Rozdział 4

57 5 17
                                    

ROZDZIAŁ CZWARTY
To, co pozostało
_________

           POPOŁUDNIE POWOLI chyliło się ku wieczorowi. Z każdą upływającą chwilą robiło się coraz ciemniej i smętnej. W przyciszonym radiu leciała właśnie prognoza pogody: kolejne dni mają być deszczowe i wietrzne, a noce chłodne. „Zima przyjdzie do nas szybciej, niż byśmy tego chcieli", obwieścił spiker rozbawionym głosem, by chwilę  później ustąpić rytmom futurystycznego funku.

          Connor jechał ulicami skąpanymi w neonach, których barwy pochłonęły nawet przydrożne kałuże. Mijał tłumy młodych ludzi zgromadzonych pod najsłynniejszymi klubami, przyglądał się tajemniczym samotnikom zmierzającym w nieznanych mu kierunkach, widział też nastolatków całujących się i obmacujących w zacienionych zaułkach.

          Detroit — za dnia spoczywające w stanie uśpienia — nocą budziło się do życia. Żadne miejsce w Stanach Zjednoczonych nie równało się z Brudnym Miastem. Żaden obywatel tego kraju nie mógł dorównać ludziom, którzy urodzili się i wychowali w Detroit.

          Co Vanessa White robiła w tym mieście? Czego szukała? Czy do przyjazdu skusiły ją atrakcje tego zdeprawowanego miejsca?

    Hank sądził, że każdy obcy — jak zwykł mówić o ludziach spoza Detroit — który zdecydował się rzucić swój dom, by zacząć tu nowe życie, był głęboko zaburzony. „Nie znajdą tu niczego, oprócz robactwa i chaosu", powiedział.

— Więc dlaczego nie wyjedziesz? — spytał wówczas android, mając dość narzekania przyjaciela.

Doskonale pamiętał spojrzenie, którym obdarował go Hank. Patrzył na Connora z jawną drwiną, jakby uważał go za skończonego kretyna i głupca.

— Bo Detroit to mój dom. Mogę je opuścić, ale ono nigdy nie opuści mnie.

Spędził wiele nocy nad tymi słowami. Początkowo nie rozumiał ich znaczenia, lecz teraz wszystko było dla niego jasne. Detroit nie było jedynie miastem, stanowiło część ludzkiej duszy i ich jestestwa. Tak, jak w swoim dzienniku napisała panna Valerie Harris, za pięknem kryła się brzydota — Detroit było tego idealnym przykładem.

W radiu rozległ się podekscytowany głos Felixa Sandmana.

— Witam wszystkich, z tej strony Felix! Założę się, że słyszeliście już o tajemniczym zabójstwie dziewczyny, którą w zeszłym tygodniu znaleziono na Driker Trail?! Już nigdy nie spojrzę na róże tak samo! Ha, ha! Na razie wciąż nie mamy informacji, na jakim etapie jest śledztwo, ale zgadnijcie co! Nasze małe myszki pracują, żebyście nie pomarli, głodni informacji!
          Cóż, w ten sobotni wieczór dajcie czadu i wypijcie za pamięć o Dziewczynie z Różami Zamiast Oczu! To nie tyczy się kierowców, ha! Oprócz tego...

Connor zdecydował wyłączyć radio i spędzić resztę drogi w całkowitej ciszy. Dziewczyna z Różami Zamiast Oczu, pomyślał ze złością. Był androidem, który jedynie symulował ludzkie emocje, lecz posiadał więcej empatii i szacunku do zamordowanej dziewczyny niż jej gatunek.

Oldmobile Cutclass stanął wreszcie na parkingu przy Centralnym Departamencie Policji w Detroit. Z wnętrza auta Connor dostrzegł majaczącą w ciemności sylwetkę Gavina Reeda i żar papierosa. Reed idealnie przedstawiał większość mieszkańców tego miasta — był nieprzewidywalny i uzależniony od  ryzyka, które niosła ze sobą praca w policji.

Gavin przeszywał Connora wrogim spojrzeniem, już od chwili, gdy ten opuścił samochód i zatrzasnął za sobą drzwi. Przechodząc obok detektywa, RK800 niemalże czuł lód wnikający w jego powłokę. Skończyli już z kpinami i dogryzaniem sobie nawzajem. Teraz — popychani przez niezdrową ambicję i nienawiść — szli na noże.

Detroit: Deadly Addiction ||Detroit: Become Human||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz