-No proszę, kogo moje oczy widzą! Vai, ale żeś wyrosła przez ten rok! - wykrzyknął Cody, gdy dziewczyna jako ostatnia wyszła z pokładu Marudera. Jej białe włosy wypływały kaskadą spod czarnego kapelusza z szerokim rondem. Rozpięty, czarny płaszcz sięgający za kostki zafalował w powietrzu, gdy Vanya rozejrzała się uważnym wzrokiem po okolicy. Jej intensywnie błękitne tęczówki, okalone przez czarne białka, uwiesiły się na podekscytowanym klonie w żółto-białej zbroi.
Komandor zostawił skołowanego Rexa za sobą i podszedł do dziewczyny. Po chwili podniósł ją lekko do góry i przytulił, obracając się z nią dookoła.
-Też dobrze cię widzieć, Cody. - odparła z delikatnym śmiechem dziewczyna, gdy klon wreszcie odstawił ją na ziemię. Vanya przeżyła swoją pierwszą misję na froncie z Parszywą Zgrają i batalionem 212, więc komandor znał ją z jej samych początków, gdy była świeżo po wyjściu ze świątyni i nie orientowała się zbyt dobrze w wojskowych sprawach. Można było ich określić jako bardzo starych znajomych. W końcu to właśnie Cody nauczył ją korzystać z broni palnej.
-Można powiedzieć, że od czasu gdy się ostatni raz widzieliśmy jej umiejętności całkiem wzrosły. - stwierdził Tech, podając dłoń na przywitanie komandorowi.
-O ile można tak nazwać fakt, że już nie wbiega na oślep pod czołgi. - prychnął Crosshair, trzymając sztywno pod pachą swoją broń. —Chociaż i z tym bywa różnie. - dodał, po czym wypluł drewnianą wykałaczkę na ziemię. Vai przewróciła oczami.-A wracając do bieżących spraw. - mruknął Hunter, przerywając pogawędkę. —Co robi twój oddział na takim pustkowiu? - zapytał podejrzliwie, wskazując ręką na otaczający ich las równikowy i całą kupę złomu na ziemi, która kilka minut temu była armią droidów. Deszcz dopiero co przestał spadać gęstymi strugami z nieba, a przez chmury przebiło się słońce. Dookoła panowała duchota, gdy żołnierze Republiki zbierali siły po wcześniejszym starciu.
-Wraz z legionem 501 i moim próbujemy odbić bazę wroga na północny-wschód. - powiedział Cody, wskazując palcem odpowiedni kierunek.
-To kapitan Rex też tu jest? - zapytała zdziwiona Vai, mrugając zaskoczona kilka razy. Komandor odwrócił się do tyłu.-REX! CO TAK STOISZ JAK SŁUP?! NO CHODŹ SIĘ PRZYWITAĆ! - krzyknął do klona, który przez ten cały czas stał nieruchomo w miejscu, próbując nie zwracać na siebie uwagi i nie wiedział co ma ze sobą począć. Kapitan nie miał pojęcia, że Cody i Vai się znają. I to na tyle dobrze by mężczyzna mógł ją tak bezprecedensowo podnieść i przytulić na powitanie. Poczuł delikatne ukłucie zazdrości w sercu na ten widok.
Jednak Rex nieco ocucił się na słowa swojego przyjaciela i niepewnym krokiem przystanął przed całą jednostką 99 i skinął im głową. Cody walnął go w plecy.
-Co ci się stało? Blaszak trafił cię w beret? - zapytał, patrząc na niego uważnie z ukosa. Kapitan pominął to wymownym milczeniem.
Ku jego zaskoczeniu Vai z radosnym uśmiechem na twarzy nagle go przytuliła, oplatając się wokół jego szyi białymi jak śnieg rękoma. Rex niepewnie objął ją w pasie w odpowiedzi. Czuł jak serce głucho dudni mu w piersi. Nie sądził, że zostanie tak ciepło przywitany.
Dziewczyna po kilku sekundach go puściła, spoglądając uważnie na jego biało-niebieski hełm z charakterystycznymi wzorami. Kapitan cieszył się, że ma go na głowie, bo nie miał pojęcia jaką mimikę właśnie zrobił i jak bardzo byłoby po nim widać kotłujące się uczucia.
-Widzisz coś w ogóle? - zaśmiała się Vai, wycierając jego prostokątną szybkę z lepkiego brudu rękawem czarnego płaszcza. —Wyglądacie jakbyście robili całą drużyną zapasy w błocie.
Rex wzruszył napiętymi ramionami w odpowiedzi. Nieco się opanował, próbując ponownie zacząć myśleć trzeźwo. Cieszył się niesamowicie z tego nieoczekiwanego spotkania, ale jednak miał przed sobą dalszą misję. Musiał aktualnie odłożyć uczucia na bok. W końcu generał Skywalker na niego liczył.
CZYTASZ
Two Blasters || THE BAD BATCH
FanfictionW galaktycznych legendach chodziły słuchy o jednostce zmodyfikowanych klonów, pod wodzą Jedi tak ekscentrycznego, że strzelał on z rewolweru bez naboi. Jednak były to tylko bajdy za czasów Republiki. Pamięć o dziwnych żołnierzach została całkowicie...