Lorcan Devine spojrzał na siebie w lustrze. Poprawił nienaganną koszulę i włożył ją w spodnie, tak jak jego ojciec mu nakazał.
Dzień selekcji, przydzielą go do jednego z kilku wyjątkowych domów w Lostart.- Liczę, że nie skończę w Sowach -- westchnął głęboko i uśmiechnął się lekko do siebie w lustrze. Jego krótkie, blond włosy były w nieładzie, jednak mimo tego zawsze wyglądał perfekcyjnie. Jego bladoniebieskie oczy były otoczone gęstymi rzęsami, niejedna kobieta mogłaby mu zazdrościć. Jego usta nie były zbyt pełne, jednak wąskie też nie były.
Wyglądał tak jak powinien wyglądać przyszły właściciel Parlamentu Magii.- Mój ojciec wie, że jestem perfekcyjnym kandydatem na to stanowisko -- pomyślał Lorcan.
Szkoda tylko, że sam nie wiedział czego chce. Przecież jest jeszcze dzieckiem, ma jedynie osiem lat. Dlaczego od urodzenia ma wybraną przyszłość? Dlaczego inne dzieci mogą wybierać co lubią, czego nie? Czym Lorcan się od nich różni?
Chłopiec chwycił torbę i udał się na przystanek autobusowy, gdzie miał spotkać się ze swoim ojcem. Swoją magię odkrył, gdy miał 6 lat. Pomimo braku pierścienia, potrafił zgasić światło pstryknięciem palców. Mało który czarodziej potrafił rzucać mocniejsze czary bez niego.
Jego ojciec również jest magikiem, w dodatku niesamowicie uzdolnionym i jako właściciel Parlamentu Magii na swoim pierścieniu ma 4 diamenty. Lorcan wciąż pamięta jak Atreus wytłumaczył mu czym one są, krótko po tym jak dowiedział się o umiejętnościach syna.
- Synu, pierścień otrzymujesz na ceremonii przydzielenia ich w Lostarcie. Jedynie tam go można dostać, wspiera on twoją magię w wybranych dziedzinach. Jako, że byłem w Sępach, mój wygląda właśnie tak -- Atreus odłożył papiery nad którymi pracował i pokazał synowi swój pierścień z czterema diamentami. Chłopiec uśmiechnął się lekko, obserwując wygrawerowanego sępa na środku - Diament otrzymasz po ukończeniu 7 roku. Podczas zakończenia szkoły powinieneś dostać drugi, jeżeli byłeś wybitnym uczniem. Reszta jest jedynie za wysokie osiągnięcia.. Z każdym diamentem jesteś silniejszym czarodziejem. Według legend najwięcej diamentów, jakie można otrzymać to pięć, jednak osobiście nigdy nie poznałem takiej osoby. Podobno tylko jedna osoba zdobyła pięć i gdzieś na świecie jest ten pierścień. Jednak sądzę, że jest to tylko legenda.. -- jego ojciec oparł głowę na jego dłoniach i zanurzył wzrok spowrotem w dokumentach, najwyraźniej kończąc temat.
Lorcan wciąż pamięta, jak marzył o potędze, którą przyniósłby mu pierścień z pięcioma diamentami. Byłby niepokonanym czarodziejem, może wtedy mógłby robić to czego pragnie?
Pogrążony w myślach chłopak prawie wpada na swojego ojca, który spojrzał na niego z pogardą.
- Kto to widział, żeby chłopak o takim statusie szedł zgarbiony i bujał w obłokach.. -- Atreus cicho ganił syna, który wyprostował się i spojrzał mu w oczy - Takich jak ty to przydzielają do Sów, wtedy na pewno już nic nie osiągniesz -- ojciec kontynuował swoj monolog, kiedy Lorcan dyskretnie przewrócił oczami. Czasem po prostu ma dość jego wiecznego niezadowolenia. Gdyby mógł, przypomniałby mu, że jest tylko dzieckiem.
W końcu, gdy Atreus chciał dodać coś jeszcze, przyjechał autobus. Nie taki normalny, jak wydaje się innym.
Na jego przodzie nie ma numeru, sam pojazd magik musi zamówić na specjalny przystanek. Dzięki niemu chłopiec miał dostać się do szkoły na ceremonię przydzielenia do domu.Szybko pożegnał się z ojcem, który tak naprawdę nie wiadomo po co tutaj czekał i wsiadł do autobusu. Usiadł na pierwszym lepszym miejscu i oparł głowę na szybie. Autobus wtedy przyspieszył dosyć mocno i zniknął w portalu.
Lorcan nie dziwił się tym sposobem pojazdu, w końcu nie raz widział swojego ojca, który czasem tak podróżował. Jednak mimo wszystko czuł się pod wrażeniem. W końcu, gdyby nie to, że też ma umiejętności magiczne, nigdy by się nie dowiedział o tym. Nonmagi nic nie wiedzą o istnieniu czarów, inaczej czarodzieje musieliby zmienić swoją kryjówkę.
Autobus zatrzymał się na dosyć ciemnej stacji kolejowej. Znajdowała się ona pod ziemią, aby nonmagi nie mogli jej odnaleźć. Dostać się tu można jedynie dzięki portalom, jednak mało kto potrafi je wyczarować.
Chłopak wysiadł z autobusu i usiadł na stacji wraz z innymi dziećmi. Zauważył w tym gronie również nastolatków i dorosłych. A przynajmniej tak wyglądali dla małego chłopca.Jeden nastolatek wpadł mu w oko. Chłopak wyglądał naprawdę ponuro. Jego ciemne lokowate włosy sięgały mu do brody, zaś szare oczy nie miały blasku. Był niesamowicie blady, wyglądał jakby nigdy nie spał. Jego ciemne krzaczaste brwi były lekko uniesione, gdy spoglądał na zegar znajdujący się naprzeciwko niego. Lorcan postanowił odwrócić wzrok, ponieważ mężczyzna sprawiał, że miał nieprzyjemne dreszcze. Trudno było jednak nie zawiesić na nim wzroku, gdyż chłopiec siedział praktycznie koło zegara.
W końcu pociąg przyjechał i blondyn wsiadł do niego. Pociąg o dziwo był sporych rozmiarów, w środku przewijało się dużo złotych detali. Można również przy wejściach do kabin zauważyć różne rodzaje ptaków.
- Zapewne są symboliką domów do jakich można się dostać -- usłyszał głos Seana McGilliana - Orzeł, Sowa, Sęp i oczywiście Gołębie -- chłopak pokazał Lorcanowi gdzie siedzi i wspólnie się tam udali.
Sean jest synem przyjaciela jego ojca. Tak naprawdę, pomimo tego, że Lorcan nie chciał nigdy mieć kolegów, polubił go. Czuję, że jest to osoba godna jego zaufania. Jego ciemnobrązowe loki pasują perfekcyjnie do jego prawie czarnych oczu. Ojciec Seana jest prawą ręką Atreusa, podobnie jest w ich relacji.
- Kto to ten rudy? -- blondyn zmarszczył brew i zrobił zniesmaczoną minę. Nienawidzi poznawać jakichś dzieciaków.
- W sumie to dosiadł się do mnie, ale fajnie się z nim gada -- Sean wzruszył ramionami, ale widząc niezadowolenie chłopaka westchnął - Daj mu szansę Lor, nie jest zły.
Lorcan przyjrzał się rudemu chłopakowi. Jego rude włosy układały się w każdą możliwą stronę, zaś jego zielone oczy spoglądały na kolejną babeczkę na stoliku. Jedną już jadł, co tłumaczy jego wagę. Chłopak jednak naprawdę nie wyglądał na złego, postanowił więc zaufać przyjacielowi. Stanął jeszcze w drzwiach koło Seana i pochylił się do niego.
- Jeżeli tylko on okaże się jakiś upośledzony, gwarantuje ci, że twój ojciec będzie bezrobotny do końca miesiąca -- warknął szeptem i usiadł po chwili naprzeciwko rudego. Uśmiechnął się z przymusu, a Sean usiadł tuż obok niego.
- Witam, jestem Lorcan Devine, miło mi ciebie poznać -- rudy chłopak spojrzał na niego, po czym wyczyścił rękę z czekolady mokrą chusteczką. Lorcanowi bardzo się to spodobało, brzydziłby sie dotknąć jakiejś brudnej ręki, kogoś kto nie jest tego wart.
- Sean dużo o tobie mówił, ja jestem Wilhelm Wyatt -- uśmiechnął się lekko, jego zielone oczy zabłysnęły i podał mu rękę. Lorcan odrazu zauważył jego drobne piegi koło nosa i momentalnie zmiękł. Nie powinien był tak ostro zareagować wobec Seana, chłopak nie chciał nic złego.
Lorcan podał rękę i słuchał jak chłopcy rozmawiają o komiksach, tak jak większość w ich wieku. Zastanawia się pewnie jak to jest móc je czytać - w końcu jego ojciec próbował uczyć go różnych zaklęć po odkryciu jego zdolności, twierdził że komiksy to strata czasu. Dlatego umie podstawowe zaklęcia, bo ojciec wolał kupić mu przedwcześnie książki do nauki.W połowie drogi włączył się do rozmowy i stwierdził, że rudy naprawdę jest zabawny. Jak Wilhelm poszedł do łazienki, blondyn przeprosił krótko Seana i zaczęli razem spekulować na temat wyglądu szkoły.
CZYTASZ
The LOSTART Academy and Raven Clan
FantasyW równoległym świecie istnieje dosyć stara szkoła - The Lostart Academy. Budynek ten mogą znaleźć tylko wybrane osoby, czyli ci wykazujący umiejętności magiczne. Sama szkoła ukrywa przed bohaterami dużo niewyjaśnionych tajemnic. W tej części musim...