8 - Uwierz

7 2 0
                                    

Dzisiaj wszyscy uczniowie muszą stawić się na kolacji.

- Zapewne znów jakieś nudne ogłoszenia, Rokhaldenowi pewnie się nudzi -- Wilhelm mruknął pod nosem podczas grania w grę na konsoli.

- Też mi się nie chce -- odpowiedział mu Gregory. Xavier jedynie pokiwał głową

Lorcan zaczął zadawać się z tą dwójką, odkąd oni przestali z Joachimem. Xavier stał się najlepszym przyjacielem Gregory'ego, a jak to lubił nazywać blondyn - podwładnym. W końcu ta para chodziła ze sobą praktycznie wszędzie. Mimo wszystko uważał ich za dobre osoby, jednak pogubione. Teraz grają z Wilhelmem w wyścigówki w salonie.

Każdy salon zarezerwowany jest dla dwóch domów. Sępy został przydzielone do Orłów, przez co ich sypialnie znajdowały się w korytarzu naprzeciwko tych pierwszych. O dziwo, Lorcan nie czuł się z tym aż tak źle, jak myślał. Pewnie się przyzwyczaił.

Przyjaźń z Seanem się rozpadła. Chłopak postanowił się przyłączyć do grona Westhama, także został skreślony przez blondyna. Lorcan obiecał sobie, że zdobędzie pozycję jego ojca i nie pozwoli nikomu z ich rodzin dostać się do Parlamentu. Taka chorobliwa zazdrość nie jest dobrym przykładem dla pracowników tam.

- Nie wiem jak ty czytasz, ale od ponad dwudziestu minut nie przewróciłeś strony -- Lorcan przewrócił oczami i zabrał książkę sprzed twarzy. Czasem Gregory go irytował.

- Najwyraźniej jest to znak, że masz zamknąć mordę i mnie nie denerwować -- mruknął blondyn i rozłożył się na fotelu.

- Nie martw się, on zawsze taki nie w sosie -- Will wesoło zagadał, a po chwili przegrał - Żartowałem, należało ci się -- spojrzał na niego z udawaną pogardą i założył bluzę - Lor, wychodzimy - zaczął chodzić jak modelka, a chłopcy się zaśmiali.

Lorcan naprawdę wyszedł z salonu z Wilhelmem. Może jednak rudy miał za złe Gregory'emu. Mimo wszystko kierowali się w stronę biblioteki, bo tam zazwyczaj znajdują Keisuke.

- Słuchajcie chłopaki, od następnego roku będziemy mogli chodzić oglądać turnieje czarodziei! -- Keis szybko powiedziała, gdy tylko weszli - Pójdziemy prawda?

- Oczywiście, nie opuściłbym tego -- uśmiechnął się szeroko Lorcan.

- To moje marzenie odkąd tu przyszedłem -- westchnął głęboko Wilhelm

- To ustalone! A teraz chodźcie na tą kolację -- uśmiechnęła się szeroko, aż zrobiły jej się dołeczki w policzkach. Wspólnie ruszyli znajomymi schodami do sali głównej, gdzie zawsze odbywają się obiady - Zawsze mnie ciekawiło jak oni tworzą taką ilość jedzenia.. -- mruknęła cicho, myśląc o magikach wyuczonych w dziedzinie gotowania. Tak naprawdę dla nich to chwila moment, jednak dziewczyna nie wie o tym.

Usiedli na swoich ulubionych miejscach i zdziwili się cisza jaką panowała. Lorcan zmarszczył brwi i wstał z krzesła, by rozejrzeć się wokół. W rogu sali zauważył swojego ojca wraz z ojcem McGilliana. Usiadł spowrotem i stwierdził, że przeszła mu ochota na jedzenie.

Co robi tutaj jego ojciec? Dlaczego nie jest w Parlamencie Magii? Coś złego się wydarzyło?

- Co zobaczyłeś? Dlaczego masz taką minę? -- Lorcan już chciał odpowiedzieć, lecz nie zdążył. Zauważył jak Rokhalden szedł szybkim krokiem w stronę mównicy.

The LOSTART Academy and Raven ClanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz