie Ash ma zamiar mnie zabrać, jednak zwykłe spodnie, koszulka i bluza... miałam nadzieję, że to będzie odpowiednie. Zanim wyszłam, zadzwoniłam do swojej rodzicielki i poinformowałam ją, że musiałam iść do biblioteki. Nie była tym zdziwiona i nic nie mówiła. Nie pierwszy raz miało miejsce takie zdarzenie.

Avalanche  • A.I.Where stories live. Discover now