20 - Optimus

5 2 0
                                    

Arescon poprawił swoje kruczoczarne włosy i spojrzał na zegarek. Siedział przy katedrze, przewracając strony księgi. Chciał dzisiaj zobaczyć czy jego członkowie są na tyle silni, by potrafić użyć czarnej magii. Nie chciał mieć w grupie ludzi, którzy boją się osiągnąć pełni potencjału magicznego, a według niego te czary ukazują właśnie siłę danej jednostki.

Po chwili do sali zaczęli schodzić się członkowie Zakonu. Powitali Arescona i usiedli w wyznaczonych im miejscach.

- Witam wszystkich zgromadzonych, liczę na to, że dzisiaj przekonam się ile jesteście warci. Mam nadzieję, że ćwiczyliście silną wolę tak jak wam mówiłem -- niektórzy w gronie pokiwali głową na słowa Prince'a - Chciałbym to przetestować. Będziemy dzisiaj próbować mojego własnego zaklęcia. Jeżeli chcecie tutaj należeć, musicie być wierni mojej idei. Ktoś kto nie jest gotowy poświęcić możliwe, że nawet i życia, może stąd wyjść  -- powiedział głośno, oczekując odpowiedzi. Felix wstał i udał się w stronę drzwi. Zatrzymał się przed nimi.

- Nie będę się poświęcał dla jakiegoś psychola -- fuknął i po chwili trzasnął drzwiami. Arescon nie zareagował, spodziewał się, że to właśnie on jest czarnym ogniwem.

- Ktoś jeszcze? -- odpowiedziała mu głucha cisza. Kąciki ust Prince'a lekko uniosły się w górę - Bardzo dobrze. Zmieniam również nazwę Zakonu na Zakon Kruka. Liczę, że spodoba wam się ta nazwa. Doceniam starania z nazwą Luke'a, jest niezwykle kreatywny -- Luke pomimo pochwały wyglądał na lekko przerażonego - Chciałbym abyście użyli na sobie zaklęcia Corvus carven, będziecie oznaczeni symbolem kruka. Będzie widoczny jedynie przy innym zaklęciu. Zapraszam Ianna Mevila na środek wraz z Suzie Netsu -- wywołani podeszli koło Arescona. Suzie zaczęła się lekko trząść.

- Czy aby na pewno jest to bezpieczne? Nie stanie się nic złego? -- lokowana blondynka przyłożyła dłoń do ust, a jej oczy się zaszkliły.

- Jest bezpieczne, jedynie trochę boli -- odparł beznamiętnie Arescon - Iann możesz pierwszy użyć zaklęcia. Wiem, że ci się uda.

- Nie bój się Suzie, wszystko będzie dobrze -- uśmiechnął się ciepło blondyn i wystawił swoją dłoń w stronę przestraszonej dziewczyny - Corvus carven -- powiedział dosyć cicho, a czarna strzałka poleciała w stronę nadgarstka dziewczyny. Blondynka syknęła cicho z bólu.

- Corvus signum -- mruknął Prince, a na nadgarstku dziewczyny ukazał się czarny kruk, otoczony okręgiem. Suzie otworzyła szerzej oczy, a po chwili znak zniknął.

- Czułam jakby wypalało mi skórę.. -- szepnęła Suzie i potarła nadgarstek.

Po chwili drzwi do ich sali się otworzyły. Arescon zareagował prędko wskazując na nie dłonią, a po chwili zauważył Lorcana, który wchodzi do sali z kpiącym uśmiechem.

- Oj Arescon, Arescon -- chichotał pod nosem - Pilnuj lepiej swoich członków, Felixa huk było słychać na całym korytarzu. Zresztą, bawi mnie to jak Suzie nie zauważyła, że za nią podążam i stoję na końcu korytarza. Naprawdę wstyd, stałem i słuchałem wszystkiego co tu się wydarzyło jako osoba postronna -- zaczął klaskać w dłonie i sarkastycznie wiwatować. Arescon jednak nie zareagował.

- Dziękuję Devine za uwagę, Suzie zapraszam bliżej mnie -- blondynka zaczęła płakać i stanęła tuż obok Prince'a. Mężczyzna jednak położył dłoń na jej ramieniu.

- Urna -- mruknął cicho, a oczy blondynki otworzyły się szerzej i po chwili padła na podłogę. Chwilę przeszły przez nią konwulsje, lecz później leżała nieruchomo. Reszta osób wstała, a po chwili usiadła, bojąc się gniewu czarnowłosego.

- Zabiłeś ją? -- zapytał zimno Lorcan, a Arescon jedynie kiwnął głową - Co mi zabroni iść i na ciebie nakablować? -- przewrócił oczami i założył ręce na piersi. Nie chciał się przyznać, ale przeraził się tą sytuacją. Nigdy nie widział martwego ciała wcześniej.

- Skończysz podobnie jak ona. Nie jest to zbyt przyjemna śmierć szczerze mówiąc, umarła w cierpieniu -- spojrzał swoimi szarymi oczami na trochę niższego chłopaka - A teraz zapraszam, usiądź -- machnął dłonią na miejsce, które wcześniej było zajęte przez Suzie.

- Będę siedzieć na miejscu trupa, nie wierzę -- westchnął i chwycił się za początek nosa. Po chwili usiadł na wyznaczonym mu krześle.

- Zapraszam Anastasię i Lunę, tuż obok nich Luke'a do Ianna -- powiedział głębokim głosem, a wymienione osoby znalazły się na wyznaczonym miejscu. Wszyscy dali radę wykonać to zaklęcie.

- Lorcanie, podejdź do mnie. Skoro byłeś tutaj w złym miejscu i czasie, należysz do tego Zakonu -- młodszy blondyn wykonał jego prośbę, zachowując nieznaczny dystans - Nie bój się, załatwię to abyś i tak nie mógł nic powiedzieć, nawet jeżeli chcesz -- kąciki ust Prince'a uniosły się lekko. Lorcan uniósł zadziornie głowę, wpatrując się prosto w oczy szarookiego.

- Nie będę należeć do Zakonu o którym nic nie wiem. Chcę być niezależny od kogokolwiek, brzydzę się być niżej od kogoś. Mimo wszystko to co się wydarzyło jest między nami, ale będę ingerować w twój Zakon. Będę tutaj przebywać, jeśli będę tego chciał. Nie możesz zmusić mnie do lojalności, jeżeli nie uszanujesz moich granic -- powiedział spokojnym, lecz pewnym siebie głosem błękitnooki. Arescon uśmiechnął się lekko z dumą. Podobała mu się zadziorność młodego chłopaka.

- Zgodzę się na to, pod pewnym warunkiem. Musisz złożyć przysięgę Mortem Foedus -- wystawił dłoń i oczekiwał na dłoń młodego. Chłopak jednak spojrzał na niego z pogardą. Przysięga ta polegała na tym, że dwójka czarodziei dotyka się pierścieniami i jeden z nich dyktuje warunki umowy. Jeżeli nie zostaną one spełnione, osoba która je naruszyła będzie torturowana aż do śmierci przez własną magię. Natomiast dyktujący zostanie poinformowany o złamaniu jej. Jedyną opcją, aby została ona przerwana jest ugoda między dana dwójka lub śmierć jednej z tych osób.

- Proszę cię i tak mnie obserwowałeś tyle czasu. Znasz mnie jak własną kieszeń, odpuść sobie -- założył dłonie na pierś. Prince przyglądał się młodemu. Szepnął coś pod nosem, chcąc usłyszeć intencje Lorcana, jednak zmarszczył brwi. Nic nie mógł zdobyć od niego.

- Jesteśmy na tym samym poziomie, Prince -- uśmiechnął się wrednie Devine, wiedząc doskonale co robił Arescon. Czarnowłosy kiwnął prawie niezauważalnie głową.

- I tak prędzej czy później będziesz musiał ją złożyć Lorcanie Devine -- powiedział bardzo cicho, aby usłyszał go tylko chłopak - Teraz będę trzymał na tobie oko i jeżeli zrobisz coś wbrew naszym ustaleniom, gwarantuje, że będziesz mnie błagać o śmierć -- wpatrywał się głęboko w oczy Lorcana, który cicho przełknął ślinę.

- Resztę zapraszam tutaj, wy również składacie przysięgę -- Arescon udał, że młody złożył przysięgę, aby nie stracić lojalności swoich podwładnych. Lorcan postanowił pozwolić mu na to, wiedząc że nikt nie widział czy przyjął jego dłoń czy nie.

W ten sposób rozpoczęła się era Zakonu Kruka, prowadzonego przez Prince'a Arescona. Lorcan zdawał sobie sprawę, że nie powinno go tu być, ciągnęło go jednak do odkrycia tajemnic czarnowłosego. Zaintrygował go swoją dominującą osobowością, a wręcz inspirował.

Imponował mu tym jak dobrze ukrył swoją działalność, nikt kto by go nie obserwował - nigdy by tego nie odkrył.

Arescona natomiast intrygował Lorcan. Był krnąbrny, dumny i zbyt pewny siebie. Często mogłoby go to sprowadzić na kłopoty. Podobało mu się to jak blondyn stawiał na swoim i czuł, że w końcu dołączy do jego Zakonu. Czuł jego potrzebę zemsty, która inspiruje go do bycia silniejszym.

On sam zaś nigdy nie miał motywacji, chciał być po prostu najpotężniejszy i mieć grupę lojalnych czarodziejów. Wiedział jak ich świat jest skorumpowany, bolało go to jak trzeba walczyć o każdy diament, gdy członkowie Parlamentu mają ulgowe traktowanie. Gdy ujrzał Lorcana, myślał że on też jest takim opryskliwym, rozwydrzonym dzieciakiem.

Widzi w nim potencjał i swoją kopię.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 16 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

The LOSTART Academy and Raven ClanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz