Rozdział 6 - SZYFRY

644 35 4
                                    

Zatrzymałam auto i natychmiast z niego wysiadłam.
- Cholera jasna. - Powiedziałam cicho sama do siebie, rozglądając się dookoła. Zapomniałam o jednej istotnej kwestii, a kończył mi się czas. Nie chcąc już więcej stracić czasu, wyciągnęłam broń zza paska od spodni i zanim weszłam do budynku, mieszczącego się przede mną, rozejrzałam się dookoła, by upewnić się, że nikt mnie nie obserwuje. Czy coś mi to dało? Nie. Prócz drzew niczego więcej nie widziałam.
Weszłam do środka, wyciągając przed siebie broń, będąc gotowa do jej użycia, gdy nadejdzie taka potrzeba. Po przejściu kilku metrów, wiedziałam, że zapomniałam jeszcze jednej rzeczy, a mianowicie latarki. Im głębiej szłam, tym było coraz ciemniej, a ja nie widziałam już nawet swoich nóg. Szłam mimo wszystko dalej, wsłuchując się w tę panującą tu ciszę, chcąc usłyszeć cokolwiek, co by mi dało znak, że tu gdzieś jest Julia. Tego nie usłyszałam, ale rozdzwonił się mój telefon. Przeklnęłam cicho, będąc pewna, że to ktoś z mojego zespołu zauważył moją nieobecność, lecz się pomyliłam. Odebrałam, widząc zastrzeżony numer.
- Czego?
- Kiepsko ci poszło. - Usłyszałam ten sam zmodyfikowany przez komputer głos, co na tamtym nagraniu. - Ale zdążyłaś.
- Gdzie ona jest?
- Nie tu. Niedługo się dowiesz.
- Słuchaj, ty...
- Poproś o pomoc swój zespół. Jak będziesz sama działać, to znajdziesz jedynie jej zwłoki. Odezwę się.
Rozłączył się. Przeklnęłam głośno, a mój głos rozniosł się tak potężnym echem, jakiego jeszcze nigdy nie słyszałam. Odwróciłam się, kierując się do wyjścia, po drodze wybierając numer do Marty.
- Źle się poczułaś?
- Jestem w Jeleniu. Pod Łodzią. - Gdy zrobiło się tu jaśniej, zauważyłam niemiecki napis na ścianie. - W opuszczonym bunkrze kolejowym.
- Co ty tu robisz?
- Potem ci powiem. Przyślij tu ludzi. Sama tego nie przeszukam.
- Bogna...
- Dostałam współrzędne, że tu może być Julia. Chcą się bawić ze mną w jakąś grę, to się z nimi zabawię. Ale muszę mieć pewność, że jej tu nie było.
- Zaraz to załatwię.
- Jak najszybciej. Wy zostańcie na tam na miejscu. Na wszelki wypadek.
Rozłączyłam się, opierając się o auto i jeszcze raz się rozejrzałam. Skąd oni wiedzieli?

Przeszukanie bunkra trwało prawie cztery godziny i potwierdziło moje obawy. Nie było tam Julii lub jakiegokolwiek śladu, że mogłaby tam być. Po tym telefonie wiedziałam, że to była tylko głupia podpucha, ale musiałam mieć tę pewność.
Zanim wróciłam na komendę, zajechałam jeszcze do domu, wzięłam szybki prysznic i się przebrałam, a potem musiałam jeszcze kupić nowy telefon. Nie mogłam sobie pozwolić na tę samą sytuację, która miała miejsce rano. Nie mogłam znowu przegapić jakiejś wiadomości od nich przez słabą baterię w starej komórce.
Gdy przybyłam na miejsce, mój zespół już na mnie czekał. Spojrzałam na wszystkich i przez myśl mi przeszło, że powinnam uciekać.
- Co się stało?
- Pojechałaś tam sama.
- Pojechałam.
- Nic nam nie mówiąc.
- Mogłaś zadzwonić już w drodze. - Westchnęłam cicho. - A co, jeśli to była pułapka na ciebie też?
- Co z tym nagraniem?
- Nic. Nie jestem w stanie nic z nim zrobić. - Powiedział, zaskoczony moją nagłą zmianą tematu, Gutek. - Ale...
- Jeśli ty nie jesteś w stanie nic z tego wyciągnąć, to nikt inny też nie będzie. - Powiedziałam, bo myślałam, że chce poprosić o pomoc komendę główną. - Przeszukanie mieszkania Julii coś dało?
- Nie. Brak śladu włamania, brak jakichkolwiek śladów.
- Zaczyna mnie to powoli przerażać. - Spojrzałam na Martę. - W ogóle nie popełniają żadnego błędu, nie zostawiają żadnych śladów...
- W końcu jakiś błąd popełnią.
- Pytanie, ile jeszcze wytrzyma Julia. Chyba, że to nagranie było tylko na pokaz.
- Znając Julię, jej cięty język i brak cierpliwości do takich ludzi? Wątpię. Ale...
- Bugaj. - Odwróciłam się szybko. - Musimy porozmawiać.
- O, proszę, proszę. Któż to mnie odwiedził. Panie i panowie, to właśnie ten osioł. W sensie Igor.
- Czego tu szukasz? Jesteśmy zajęci.
- O, jesteś już. - Przyszedł Stanisław. Zmierzyl naszego gościa wzrokiem, a potem stanął za mną. - To może zaczekać.
- Przyniosłem ci coś, co cię może zaciekawić. - Położył na biurku Agaty stos teczek. - Dobrowolski...
- Nas nie interesuje, mówiłam ci. Jesteśmy zajęci poszukiwaniami Julii.
- Serio? - Rozejrzał się po moich ludziach. - Niezbyt wam to wychodzi.
- Sprawa Dobrowolskiego jest teraz u komendanta głównego. Dopóki Julia się nie znajdzie, to w tej sprawie i w każdej innej się z nim komunikuj. Znajdziesz wyjście, prawda?
- Zakochałaś się w niej?
- Co ty bredzisz?
- Bo inaczej byś sobie nią głowy nie zawracała.
- Zaginęła nasza koleżanka. - Odezwał się Paweł, kucając przy Alexie, który nagle zaczął na niego warczeć. - Nie będziemy tacy tępi jak ty i nie będziemy siedzieć z założonymi rękami.
- I po co ci to jest, co? Chcesz, żebyś ty lub któryś z twoich ludzi skończyła jak Maria? - Spojrzałam na niego szybko, ignorując przeszywający ból w karku. - Biedna dziewczyna zmarła na rękach Julii, tylko dlatego, że się ze sobą spotykały. Po co ci ktoś, kogo nikt nigdy nie lubił? Nawet jej rodzice jej nie lubili. Zapewne sprzedała ci płaczliwą bajeczkę, że ją bili, co? Prawda była taka, że była nieznośna, agresywna i wredna. Dostała czasem parę klapsów na tyłek, a teraz robi z siebie ofiarę?
- Oni się nad nią znęcali. To raz. Dwa, to nie masz zasranego...
- Ojej i ty w to wierzysz? Dlatego od zawsze powtarzam, że kobieta nie powinna być na jakichkolwiek wysokich stanowiskach, bo łyka wszystko, co jej się tylko pod nos podsunie. Ktoś, kto porwał Julię, wyświadczył ci przysługę. Uratował ciebie, twój zespół i zapewne jeszcze więcej osób, z którymi Julia mogłaby mieć w przyszłości kontakt. Więc bierz się do roboty, a nie zajmujesz się nic nieznaczącymi pierdołami.
- Mówiłam ci...
- Ja też ci mówiłem. Julia jest zwykłym śmieciem, którego nawet w ochronie być nie powinno. Nie nadaje się do niczego i gdyby nie to, że wcisnęli mi ją na siłę, to bym się nie zgadzał na jej przyjście do mojego zespołu. Zajmowała miejsce innym, o wiele lepszym. Dobrze ci radzę, Bugaj. Odpuść ją sobie, nim będzie za późno. - Zakręciło mi się w głowie. Lecz nie przez moją rozwaloną głowę, tylko od wściekłości, która tylko narastała wraz z każdym jego słowem. - Po co ci ktoś, kto nawet nie potrafił pomóc swojej umierającej dziewczynie, co?
- To był pierwszy i ostatni raz, gdy w taki sposób odezwałeś się przy mnie o Julii. - Powiedziałam drżącym od wściekłości głosem. - Lub innego członka mojego zespołu. A teraz zabieraj tę makulaturę i stąd zjeżdżaj.
- Ty chyba zapomniałaś o naszej ostatniej rozmowie. - Zbliżył się do mnie. Uparcie patrzyłam mu w oczy, nie dając mu tej satysfakcji, że dam się zastraszyć. - Los twojej córki leży w moich rękach. Jedno moje słowo, a moja ochrona przestanie się liczyć. Co, jeśli ją spotka ten sam los, co twoją Julię? Zdążysz ją wtedy uratować? Patrząc, jak ci teraz idzie, to szczerze wątpię. Jesteś w stanie znieść takie ryzyko?
Spojrzałam na Pawła, trzymającego warczącego Alexa, później na zaskoczoną Martę, aż w końcu na zdenerwowanego Stanisława. Nasz gość coś powiedział, jednak nie do końca doszły do mnie jego słowa, lecz na niego spojrzałam. Gdy zobaczyłam na jego twarzy ironiczny uśmiech, już nie wytrzymałam. Uderzyłam go z całej siły pięścią prosto w twarz. Z dziką satysfakcją patrzyłam, jak upada na podłogę, trzymając się za krwawiący nos.
- Bogna!
- Jeśli chociaż włos spadnie z głowy mojej córki, to osobiście się z tobą rozprawię. - Oszołomiony moim uderzeniem, nie był w stanie się podnieść z podłogi, a też nikt nie kwapił się do tego, żeby mu pomóc. - Ale nie jestem pewna, czy jesteś na tyle odważny, by się o tym przekonać.
- Grozisz mi? - Wysapał, podnosząc się w końcu z podłogi. Wytarł krawatem krew z twarzy, patrząc na mnie dzikim wzrokiem. - Mam się zacząć bać?
- Powinieneś. - Podeszłam do niego. - Czy mam ci jeszcze raz pokazać, że ze mną się nie zadziera?
Milczał, patrząc przez krótką chwilę na mnie, a później rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Powodzenia w szukaniu jej. Ale tylko marnujecie swój czas. Prędzej czy później się o tym przekonasz. Ale nie przychodź potem do mnie z płaczem.
Wziął teczki i wyszedł. Wzięłam głęboki oddech.
- To, co on teraz powiedział...
- Zostanie tylko między nami.
- Ty wiedziałaś?
- Wiedziałam. - Wyciągnęłam z kieszeni telefon, gdy mnie poinformował o przychodzącej wiadomości. - O wszystkim. Cholera.
Patrzyłam na wiadomość, która głosiła: ZGS MJFOK UTG ZUTOK - masz godzinę, inaczej sałatka się zepsuje.
- Co to znaczy? - Spytała Marta, zaglądając mi przez ramię.
- Szyfr Cezara. - Powiedziałam cicho. - Dajcie mi coś do pisania.
Usiadłam przy biurku Gutka. On sam przysunął się do mnie z krzesłem Marty i oboje próbowaliśmy to rozwiązać. Czas leciał nieubłaganie szybko, aż w końcu mi się udało.
- Tam, gdzie ona tonie? - Spytał, spoglądając na moje rozwiązanie. - Co to znaczy?
- I przede wszystkim, gdzie to jest?
- Ja wiem. - Powiedziałam nagle, gdy zrozumiałam. - Jadę tam. Paweł, Alex, za mną.

Podwójna graOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz