19 - Żmije

7 2 0
                                    

- Jesteś żałosny Devine -- zaśmiał się Sean przy swoich kolegach. Lorcan jedynie przewrócił oczami i próbował przejść przez korytarz, jednak Joachim stanął mu na drodze.

- Może odpowiesz księciuniu? -- Lorcan wciąż próbował go wyminąć - Nie dość, że plamisz dobrą reputację Parlamentu, to jeszcze jesteś słaby -- Westham zaśmiał się, a Lorcan przestał próbować przejść i spojrzał mu w głęboko w oczy.

- Księciuniu możesz do mnie mówić jak pozbędę się wszystkich waszych przodków z Parlamentu -- uśmiechnął się arogancko i pchnął Joachima, który lekko się zachwiał. Sean prędko złapał Lorcana za ręce, a następnie trzymał przy sobie.

Devine zdawał sobie sprawę doskonale dlaczego Sean zmienił strony. W końcu Atreus krótko po rozpoczęciu szkoły zwolnił ojca McGiliana. Blondyn wciąż miał wyrzuty sumienia, że mu ufał. Czuł się niezwykle głupi.

Na początku uważał, że to dlatego, ponieważ spędzał dużo czasu z Wilhelmem. Później jednak to wykluczył, Sean nie bez powodu przyjaźnił się z wrogiem blondyna. Wiedział o nim sporo rzeczy ze względu na przyjaźń z dzieciństwa, a i tak go zdradził.

- Puść mnie albo pożałujesz frajerze -- fuknął blondyn, jednak nie próbował się wyrwać. Sean natomiast zacisnął mocniej dłonie na jego nadgarstku - Jak wolisz -- uśmiechnął się tajemniczo.

Szepnął pod nosem jakieś zaklęcie, a Sean prędko odskoczył. Nie wiedział co się stało, lecz czuł jakby dłonie mu płonęły. Uciekł w stronę pierwszej lepszej łazienki, chcąc ugasić niewidzialny dla nikogo płomień.

- Coś ty mu zrobił? -- Joachim chwycił blondyna za szyję i przywarł go do ściany. Lorcan ponownie przewrócił oczami.

- Dałem mu trochę szczęścia, chwycił je w garść -- odparł sarkastycznie Lorcan - Zresztą zabawne, że trzymasz mnie przy ścianie. Jesteś gejem? Jeżeli tak to niestety dostałeś kosza -- zrobił smutną minę, a potem zachichotał.

- Serio jesteś jakimś psycholem Devine -- mruknął bardziej do siebie i wypuścił chłopaka. Lorcan uśmiechnął się wesoło.

- Tak też mi możesz mówić, jak będziesz umierać z głodu -- puścił oczko i wyszedł na zewnątrz. Właśnie rozpoczynały się zajęcia Iteru, a blondyn miał szczerą nadzieję, że w końcu poleci.

Był dzisiaj w niezbyt dobrym humorze, czuł się dalej unikany przez Wilhelma jak i Keisuke. Nie rozumiał co się stało, czuł się samotny. Nigdy nie sądził, że mógłby czuć się smutno z tego powodu. Trwało to już od wakacji, po półfinale Wilhelm podobno nie miał czasu z nim rozmawiać. Lorcan wątpił w to, że to była prawdziwa wersja.

Wyszedł przez drzwi i zaczął iść ścieżką w stronę boiska. Nie podobało mu się to, że stał się ofiarą prześladowania, czuł się niezwykle słabo. Jak to możliwe, że to akurat jego prześladują?

Stanął przy wejściu na boisko, zauważając jak Keisuke i Will wesoło rozmawiają. Co prawda za dużo osób nie było, większość siedziała na trybunach w grupach, jego przyjaciele natomiast w rogu boiska.

Czy czuł się zazdrosny o rudzielca? Przecież nie powinien, to jego przyjaciel.

Otworzył bramkę i wszedł do środka, podchodząc do przyjaciół. Kaszlnął, gdy nie zareagowali na jego przyjście.

- Hej Lor -- Wilhelm mruknął zdawkowo i machnął ręką, a Keisuke odeszła - Musimy porozmawiać, nauczyciel i tak się spóźni -- usiadł na sztucznej trawie, a następnie poklepał miejsce obok siebie. Blondyn usiadł i zaczął bawić się końcówką krawatu. Czuł, że Will jest poważny, zapewne temat też taki będzie.

- Lor, słuchaj, wiem o wszystkim co stało się z Keisuke.. -- zaczął cicho i spojrzał w końcu na jasnookiego - Unikaliśmy cię nie bez powodu, jak pewnie zdajesz sobie sprawę - westchnął głęboko i spojrzał w trawę. Lorcan zaczął się irytować, nienawidzi owijania w bawełnę.

- Dojdź do rzeczy -- odparł niemrawo, nie odwracając wzroku od krawata.

- Jesteśmy razem -- powiedział prędko rudzielec, a potem spojrzał w bok - W wakacje spędziliśmy sporo czasu razem i jakimś cudem, gdy ją pocieszałem tak się stało.. Próbowałem to zakończyć, lecz nie potrafiłem -- mruknął, czując, że ma szklane oczy - Nie chciałbym się z tobą kłócić, wiem że możesz być na mnie wściekły. Nie dziwię się, też bym był -- spojrzał na Lorcana i zaczął się uśmiechać smutno - Chciałbym byś kiedyś mi wybaczył, zależy mi na tobie jak i naszej przyjaźni. Jesteś moim najlepszym przyjacielem, nie chciałbym cię stracić.. -- praktycznie szepnął pod nosem. Blondyn natomiast zaczął się śmiać i po chwili wstał.

- Nie wybaczę wam tego. Byłeś moim najlepszym przyjacielem, ufałem ci -- powiedział beznamiętnie i poszedł na środek boiska.

- Najwyraźniej dane mi jest bycie samotnym -- pomyślał smutno Lorcan. Czuł się zdradzony.

Każda bliska mu osoba okazywała się fałszywa. Nie rozumiał dlaczego tak się dzieje. Wie przecież doskonale, że potrafi być nieznośny, lecz rudzielec mówił mu, że nie będzie miał mu tego za złe. Teraz natomiast Wilhelm okazał się być żmiją.

Stał skupiony w swoich myślach nawet po tym jak Westwood przyszedł. Odwiesili go, pewnie tak jak w każdej szkole, wszystko co zrobił źle zostało zamiecione pod dywan. Ale on tak jak zawsze próbował motywować uczniów do prób.

- Devine, twoja kolej! -- uśmiechnął się do Lorcana, który pokiwał głową. Wilhelm ciągle spoglądał na niego, on unikał jego wzroku. Zamknął oczy i skupił się na poleceniu.

- Oby mi się udało -- myślał w głowie i próbował się skupić.

- Devine, jesteś jakiś roztrzepany dziś, może ci odpuścimy -- Westwood podszedł i poklepał go po ramieniu. Lorcan cicho westchnął, a następnie znów kiwnął głową.

Wszystko mu się przestało układać, źle się czuł z tym wszystkim. Czy mógłby kiedyś wybaczyć swoim byłym przyjaciołom? Powątpiewał, czuł rozpierający go żal i gniew. Sam już nie wiedział, które uczucie jest silniejsze.

Westwood oznajmił koniec zajęć i każdy udał się do szkoły.

- Mógłby profesor zostać ze mną? Wydaje mi się, że się skupię -- uśmiechnął się lekko, a nauczyciel wesoło klapnął w dłonie.

Tym razem udało mu się zebrać myśli. Znów zamknął oczy i skupił się na gniewie, który czuł. Chciałby się zemścić na nich wszystkich. Może wydaje się to błahostką, ale on czuł jak uraziło mu to wszystko dumę.

Nikt przecież nie może obrażać Lorcana Devine.

- Panie Devine, proszę się uspokoić -- Lorcan otworzył oczy i spojrzał na profesora znajdującego się naprzeciwko niego. Są nad ziemią - Nie panikuj, bo spadniemy. Skup się na powolnym lądowaniu -- powiedział próbując go uspokoić. Lorcan jednak z gładkością wylądował tuż obok profesora.

- Poszło ci najlepiej z moich uczniów. Każdy myśli o czymś innym, gdy się wznosi, dlatego ciekawi mnie o czym myślisz -- uśmiechnął się lekko Scott.

- Motywują mnie przyjaciele -- odparł Lorcan, uśmiechając się tajemniczo.

The LOSTART Academy and Raven ClanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz