Rozdział 9

207 18 6
                                    

Po długiej przerwie wracamy z nowym rozdziałem i krótkim promo. Przeczytajcie notkę na końcu. Miłego czytania xx

(c) spectrum

Ashton•

Następnego dnia, kiedy Luke był w szkole, postanowiłem nieco to wykorzystać. Nie mówiłem wcale o urządzaniu hucznej imprezy, bo do tego potrzebowałem licznej grupy osób. Miałem jednak na myśli mojego drogiego przyjaciela – Michela. Skoro miałem się czuć jak u siebie w domu, dlaczego miałbym z tego nie skorzystać?

– Znowu wygrałem! – krzyknąłem w stronę przyjaciela. – A nie mówiłem?!

– Po prostu miałeś farta – fuknął pod nosem.

Clifford nie znosił przegrywać, ale musiał się do tego przyzwyczaić. Po prostu byłem lepszy we wszystkim, a mój drogi przyjaciel nie mógł tego znieść. Wstałem z kanapy, zabierając przy tym dwie puste butelki po piwie. Miałem zamiar wymienić je na dwa schłodzone napoje, ale dzwonek do drzwi mi w tym przeszkodził. Hemmings nie mówił nic o odwiedzających go gościach, więc byłem nieco zdziwiony. Nie za bardzo wiedziałem, co mam zrobić, jednak kolejny dźwięk irytującej muzyczki dał o sobie znać, a ja podążyłem do drzwi. Mogłem się spodziewać dosłownie wszystkich, ale nie jej. Moja siostra nawet się nie przywitała. Wparowała do środka jak do siebie, a swój kask położyła na pierwszej lepszej komodzie.

– Witaj, Michael – uśmiechnęła się do chłopaka, siadając na kanapie, obok niego.

– Co ty tu robisz?

Stałem oparty o framugę z rękoma założonymi na piersi.

– Nie wyglądasz, jakbyś cieszył się na widok własnej siostry.

Miała rację, wcale mnie nie cieszyła jej wizyta. Clover była taką osobą, która dbała tylko i wyłącznie o siebie. Zjawiała się tylko wtedy, kiedy czegoś potrzebowała i nie cofała się przed niczym, aby to zdobyć.

– Ile się znamy, Clover? – spytałem, wpatrując się w nią. – Po co tu przyszłaś?

– Może po prostu chcę spędzić trochę czasu z braciszkiem?

Michael zaśmiał się, jakby usłyszał najbardziej komiczną rzecz pod słońcem. Miał rację, to była najbardziej komiczna rzecz pod słońcem.

– Kocham cię, Clover, ale oboje wiemy, że nie po to przyszłaś.

Wstała z uśmiechem na twarzy i dumnie spojrzała w moją stronę. Zdjęła skórzaną kurtkę i zaczęła chodzić po mieszkaniu, rozglądając się. Czego ona, do cholery, chciała?

– Tak właściwie to nie mam zbyt dużo czasu – odezwała się po chwili. – Chciałam ci tylko powiedzieć, że robię dzisiaj imprezę.

– I chcesz mi powiedzieć, że mam przyjść?

– No jasne – odpowiedziała podekscytowana. – Ty, Michael, także jesteś zaproszony. Przyprowadźcie dziewczyny i zabawcie się.

– Z jakiej to okazji? – Michael wyglądał na zaciekawionego.

– Zostaję w mieście na stałe.



Abby•

Byłam zmęczona całym dniem, a raczej jego pierwszą połową. W drugiej miałam iść do pracy i tam spędzić resztę czasu. Naprawdę lubiłam tam pracować, ale coraz bardziej nie chciało mi się siedzieć w księgarni. Dzisiaj był dzień, w którym najchętniej zakopałabym się w pościeli i nie wychodziła aż do wschodu słońca. Niestety, to były tylko moje marzenia, które nie zawsze się spełniają.

Avalanche  • A.I.Where stories live. Discover now