Rozdział 4

29 3 0
                                    


  Przeprosiny czas zacząć. Odnowa, kolejny raz. Co ja z nią mam. Lepiej Nasturcje udobruchać niż czekać na zemstę. Wstaję robię najwybitniejsze kanapki, na które mnie stać. Przyozdabiam jak umiem. Przelewam kawę karmelową do jej ulubionego kubka o kształcie głowy rysia. Daję batonik cudem jeszcze niezjedzony. Patrzę karcąco na tacę. Bobra czas ruszać. Lepiej to mieć za sobą.

  Kładę śniadanie obok siostry, która patrzy na nie łakomie przez parę sekund. Następnie przypomina sobie o moim istnieniu. I Już urazę z złością ma wymalowaną na twarzy. Zapowiada się niepowodzenie. Przygryzam niepewnie wargę.

- Nawet nie myśl, że tak łatwo ci przebaczę zapomnij. -Zabieram z powrotem tacę.- Ej, Dawaj.-Odkładam.

- Mówisz jak mama.

- W końcu po kimś muszę być. Ani słowa nie wspomniałaś przez całą serię przysiadów

- Tak ci dobrze wchodziły. Żal mi było psuć ci treningu.

- O na pewno ci uwierzę. Teraz przynajmniej rozumiem dlaczego koleś taki zadowolony był. Za moimi plecami śmieszkowaliście ze mnie.

- Zmyślasz już teorie spiskowe. Przepraszam, że ci nie powiedziałam. Ale i tak nie miałyśmy nic na przebranie, ani bluzy abyś się zasłoniła. A jak bym to zrobiła, miałabyś nieudany cały trening. Razem z powrotem do domu.

- Nie znasz dnia ani godziny. Kiedy nadejdzie moja zemsta.

Spogląda na mnie niechętnie, poprawia się do pozycji siedządzej i powoli nieśpiesznie konsumuje. Ja porywam kawę karmelową z szafy i idę do kuchni. Gdzie napotykam mamę z filiżanką aromatycznej kawy. Zerka niezadowolona na moją dłoń. Jednak nie komentuje tego.

- Gdzie tata.

- Czeka na was za domem. - Odpowiada tajemniczo mama.

- A moglibyśmy sobie dziś wolne zrobić od prac ogrodowych.

- Tak. Ma dla was z siostrą niespodziankę.- A to ciekawe.

- Jaką?- Pytam z nutką strachu w głosie.

- Odstraszacz na kawalerów zainteresowanych wami.

- A tak jaśniej mamusiu mogłabyś powiedzieć?

Siostra wręcz materializuje się koło mnie z tacą, którą stawia na stoliku. Patrzy niepewnie na mamę. Tata ma bardzo restrykcyjne podejście do chłopaków. A po tym co mi się stało, raczej utwierdził się w słuszności niańczeniu nas. Choć mama usilnie nad nim pracuje. Aby nas nie zamknął w pokojach na klucz.

- Wasz ojciec pół nocy nie przespał główkując ja tu wam nie pomóc w pozbyciu się natręta z siłowni. Z samego rana oświecony pojechał do sklepu. A potem zniknął za domem i kazał was zawołać jak wstaniecie. Cokolwiek to jest. To raczej się nie wymigacie.

- A jak my nie chcemy pozbyć się natręta z siłowni.- Pyta z nadzieją siostra.

- Pomiń ten szkopuł jak będziesz z tatą dzisiaj. Chcę przespać dzisiejszą noc.

- Dobrze.

- Jeszcze jedno zanim zapomnę, ogłoście mnie na internecie jako stylistkę paznokci. A ojcu zaktualizujcie dane.

- Po niespodziance od taty to zrobimy.

Idziemy za ruderę. A tam tata z przyłbicą prawdopodobnie po covidową i kilkoma pojemniczkami z gazem pieprzowym w żelu rozstawiony na prowizorycznym stoliku. Zrobionego z paru starych desek.

- Cześć.

- Dzień dobry kwiatuszki. Wspaniale. Podejdźcie tu.

Czynimy to o co poprosił. On bierze pojemniczek w ręce. Kładzie palec przy przycisku. Przesuwa plastik w boki i naciska. Poprzedzając czynność instrukcją głosową.

RÓŻAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz