🌸
Gracelyn dalej wymykała się na Wieżę Astronomiczną. Nic ani nikt nie mógł jej powstrzymać przed wpatrywaniem się w gwiezdną drogę, która potrafiła świecić nawet w najciemniejszą noc.
Kiedy już tu była, na myśl przychodziło jej pierwsze spotkanie z Remusem. To zawsze sprawiało, że na jej twarzy pojawiał się uśmiech. Do tej pory nie mogła uwierzyć, że poprosiła go o przyjaźń bez zobowiązań. Choć tylko się całowali. Chociaż Grace do tej pory myślała, że będzie tylko o tym śniła. Była wtedy obecna Ognista Whisky i myśl, że Remus jest pod wpływem alkoholu dodała jej odwagi.
Kiedy ponownie wpadł na Wieżę jak burza z butelką w dłoni, Gracelyn poczuła coś w stylu deja vu. Nie podobało jej się to, że Remus uciekał do Ognistej.
- Remusie, coś jest nie tak?
- Wszystko, wszystko jest nie tak. - odpowiedział - Prócz Ciebie.
- Hm?
Podeszła do niego żeby w razie potrzeby złapać go gdyby stracił równowagę. Był znacząco bardziej pijany niż ostatnim razem. Ostatnio był lekko podchmielony. Ale na szczęście nie brzmiał jak bełkoczący pawian.
- Nie mam już żadnych przyjaciół. Wszyscy kiedy mówią o mnie mówią ściszonym głosem, jakbym był jakimś dziwnym stworzeniem. Myślą, że ich nie słyszę. Ale ty mimo to jesteś obok mnie. Tak wiem, mamy między sobą umowę. Ale dlaczego. Ciągle się całujemy, bo uważasz, że ciągle jestem smutny. A ja robię to, bo mi się to podoba. - Mamrotał.
- Remusie...
- Czy to źle, że uważam, że jesteś cudowną dziewczyną? - Zapytał, pozwalając jej zabrać od niego Ognistą Whisky, by odłożyć butelkę jak najdalej od niego.
Odciągnęła go od barierki, obawiając się, że pod wpływem emocji mógłby stracić równowagę i spaść z Wieży Astronomicznej. Przypadkiem lub specjalnie.
- Powinieneś wrócić do łóżka, Remusie.
- Nienawidzę swojego dormitorium. - odpowiedział - Myśl, że mieszkam ze swoimi dawnymi przyjaciółmi, z którymi nawet nie mogę porozmawiać. To jest tortura.
- Dlaczego z nimi nie rozmawiasz?
- Dlatego, że jestem...
Nagle poczuł jakby kubeł zimnej wody wylał się na niego. Lodowaty dreszcz przebiegł po jego plecach. Musi przestać pić w obecności Gracelyn. Jeszcze chwila, a wyjawił by jej prawdę o swojej likantropii...
- Po prostu... boję się tego kim jestem we wnątrz i na zewnątrz.
Gracelyn położyła dłoń na jego ramieniu.
- To nie jest nic złego. Kto się nie boi samego siebie, swoich pierwotnych instynktów. Niektórzy po prostu je dobrze ukrywają.- A ty czego się boisz?
Podążyła wzrokiem po jego malinowych ustach.
- Boje się zostać odrzucona lub być sama do końca życia. Choć myślę, że boję się i jednego i drugiego.
- Czy stwierdzenie, że Cię odnalazłem wtedy, kiedy najbardziej Cię potrzebowałem jest nad wyraz denne?
Gracelyn uśmiechnęła się nieśmiało.- Mówi przez Ciebie alkohol.
- Ponoć pijani ludzie mówią prawdę.
Podniósł drżącą rękę, żeby dotknąć jej rumianego policzka. Gracelyn spojrzała w śmiało w jego błyszczące oczy.
- Wszystko będzie dobrze, Remusie. Nie krzywdzisz mnie teraz ani nie skrzywdzisz mnie nigdy.
- Skąd wiedziałaś...
- Kobieca intuicja. - Szepnęła, składając delikatnego całują wewnątrz dłoni, która dotykała jej policzka.
Remus zbliżył się do niej, aby przeanalizować jej twarz. Po chwili pocałował, kładąc swoje dłonie, tym razem, na jej biodrach. Gracelyn zadrżała pod wpływem jego zimnych rąk, lecz od razu odwzajemniła pocałunek. Pochylił się, żeby schować swoją twarz w zagłębieniu jej szyi, delikatnie skubiąc ją zębami.
Z powrotem musnął jej usta.
- Czy tak było dobrze?
- Jeszcze jak...- Westchnęła.
Koszula Remusa w kilka sekund znalazła się na podłodze. Bluzka Gracelyn podążyła w tym samym kierunku. Położyła się na plecach, na szacie Remusa, który robił za okrycie na zimnym kamieniu. Spódnica krukonki zjechała aż po biodra. Remus odsunął się, aby spojrzeć na nią z perspektywy, z której nawet wstydził się myśleć, że kiedykolwiek będzie miał szansę. Jej blada cera skąpana była w świetle księżyca, a oczy błyszczały niczym same gwiazdy. Jednak musiał się zmusić, by przestać.
Nie mógł jej tego zrobić. Sprawić, by swój pierwszy raz przeżyła z potworem. I choć czuł ogromne mrowienie w każdej części ciała i ciepło w okolicy podbrzusza, zatrzymał się.
- Ja nie mogę...Przykro mi Gracelyn...Ale nie mogę. Przepraszam.
Wstał pospiesznie i odwrócił się w stronę wyjścia, po drodze chwytając niedokończona butelkę Ognistej Whisky, która w niedługim czasie miała pozostać pusta.
Gracelyn została sama na Wieży Astronomicznej, leżąc na szacie Remusa i zastanawiając się, co tu do cholery się właśnie stało.
CZYTASZ
[T] KISS AND TELL | REMUS LUPIN
FantasyKISS AND TELL ____ ✧˖*. "Pachniesz jak czekolada." ✧˖*. Gracelyn Cohen odkąd pamięta zwracała swoją uwagę na Remusa Lupina. Więc kiedy w końcu spotkali się na Wieży Astronomicznej, kiedy wpatrywała się w gwiazdy, uznała, że to stosowny moment aby za...