Prolog

26 6 9
                                    

 NASTURCJA

 Natura jest niesprawiedliwa tydzień temu lato dziś zima. I cały miesiąc dobierania stylizacji poszedł wniwecz. Ale nieważne, za chwilę zobaczę na własne oczy Cosinusa a może i samego Tangensa. Zamienie z nimi słowo w końcu to spotkanie z fanami. Do tej pory nie wierzę w swoje szczęście. Tylko ta wstrętna pogoda chce mi humor zepsuć.

 Mróz szczypie mnie w policzki, nos, uszy. Temperatura powoli nieśpiesznie zamarza palce rąk, pomimo trzymaniu ich w kieszeniach cienkiego płaszcza. Srogi wiatr smaga pofalowane włosy luźno opadające na ramiona. A co gorsza owija się także wokół mojej szyi i przedziera się przez wierzchnie niezapięte okrycie, sukienkę. Nawet rajstopy i kozaki do połowy uda nie chronią mnie przed dotkliwym zimnem. Ale patrząc na siostrę uświadamiam sobie, że czasem warto pocierpieć. Na tle białej puchatej pokrywy okrywającej cały park przypomina czarnego bałwana.  Prócz niewielkiego skrawka odsłaniającego jej oczy.

  Mimowolnie moje zęby zaczynają zgrzytać, kiedy wiatr przybiera na sile. Ze zgrozą patrzę jak siostra wyciąga do mnie rękę z moją czapką i szalikiem.

- Rękawiczki ewentualnie mogę ubrać.

Jej wzrok próbuje mnie przyszpilić do posadzki, ale jeszcze ani razu mu się to nie udało. Więc patrzę na nią wyczekująco. Mam nadzieję, że ma te cienkie kremowe, pasują mi do stylizacji. Oczywiście wyciąga te czerwone ropuchy z białym misiem.

- Zapomnij.

- Wczoraj jakoś je miałaś na sobie i przeżyłaś.- Wzdycham z dezaprobatą. Ile razy ja ją jeszcze będę musiała uświadamiać.

- Pasowały mi do stroju.- Na moje słowa przewraca oczami. Spostrzegam jej czarne rękawiczki. W sumie z moimi kozakami... .Zaczyna je ściągać by podać mi je na wyciągniętej dłoni. - Dziękuję.

Z ulgą przyjmuję, ubieram cieplutkie wybawienie. Moje palce zaczynają odmarzać. A moja siostra już ma czerwone na sobie i rozwiera mi torebkę.

- Ej. Czegoś chcesz konkretnego. Wystarczy zapytać. - Lecz ona szybko wkłada czapkę z szalikiem. - Nie potrzebuje tego zbytecznego odzienia. - Syczę.

- Właśnie widzę. - Lustruje mnie niedowierzającym wzrokiem.- Muszę do toalety, idziesz ze mną?

- Nie.

- Wziąć Ci coś ciepłego do picia?

- Herbatę malinową.

- Nie ruszaj mi się stąd. Za Tobą goniącą matematyków nie będę latać po całym mieście! Zrozumiałaś! Wystarczy mi, że kibluje tu z Tobą.

- To nie ma związku z przedmiotem szkolnym! Oni mają imiona Tangens, Cotangens, Sinus, Cosinus, Secans, Cosecans.- Siostra wzdycha, zdejmuje jedną rękawiczkę wyciąga telefon i zaczyna w nim szperać. - Najwięksi influencerzy na świecie będą dziś nagrywać w naszym parku! Trochę wyrozumiałości. - Na co ja sobie żyły wypruwam, olała mnie totalnie. Nagle dostaje od niej wiadomość. Zerkam na nią.

- Wiesz? Te loga ich jak trójkąty, wykresy, wzory to nie są byle jakie szlaczki. Poczytaj sobie, może jednak się nie zbłaźnisz przy swoich największych idolach. - Morduje ją spojrzeniem. A siostra i tak kontynuuje. - Myślałam, że to dla mnie matematyka to czarna magia. Ale najwidoczniej nie dorównuje Tobie do pięt. - Odprowadzam ją wzrokiem przez póki nie zniknie mi z oczu.

Mam jeszcze chwilę, księżne jak zwykle się spóźniają. Od niechcenia otwieram wiadomość. Wystarczy mi jedno spojrzenie na ekran. Gdzieżby mogła by się pomylić! Musi mieć racje, dlaczego jako jedyna z rodziny nie posiadam tego daru? Wzdycham z frustracji zagłębiając się w lekturze, może nie zaszkodzi co nieco się dowiedzieć. Przychodzi mi wiadomość od mamy, jakim cudem ona ma takie idealne wyczucie czasu.

RÓŻAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz