- Teraz mi to mówisz? Julia, do jasnej cholery, to już trzecie ciało w przeciągu trzech dni...
- Doprawdy? - Odwróciła się do mnie przodem, przerywając mi w poł zdania. - A myślałam, że to Puzzle 3D.
- Nie ironizuj, dobrze? - Wysyczałam przez zaciśnięte zęby, nie chcąc jeszcze tracić cierpliwości. - Tylko weź się do roboty.
- O, serio? I to mówi baba, która nie robi nic, tylko wiecznie narzeka.
- Dosyć tego. - Zapomniałam, że nie jesteśmy tu same. Przeniosłam wzrok z Julii na jej kolegę, chociaż ona cały czas na mnie patrzyła. Czułam jej wzrok na sobie. Aż piekł. - Nie chcę słyszeć więcej kłótni.
- A czy ktoś się kłóci?
- Ani wzajemnych pretensji między wami. - Mówił dalej, całkowicie ignorując Julię. - Macie się dogadać. I to jeszcze dzisiaj.
- Przecież się dogadujemy.
- Widzę. - Burknął, omijając ulożone z części ciała trójkąt i następnie stanął między nami. - Macie podobno wolne popołudnie. Wykorzystajcie je mądrze.
- Ty chyba sobie ze mnie kpisz.
- JJ, chcę między wami dobrej współpracy, a nie wiecznych kłótni. - Spojrzała na mnie. - Wiec albo się dogadujecie, albo was od tego odsuwam.
- No, dobra. Przyjadę o 17. Bądź gotowa i na mnie czekaj. - Minęła mnie, gdy zacisnęłam dłonie w pięści. Podeszła do drzwi i na mnie spojrzała. - Proszę?
- Trzeba było tak od razu.
Chciała się uśmiechnąć, ale wyglądało to bardziej na nagły ból zęba. Wyszła wreszcie, a ja zostałam z nim sam na sam. Popatrzyłam na niego. Mierzący ponad dwa metry kolega Julii patrzył się na mnie z góry z taką miną, że wolałam już nie dyskutować. Zwłaszcza, że jej obok już nie było i nie do końca wiedziałam, na co mogę sobie pozwolić. Westchnęłam, wskazując na ludzkie, rozczłonkowane ciało.
- Co z nim?
- Ty masz wolne. Zajmę się tym. - Wyciągnął telefon z kieszeni. Obserwowałam go uważnie, nie do końca chcąc się go posłuchać. Jakby nie było, to on moim przełożonym nie był. - Poradzę sobie. Jedź do domu i spróbujcie się dogadać. Niczego więcej od was dzisiaj nie chcę. Zrozumiałaś?
Kiwnęłam jedynie głową i po prostu stamtąd wyszłam. Byłam wściekła. To było już trzecie ciało w przeciągu tygodnia, Julia chodziła zła, i miałam wrażenie, że całą swoją złość wyładowuje na mnie, przez co ja zaczęłam też nerwowo reagować w pracy na wszystkich. A musiałam jeszcze pilnować, żeby o tych ciałach nie dowiedział się nikt z mojego wydziału. Nie wiedziałam, dlaczego akurat oni musieli wybrać mnie. Ale co jeśli przez to wszystko chcieli się mnie po prostu pozbyć?
Wsiadłam do auta i przymknęłam oczy, opierając głowę o zagłówek. Zaczynałam być tym już powoli zmęczona. A to przecież był dopiero początek.
Otworzyłam oczy, rozglądając się dookoła. Czułam na sobie czyjś wzrok. Popatrzyłam powoli na okno budynku pod którym byłam. Znajomy Julii mi się przyglądał, rozmawiając z kimś przez telefon. Westchnęłam głośno, decydując się odjechać stamtąd jak najszybciej. Skoro on chciał, żebym dogadała się z Julią, to zrobię to. Byłam ciekawa, co ona wymyśliła, aczkolwiek nasze kłótnie zaczęły mnie martwić. Początek naszej relacji też nie był idealny, lubiłam jej dokuczać, ona mi w zabawny sposób zawsze odpyskowała, i to było w porządku. Tylko, gdy wyszłyśmy z tamtego domu po znalezieniu pierwszego ciała, ona się zmieniła. Początkowo myślałam, że wyprowadziło ją to z równowagi. Następnie, że znała tą osobę. Ale w obu tych kwestiach się myliłam, a ona nie chciała mi niczego powiedzieć. I właśnie od tego wzięły się nasze kłótnie. Których żałowałam, bo Julia była mi i mojemu zespołowi potrzebna. Była tam, gdzie ja być nie mogłam i mogła mnie zastąpić, gdy pilnie mi coś wypadło. Ale czy mogłam jej na pewno ufać?
Próbowałam ją oraz jej kolegę czy tam szefa sprawdzić, lecz też bez efektu. Ich wszystkie dane były utajnione i bazowałam tylko na tym, co mi omijająco opowiedziała Julia.
Pogrążona w myślach dojechałam do domu. Chyba po raz pierwszy ucieszyłam się, że nie było tu Tosi. Co prawda przez te ostatnie trzy dni rozmawiałam z córką bardzo rzadko, ale patrząc na to, jak ja ostatnio się zachowywałam wobec swojego zespołu, to nie chciałam, żebym przez przypadek swoją złość oraz frustracje wyładowała na nią.
Nie wiedząc, co Julia ma w planach, zajrzałam do lodówki. Było pusto. Zajrzałam do zamrażalnika. Nie chciało mi się nic robić, chociaż byłam piekielnie głodna. Sięgnęłam po jabłko. Miałam tak dużą ochotę się w niego wgryść i je po prostu zjeść, jednak nie mogłam. Od razu, gdy wyobraziłam sobie jego smak, coś mi się przekręciło w żołądku i jednocześnie mnie zemdliło. Odłożyłam je powoli na miejsce, decydując się po prostu napić wody.
Ten czas oczekiwania na siedemnastą spędziłam na kanapie w salonie w zupełnej ciszy, pogrążona w myślach. A to wszystko sprowadziło się tylko do jednego - nie po to zostałam policjantką, żeby zamykać się w sobie. Mimo że ten dryblas od Julii miał rację i musiałyśmy współpracować, to nie mogłam sobie pozwolić na takie sprzeczki z Julią jak dzisiaj. To przecież JA byłam jej szefem, nie ona moim. Ani ona, ani on nie mieli prawa wymagać ode mnie cudów. Tylko wiedziałam, że on miał rację i sukces tego, co robimy, zależy właśnie od dobrej współpracy. I to było właśnie moim celem - postawienie Julii sprawy jasno i wyraźnie: Robimy tylko to, co do nas należy i bez żadnych kłótni.
Przez chwilę zaczęłam się zastanawiać czy przypadkiem do niej nie zadzwonić i się nie zapytać czy nie możemy po prostu czegoś wspólnie zjeść. Jednak zrezygnowałam. Mogłaby pomyśleć, że próbuję na nią coś wymusić, a tego nie chciałam. Nie dzisiaj.
Przebrałam się w wygodniejsze jeansy i równo o siedemnastej wyszłam pod dom. Julii jeszcze nie było. Prychnęłam ironicznie przez chwilę zapominając o tym, co właśnie przed chwilą sama sobie obiecywałam. Nie mając innego wyboru, wyciągnęłam telefon z kieszeni, gdy z daleka usłyszałam nadjeżdżający motocykl. Zignorowałam pojazd, nawet gdy się zatrzymał obok mnie, przez cały czas przeglądając swoje maile.
- No, hej. - Podniosłam głowę, słysząc głos Julii. Siedziała na sportowym motocyklu, uśmiechając się do mnie. - Gotowa?
- Ty chyba żartujesz. - Schowałam komórkę do kieszeni. - Nie. Ty postradałaś zmysły.
Dodałam, gdy wyciągnęła w moją stronę drugi kask, przez cały czas się uśmiechając. Nie wzięłam go.
- Nie ufasz mi? - Milczałam. Zaśmiała się krótko. - Oj, no weź.
- Masz prawo jazdy na to?
- Nie. - Uśmiechała się cały czas. - A nauczyłam się to prowadzić jeżdżąc co noc po Los Santos.
Zaśmiałam się mimowolnie, biorąc od niej kask.
- Dzisiaj rano się kłóciłyśmy, a ja mam teraz z tobą na tym jechać?
- No. - Wzruszyła ramionami, następnie zakładając swój kask. - Pamiętaj, żeby szybka była z przodu.
- Tyle to ja wiem.
Mruknęłam cicho, nie będąc pewna, czy ona w ogóle mnie usłyszała, bo już włączyła silnik. Założyłam kask, który pasował na moją głowę idealnie, a gdy zapięłam klamrę, podeszłam do pojazdu. Usiadłam za nią i rozejrzałam się.
- Mnie! - Krzyknęła do mnie Julia, zanim ja się odezwałam. - Złap się mnie!
- Poradzę sobie bez tej przyjemności!
Wzruszyła tylko ramionami i gwałtownie ruszyła. Instynktownie złapałam się jej bioder. Nie chciałam się jej przyznać, że byłam przerażona. Przecież ja nigdy na motocyklu nie jechałam.
Poczułam mieszankę ekscytacji i lęku. Wiatr uderzał we mnie siłą, jakiej wcześniej nie doświadczyłam. Objęłam Julię mocniej, bojąc się, że po prostu spadnę. Gdy Julia przyśpieszała, moje serce biło coraz szybciej, a każde zakręcenie kierownicą sprawiało, że moje ciało przechylało się wraz z pojazdem. Jednak wraz z każdym kolejnym kilometrem czułam, jak moje serce zaczyna bić w rytm dźwięku silnika, a moja wewnętrzna ekscytacja miesza się nadal z lekkim lękiem, ale przede wszystkim czułam się dziwnie wolna. A to było wspaniałe uczucie.
Julia zatrzymała się po jakimś czasie niedaleko małego jeziora. Zeszłam z pojazdu, gdy go zatrzymała. Ściągnęłam kask, przyglądając się niebiesko-czarnemu motocyklowi. Dopiero gdy Julia z niego zsiadła, zauważyłam mały, srebrny napis z logiem marki pojazdu. Spojrzałam na nią.
- To twój?
- Nie. - Odłożyła kask na siedzenie, drugą dłonią poprawiając sobie włosy. - Pożyczyłam. Mój został tam. Nie wiem jak mogę go ściągnąć, więc chyba go sprzedam.
Powiedziała tylko i ruszyła w stronę wody. Odłożyłam mój kask i powoli do niej podeszłam. Spojrzała na mnie, a potem usiadła na trawie. Usiadłam obok niej.
Siedziałyśmy tak w milczeniu obok siebie. Patrzyłam się po prostu na wodę, czując, że mi jest zimno. Nie byłam zbyt pewna czy to jest efekt moich przeżyć po pierwszej w życiu jeździe motocyklem czy po prostu tu było chłodniej.
- Julia... - Odezwałam się pierwsza, mając już dość tej ciszy. - Ja chciałam...
- Przepraszam. - Przerwała mi ponownie. Normalnie byłabym zła, że mi znowu przerywa, ale tym akurat mnie zaskoczyła. - Nie chciałam na tobie wyładowywać swojej frustracji.
- Ja ciebie też przepraszam. Wiem, po co tu jesteś, i faktycznie nie jestem w stanie ci pomóc...
- Ale teraz to pleciesz bzdury. Jesteś w stanie mi pomóc, ale Igor nie chce.
- Co masz na myśli?
- Uważam, że twój zespół powinien o tym wiedzieć. Komendant główny jasno się wyraził, że ty i twój zespół jesteście najlepsi. I od samego początku uważałam, że my wszyscy powinniśmy się tym zająć. Nie tylko ty. Ale Igor się uparł i nie da się go przekonać. To z nim się wiecznie kłócę.
- Dlaczego...? Ja nie jestem w stanie bez nich niczego zrobić.
- To zrozumiałe. On znalazł innych ludzi, ale do ciebie ma wątpliwości.
- Dlaczego?
- Bo jesteś blondynką. - Uśmiechnęła się tylko. - Nie lubi pracować z blondynkami. A teraz nie może zrezygnować z ciebie, bo nam nie pozwolą działać w tym gównie.
- Nie rozumiem... Co on ma do mojego koloru włosów?
- Jego była żona jest blondynką. Ja też nią byłam. - Uśmiech zastygł na jej twarzy. Westchnęła smutno. - Ale nieważne. Nie przejmuj się, tylko... Co?
Przyglądałam się jej. Najpierw zdenerwowała mnie wiadomość o jej koledze, a potem jej nagły smutek mnie zaniepokoił.
- Co...
- Nie teraz. Kiedyś ci opowiem.
- No, tak. Jak zawsze. Kiedyś. - Westchnęłam, ale nie naciskałam dalej. Przeniosłam wzrok na błękitne niebo, na którym nie było ani jednej chmurki. Uśmiechnęłam się mimowolnie. - Masz dzieci?
Zapytałam, zanim nawet pomyślałam, że chcę o to zapytać.
- Nie mam. Nie chcę. W sensie... Jazdy na motocyklu mogę się nauczyć i wiem, że to mi się podoba i wiem, że to potrafię. Małe dzieci mnie przerazają, nie lubię, jak mi się kręcą między nogami jak robię zakupy... Po prostu macierzyństwo nie jest dla mnie. Wolę mieć kota. Albo psa. Ewentualnie papugę.
- Rozumiem. - Nastała cisza. Ponownie na nią spojrzałam. - A czy...
- Jestem sama. Od kilku lat. - Spojrzała na mnie i pokręciła głową. - Jej wydział często pracował z nami. Pomagali nam, gdy była nam potrzebna pomoc. Jakos tak się zaprzyjaźniłyśmy, potem po prostu... Przerodziło się to w coś więcej. Byłyśmy razem ponad dwa tygodnie, ledwo tydzień już oficjalnie. Postrzelili ją w szyję na jednej z naszych akcji. Zmarła mi na rękach. Tego, co do niej strzelał, nie udało nam się wtedy złapać. Więc sobie obiecałam, że zrobię wszystko, by go dorwać. Maria przez przypadek wplątała się w kłopoty i nawet o tym nie wiedziała. Musiałam działać pod przykrywką, zmieniłam wtedy też kolor włosów. Ich udało mi się złapać i dostałam awans. Miałam wybór. Albo zostać tam w tym mieście bez Marii, albo zmienić miasto i pracować u Igora. I wybrałam to drugie. Sądziłam, że ucieczka od miejsca, gdzie mi wszystko ją przypominało, będzie najlepszym rozwiązaniem i mi pomoże pogodzić się ze stratą osoby, dzięki której zrozumiałam, co to jest miłość. A, że nie byłam już blondynką, to Igor mnie przyjął z otwartymi ramionami.
Dokończyła z szerokim, wymuszonym uśmiechem, a jej oczy błyszczały smutno. Westchnęłam cicho, kładąc dłoń na jej ramieniu.
- I pomogło ci to?
- Ani trochę. - Przesunęła palcami po złotym łańcuszku wiszącym na jej szyi. Uniosła go delikatnie i pokazała mi wisiorek przypominający literkę M. Przeniosłam wzrok z niego na jej smutną twarz. - Ale się staram.
- Julia...
- Jest w porządku. - Odchrząknęła cicho, chowając wisiorek pod koszulkę. - Wiesz... Lubię ci dokuczać, ale nie lubię się z tobą kłócić.
- To samo mogę powiedzieć i ja. - Uśmiechnęłam się mimowolnie. Julia położyła się, głowę opierając na moim udzie. - Wygodnie ci?
- Niezbyt. Ziemia jest zimna, a ty masz bardzo niewygodne udo. - Uśmiechnęła się smutno. - To co? Zgoda?
- Jeśli mi obiecasz, że będziesz ze mną rozmawiać o każdym problemie, który cię meczy. Nie chcę się po miesiącu dowiedzieć, że ten dryblas Igor jeszcze jakiś do mnie ma problem.
- Zgoda. - Westchnęła cicho. - To jest dziwne. Bo komendant główny nam nie mówił, że jesteś blondynką. Powiedział jedynie, że zajęłaś miejsce naczelnika, który poszedł na emeryturę. Wskazał twój zespół, ciebie, więc pomyślałam, gdy ciebie zobaczyłam, to nie będzie miał problemu. Myliłam się.
- A on wie, że kiedyś ty też byłaś blondynką?
- Tak. Warunkiem pracy dla niego była moja obietnica, że nie wrócę do swojego neutralnego koloru.
- Rozumiem. - Zaśmiałam się krótko. - Jego żona była tą blondynką z dowcipów?
- No właśnie nie. Rozstali się, gdy rywalizowali o aktualną posadę Igora. To ona była faworytem do tego, ale koniec końców, to Igor wygrał ten wyścig.
- Dlaczego?
- Tego nie wie nikt. Podobno on miał na nią jakieś haki, ale z tego co wiem, to ona pracuje teraz w Interpolu. Rozwiedli się i od tego czasu Igor bardzo nie lubi blondynek. - Spojrzała na mnie. - Wybacz.
- Kto, jeśli nie mój zespół, z nim pracuje?
- Nie wiem. Nie rozumiem jego postępowania. Rozmawiałam z górą już o tym i według nich, to mam po prostu słuchać się poleceń swojego przełożonego i tyle.
- Aha...
Dokończyłam zamyślona, wzrok przenosząc na niebo. Bardzo mnie to zdziwiło, ale nie skomentowałam tego, co mi właśnie powiedziała. Nie raz już słyszałam dowcipy o mnie, blondynce, jeśli chodziło o moją pracę. Nie raz już jednak pokazywałam, że nie jestem typową blondynką z dowcipów, więc nie robiło to na mnie większego wrażenia. Tylko dziwiło mnie to, że nawet ona nie wie, z kim pracuje Igor. Więc po co ja im byłam potrzebna? Powiedziałam jej to. Zależało mi na pracy z nią, więc postanowiłam być z nią szczera. Patrzyła na mnie w milczeniu swoimi brązowymi, jak mleczna czekolada, oczami, zagryzając swoją dolną wargę. W końcu głosno westchnęła i wzruszyła ramionami.
- Jesteś zapewne po to, żeby komendant główny po prostu pozwalal nam działać. Nie wiem. Ale się dowiem. Bo to też mnie denerwuje.
- A jak to się skończy, to co zrobisz? - Zapytałam tak nagle, że nie tylko ją ta zmiana tematu i to pytanie zaskoczyło. Mnie również. - Wracasz?
- Chyba nie... Nie wiem jeszcze, co zrobię. A czemu pytasz?
- Bo cię potrzebuję. Sprawdzasz się jako mój zastępca i... I inni cię polubili, więc tak pomyślałam, żebyś się do nas na stałe przyłączyła.
- Zobaczymy. - Powiedziała cicho, ale te słowa wypowiedziała w stronę wody, a nie do mnie. - Najpierw trzeba się zająć tym, potem pomyślimy, co dalej.
- O ciebie będę walczyć. Bo komu będę dokuczać, jak już się to skończy? - W końcu szczerze oraz szeroko się uśmiechnęła. Ja też. - Więc nie myśl sobie, że będziesz mieć mnie od razu z głowy.
Julia odwróciła głowę ponownie w stronę jeziora i nastała cisza. Uśmiechnęłam się delikatnie, patrząc na wodę. Ta chwilową, przyjemną dla ucha ciszę przerwał dzwonek mojego telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni i odebrałam połączenie, widząc na wyświetlaczu imię Grabskiej.
- Cześć. Znaleziono ciało w lesie.
- Jakie ciało? - Zapytałam szybko, wzrok przenosząc na Julię, która mi się ponownie przyglądała.
- Bez głowy. Tylko tyle na razie jestem w stanie ci powiedzieć, bo jestem w drodze. - Odetchnęłam z ulgą, bo już się bałam, że usłyszę od niej zdanie, którego bym usłyszeć nie chciała. - Wyślę ci, gdzie to dokładnie jest. Zadzwonisz do Julii?
- Jest tu ze mną. - Podniosła się, wyciągając do mnie dłoń. Podniosłam się z jej pomocą. - Będziemy niedługo.
- To co? - Uśmiechnęła się do mnie. - Już się nie boisz ze mną wsiąść na motocykl? Gdy już ten pierwszy raz masz za sobą?
- Nie jestem pewna... - Podeszłam z nią do pojazdu, biorąc od niej kask, gdy mi go podała. - Jeśli nie będziesz przekraczać prędkości, to nawet to polubię. Ty na pewno masz na to prawo jazdy?
- Nie. Ale nikomu nie mów.
Przez chwilę byłam zbulwersowana, że jeździ na tym bez uprawnień, ale w końcu zrozumiałam, że ona sobie żartuje. Założyłam kask, wsiadając potem na motocykl. Już będąc pewną tej jazdy oraz jej umiejętności, objęłam ją w pasie i czekałam na podróż.
CZYTASZ
Podwójna gra
FanfictionŚwiat Bogny Bugaj, doświadczonej inspektorki kryminalnej, obraca się w chaos, gdy do jej zespołu dołącza inspektor Julia Jurczyk. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że Jurczyk jest mało zaangażowana w pracę, rzadko pomagając w prowadzonych śledztwach...