5

13 0 2
                                    

- to jest niemożliwe..-szepnełam sama do siebie, jak jego dziecko? Jego? Nie przypominam w żadnym procencie percyego, jak miałabym być jego siostra? Jak? W mojej głowie pojawiało się więcej pytań niż odpowiedzi. Pora w końcu użyć prezentu od króla upiorów. Z kieszeni wyviągnełam złotą drahmę. Zatkałam najpierw zlew i nalałam do niego wody, gdy tafla była w miarę duża pomodliłam się do iris i wżuciłam drahmę. Na szczęście udało mi się z nimi połáczyć, dzięki bogom.- nico. Idź po percyego. Mamy problem- to pierwsze co mu powiedziałam. Ten tylko wydarł się "PERCY" i po chwili szatym siedział obok niego.- percy, masz jak pogadać z ojcem bo tak troche twój stary mnie uznał.- chłopak pobladł, był zaskoczony chyba nawet bardziej ode mnie.- ale jak to, to..nie jest możliwe.- mruknął- ja też tak pomyślałam ale znak nad moją głową się pojawił, rany mi sie wygoiły. Ale spojż na nas, nawet nie wyglądamy podobnie! Coś mi tu nie funkcjonuje.- percy powiedział, że zapyta ojca i podpyta chejrona. - a co tam młoda? Jak tam w tamtym świecie?- u#miechnełam sie, nico jednak sie interesuje. Jest dla mnie niczym brat.- dobrze, jestem teraz w szkole i na zajęciach spadłam z wysokości ale nic mi nie jest. Też dali mi zadania ochrony grupy elfów, a zabrali mi całą broń przed wyjściem do szkoły. Dosłownie wszystko kazali mi zostawić.- trochę poplotkowałam z chłopakami, bo dołączył się do rozmowy will oraz Leo, syn hefajstosa do którego szasem przychodziłam i raz puściłam mu prawie z dymem pracownie i musiałam zakończyć połączenie bo ktoś kierował się do łazienki. Do łazienki weszła jakaś dziewczynka a ja sprawnie ją wyminełam i wyszłam po czym wróciłam na sale. -jak sie czujesz? Czekaj czekaj- keefe chwycił moje ramiona i obejżał je z każdej strony, zaczał podwijać moją koszulkę, bo rozdarła się i miała troche krwi na sobie gdyż na brzuchu również zrobiła mi sie rana ale zatrzymałam jego rękę- może nie rozbieraj mnie tak przy ludziach, co?- zapytałam, chłopak zarumienił się - przepraszam hahah, nie chciałem, t9 znaczy chciałem, to znaczy sprawdzić czy nie jesteś ranna!- zaśmiałam sie na to, a blondyn zakłopotany zaczął drapać się po karku.

Po wf mieliśmy historie elfów która była nudna, no i alchemie. Tam to były największe jaja, nauczycielka dała nam "łatwy" eksperyment. Byłam w parze z Keefem. Świeżo upieczony elf + miss rozczochranej fryzury + "łatwy eksperyment" nie może równiać się niczemu dobremu, i tak było i w tym przypadku, coś zareagowało z czymś i mikstura nam zrobiła bum na pół sali. Cały mundurek mieliśmy upiepszony w jakiejś ciemnoniebieskiej papce, spojżeliśmy po sobie i sie roześmialiśmy a nauczycielka kazała nam już iść i nie wracać.

- to teraz idziesz do siebie?-zapytał na co skinełam głową.- chce przeszukać rezydencje, może znajde coś o mamie, albo tacie. - blondyn uśmiechnął się i zasalutował stojąc na baczność.- zgłaszam sie na ochotnika do pomocy. Udałam, że sie zastanawiam ale po chwili widz@c jego zwątpienie zgodziłam sie, przez tą chwilę zwątpienia miał tą samą minę jak wtedy, gdy dzieciaki jechamy z obozu do rodzicöw mimo, że bardzo nie chcieli wracać do domu. On również musiał nie chcieć wracać, ale jie wtrącałam się bo to nie jest mój interes. Razem więc skoczyliśmy do Ravenfield.- o boże, to ty Artrio? Wykapana z ciebie matka! Ja nazywam sie Aleandra i zajmuje się tymi ogrodami od lat..a cóż to za młodzieniec? - uśmiechneła się do nas serdecznie. - to jeden z moich podopiecznych i kolega z szkoły, Keefe sencen.- przedstawiłam krasnalce jasnookiego.- no prosze! Pamiętam twojego Ojca, był bardzo dobrym przyjacielem Lady Mantello. Urokliwy i pewny siebie był z niego chłopak. Nawet mi go przypominasz z wyglądu, ale z auty jesteś kompletnie innym człowiekiem. Wchodź, zapraszamy zaraz zrobie wam herbaty i...dam ubrania na zmianę.-uśmiechnełam się do Aleandry i jej podziękowałam po czym ruszyłam z sencenem w kierunku rezydencji.- ale tu jest czadowoo ii czadowoo- słyszałam jego słowa na co się zaśmiałam- dzięki, też yważam to miejsce za genialne. Chodź zobaczymy jak wygląda od środka. Rezydencja była z zewnątrz przepiękna, roślinność spowijająca mury tylko dodawała jej uroku. Gdy tylko podeszliśmy do bramy otworzyła się, Aleandra wpuściła nas do środka 8 wręczyła nam wieszaki z ubraniami.- prosze, co prawda nie mamy tu za nowoczesnych ubrań ale jakieś na przebranie zawsze się znajdą, to dla ciebie, twoja mama przepadała za tym kompletem a dla ciebie ubrania ojca Panny mentello, niestety nie mamy zbyt wiele męskich ubrań więc to jedyne co mamy.- sencen grzecznie podziękował z uśmiechem - to gdzie możemy się przebrać?- zapytałam krasnalki- już, zapomniałam że nie znasz tego domu- zaśmiała się lekko zawstydzona-grael zaprowadzi pana sencena do pokoju gościnnego obok pokoju który przygotowaliśmy dla pani.- Aleandro, mów nam poprostu po imieniu, dobrze?- krasnalka skineła głową i zawołała drugiego krasnala, był młody, miał brązową burzę włosów i gdzieniegdzie mech.- chodźcie ze mną- powiedział z uśmiechem odkładając skrzynkę z warzywami na podłogę, po czum odwrócił się i ruszył w stronę obsydianowych schodów. Dom był stonowany w bieli, szarości i czerni, czy też brązach. Na parterze podłoga była stworzona z brązowego ciemnego drewna a na pierwszym piętrze podłoga była stworzona z szarego, a ściany były jasne, białe. - tutaj jest pokój przyszykowany dla Pana Sencena. A tutaj dla p- mów nam po imieniu, prosze- krasnam podrapał się po karku- tak, przepraszam. Dla ciebie. Jak się przebierzecie możecie iść zwiedzać dalej a w między czasie przyszykujemy wam obiad.- z uśmiechem odwrócił się na pięcie i zniknął. Obydwoje weszliśmy docswoich pokoi. Mój miał ciemnoszare ściany, był ogromny. Pod oknem stało ogromne, podłużne biórko stworzone z obsydianu. Było przepiękne, sięgało od jednej ściany do drugiej. Miałam to także garderobe, ogromne okrągłe łóżko z baldahimem ktory myśle że ściągnę a na ścianę były przyczepione dwa zakrzywione miecze na wzór szabli, czy też na ścianie wisiała moja tarcza.- a więc moje rzeczy od vackerów juž tu trafiły, tylko tych mieczy nie poznaje.- powiedziałam do siebie, były one bliźniacze ale miały wyryte różne inicjały - H oraz R, R od Roselyn ale od kogo H?- pewnie należał do mojego ojca. Czy też do kogoś, kto umawiał się z moją matką. Postanowiłam przerwać przemyślania i szybko się przebrać. Ten komplet to były nasze ziemskie ubrania, była to czarna dopasowana koszulka z rękawem ¾ oraz dłuższa spódnica w kolorze czerwonym i z wycięciem na nogę. Zostawiłam swoje buty i gdy tylko skończyłam się przebierać ktoś zapukał do drzwi, gdy je otworzyłam za nimi stał sencen w czarnej koszulce z napisem Metalica, z czarnymi luźnymi jeansowymi spodniami z przyszytym łańcuchem. Zaśmiałam sie na ten widok.- boże, mój ojciec był chyba emo.- zaśmiałam się a keefe tylko stał, nic nie mówił, tylko stał z lekko rozchyloną buzią.- keefe? Haloo, Senceen? -położyłam mu rękę na czole a nast|pnie na policzku- wszystko okej, dobrze sie czujesz? Odłáczyło cie na chwile. Wszystko w porządku? - miałam szczerą nadzieje że nic mu nie było. Jakby nie było chyba sie o niego..martwiłam?- tak, wszystko okej, tylko sie zamyśliłem, a teraz zapraszam Panienkę na zwiedzanie jej własnego, nowego domu.- powiedział z udawaną elegancją, poda) mi ramie którego nie przyjełam i w genialnych nastrojach ruszyliśmy zwiedzać resztę domu. Na całym 1 piętrze były pokoje, było ich chyba z 14, 14 ogromnych pokoi. Na drugim puętrze znajdowała się sala muzyczna, do medytacji, sala sztuki, mała siłownia, oraz co zdziwiło mnie najbardziej- sala do sztuk walki. Zawoerała ona wszystko, materace, worki treningowe, owijki, rękawice, cele. Dosłownie wszystko.- kto# musiał tu trenować i szkolić się w walce- powiedziałam oglądając starą salę. - tylko po co? Tutaj nie ma czegoś takiego jak na ziemi, elfy szkolą tylko swoje zdolności i to nawet nie pod pretekstem bojowym- powiedział  Keefe.- a skąd wiesz, że coś sie nie święci za waszymi plecami? Boże radni coś przed wami ukrywają?- zapytałam grzebiąc w jakiś starych pudłach w których o dziwo znalazłam jakiś notatnik i mapę. Wyciágnełam je i rozłożyłam mapę na ziemi- bo to są zaginione miasta, raj, pokój i wszyscy żyjemy w zgo, co to jest?- przerwał gdy zobaczył mnie klęczącą przy mapie. Po chwili znalazł się przy mnie.- o, to jest mapa zaginionych miast. Patrz nasze tereny są tu, krasnali tutaj, ogrów, goblinów, tu jest atlantyda a tu..vo to jest? Nigdy wcześniej nie widzia)em tego na mapach.- przyjżałam się niewielkiemu, zaznaczonemu na fioletowo wypierdkowi terenu który leżał na złączeniu wszystkich ziem. - ziemia świátyń strażniczek..- spojżałam na Keefa.- nie wiedziałeś o tym miejscu?-zapytałam na co on pokręcił głową.- nie, w życiu o tym nie myślałem, patrz to jest niedaleko. Może zdołamy tam dojść na piechotę?- rzeczywiście Ravenfiled było oddalone od granic tego miejsca jakieś może pare kilometrów, żadna osada elfów nie jest zbudowana tak blisko granic, jak ta.- myślę, że tak.- weszliśmy do mojego pokoju, z szafy wyciągnełam dwoe peleryny oraz torbę by wpakować do niej mapę oraz notatnik mamy no i trochę broni. Na wszelki wypadek. Tarczębi miecz wziełam obowiązkowo. Gdy tylko ogarneliśmy się, ruszyliśmy z blondynem na dół- graelu, macie tu może jakieś stworzenia by pojeździć? Chcielibyśmy poznać tereny Ravenfield.- nie chciałam mówić prawdy krasnalą, nie miałam jic do nich ale nie ufałam im. Nie ufałam nikomu.- oczywiście, stoją w stajni przy domu. - powiedział po czym wrócił do gotowania. Gdy stanełam w stajni moim oczom ukazał się hipogryf. Był przyjazny, nawet bardzo. -cześć mały, nazywam sie Artria, a to jest keefe.- powiedziałam powoli sie zbliżając, stworzenie odrazu do mnie potruchtało i zaczeło się łasić. Nagle stało sie w mojej głowie coś dziwnego- "Rose! Artria! Przyjaciel!" - o cholera, to było dziwne, po chwili głos odezwał się z nowu -"kaspian, ja, kaspian!" - będąc w szoku lekko odsunełam się od stworzenia. Musiałam być blada bo keefe położył mi rękę na ramieniu- vo# sie dzieje?- zapytał, na co spojżałam sie na niego przeraz{na- chyba słysze to co mówi to stworzenie tutaj- pokazałam mu swoją głowę.- więc musisz hyć telepatką! Dobra zajmiemy sie tym po powrocie, wskakujmy na niego i lećmy tam.- Kaspian polubił keefe'a, bo odrazu do niego przylgnął. Więc gdy blondyn go dosiadł podał mi rękę i posadził mnie przed sobą na grzbiecie hipogryfa.
Kierunek świątynie strażniczek!.- keefe nawet nie ruszył lejcami a hipogryf wystartował z stajni i zaczął lecieć- świątynia! Rose! dom!- musiał znać to miejsce. Keefe co prawda sie troche wystraszył ale uspokoiłam go- Kaspian zna to miejsce.  Nie wiele czasu mineło a już widzieliśmy zarys starych budynków z fioletowego kryształu. To wszystko wyglądało na opuszczone. Gdy wylądowaliśmy kaspian był niespokojny, Keefe uspokajał go a ja postanowiłam się rozejrzeć, to było miejsce widmo, wszystkie budynki były opuszczone, ale także zniszczone. Wbparu miejscach znalazłam stopione kryształy czy wypaloną trawę do gołej ziemi.- bogowie, co się tu wydażyło..- szepnełam do siebie oglądając te ruiny, gdy zapuściłam się dalej w głąb miasta zobaczyłam świątynię. Coś ciągneło mnie do niej, ale bałam się do niej wejść sama.- hej, czemu nie idziesz?- keefe położył mi rękę na ramieniu- czyżby nasza nieustraszona Panna heroska sie bała?- przewróciłam oczami- nie, nie boje sie, sencen. Tylko..nie wiem. -spojżałam sie na swoje buty, pierwszy raz w życiu spuściłam głowę. Nie wiedzialam czemu, ale przeražało mnie to, jak to mniejsce mnie przyciąga, jakby mnie wołało.-hej, dawaj wejdziemy razem. Sam jestem ciekawy- blondyn położył moją dłoń na swojego bicepsa i pod rękę zaciągnął mnie do środka. W świątyni puściłam go, ponieważ gdy tylko przekroczyliśmy próg latarnie zapaliły sie, musiałam być w gotowości go bronić. Nie mogłam zachowywać sie jak dziecko.
Już dawno nim nie byłam, byłam wojowniczką.
-sencen, trzymaj sie blisko mnie, idziesz za mną i niczego, niczego nie dotykasz. - chłopak obdarował mnie swoim szelmowskin uśmiechem i odparł- zobacze co da sie zrobić.- po spiorunowan8u go wzrokiem ruszyliśmy w głąb korytarza. Czułam coraz bardziej przyciágającą mnie energie. Mijaliśmy obrazy jakby..władców, monarchii która musiała panować w tym mieście. Im dalej szliśmy tym obrazy były młodsze. Korytadz był kręty, zakręcał się w ślimaka. Przy ścianach stały rekwizyty, broń, tarcze, tiary, pióra, napierśnik, laski. Na końcu korytarza znajdowała się wielka brama która prowadziła pewnie do jakiegoś pomieszczenia. Spojżałam się na Keefe'a, obydwoje od początku trwaliśmy w milczeniu teraz tylko skinął głową a ja przyłożyłam dłoń do drzwi, coś stukneło a brama otworzyła się wpuszczajác nas do wielkiej komnaty. Po środku stała rzeźba przedstawiała ona kobietę z laską w elfickiej tunice oraz spodniach, w ręku miała laskę, której kryształcbył wykonany z prawdziwego, fioletowego. Za nią schowana była dziewczynka. Cała żeźba coś mi przypominała, nie wiedziałam jednak czemu czuje takie deja vu. Gdy przyjżałam się kobiecie zrozumiałam, na głowie miała koronę, a podstawą tej korony była tiara którą mia)am aktualnie na głowie. Przed posągiem stały relikty po tej kobiecie, metalowy jakby trzon laski mieszczczący się w dłoni oraz górna część korony. Pod reliktami było imie i nazwisko monarchy po którym pozostały.

-..Roselyn Mantello.

Zaginione Miasta-wojowniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz