- 9 -

92 11 60
                                    

*

*

*

*

/Perspektywa 3. osoby/

Podobnie na zwolnieniu lekarskim mijały kolejne dni. Sprzątanie, spanie i kłótnie. Wczoraj był ostatni taki dzień. Po raz pierwszy od tygodnia jechał do pracy, jedyne szczęście jakie posiadał to że jego "wspaniały" chłopak stracił głos.
Kiedy dowiedział się o tym dwa dni temu myślał, że nie przeżyje z tej radości. Oznaczało to zero wyzwisk przez najbliższy czas. W czasie rozmyślań dojechali na mniejsce.

- Pomyśleć że nie było mnie tylko tydzień, a już czuję się wyobcowany - pomyślał Unia Europejska wchodząc na wybrane piętro. Na nogach nie postał zbyt długo, nie minęła chwila, a leżał na podłodze.

- NATO!!! Co ty robisz!!

- Dobra, dobra może trochę przesadziłem  - podrapał się po głowie wstając z nad UE.

- trudno nie zauważyć!! - w pracy nie był nawet dziesięć minut a już zdążył się tak zdenerwować, zdecydowanie denerwowanie było specjalnością jego przyjaciela. Podczas wymiany zdań. Bardziej krzyków na Amerykanina podszedł ONZ.

- Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę z tego jak dwuznacznie wyglądaliście leżąc na sobie - pomachał im zdjęciem przed oczami i odszedł śmiejąc się.

- Zabije go - burknął Unia.

- Spokojnie, nic z tym nie zrobi - zaczął NATO - a temu co?

UE zerknął w stronę którą pokazał. Stał tam Asean mordujący ich wzrokiem.

- Stracił głos.

- O to będzie zabawa - NATO od razu poprawił się humor - a tak w ogóle chciałbyś może pójść z mną do kina dziś?
Wiesz ONZ miał iść ale mnie wystawił więc może chciałbyś?

Unia przeanalizował wszystkie za i przeciw. I finalnie się zgodził. Poszedł do swojego biura i od razu zabrał się za papiery, bo trochę się tego nazbierało pod jego nie obecność. Spojrzał na stary kalendarz, oczywiście źle ustawiony, podszedł zmienić datę.
Tylko który dziś był?
14 luty, inaczej walentynki. Czyli święto które albo kochasz albo nienawidzisz. Europejczyk zaliczał się do drugiej grupy osób. Łącząc fakty w głowie przypomniał sobie o wyjściu do kina z NATO. Czy to że chłopak zaprosił go akurat dziś to przypadek? Czy na prawdę ONZ go wystawił czy było to zaplanowane?
Na te pytania odpowiedź znał tylko Amerykanin i osoba która pomogła mu to zaplanować, czyli ONZ.

- Mówiłem ci że się zgodzi - wspólnik w "zbrodni" zadowolony popijał kawę.

- Może i się zgodził, lecz to nie zmienia faktu że nadal ma chłopaka!! - jego najbliższy przyjaciel nie podzielał entuzjazmu krążac po biurze Narodów Zjednoczonych.

- Mogę mu dać więcej papierów, żeby nie wyszedł przed 20, co ty na to?

- To nie jest zgodne z regulaminem pracy tak mi się wydaje.

- Bracie, to ja ustalałem ten regulamin, więc ja sobie go trochę złamne. I tak nie poniosę za to konsekwencji - ONZ nie rozumiał czemu NATO ma aż tak złe nastawienie co do ich planu. - daj mu te wszystkie kartki, powiedz że to ode mnie.

Nie długo potem stał pod miejscem pracy azjaty. Zapukał, a chwilę potem drzwi się otworzyły. Stał za nimi chłopak z miną w stylu "czego chcesz, byle szybko".

- Masz tu trochę pracy od ONZ, dużo tego zostało i ktoś to musi zrobić. Padło na ciebie - wyższa organizacja miała ochotę zacząć się śmiać patrząc na twarz drugiej. Gdyby tylko mógł cokolwiek powiedzieć byłoby to na pewno "Co do chuja?!?". Na jego nieszczęście nie mógł, więc tak postanowił go zostawić Amerykanin. Wszystko na razie szło idealnie po jego myśli. Miał do tego pomoc ONZ, więc nic nie mogło pójść źle.
Mijały godzin podczas, których nic ciekawego się nie działo. Można było tylko obserwować jak różne kraje dają sobie prezenty. Niektórzy swoim drugim połówkom, inni swoim przyjaciołom. Następni natomiast przeklinali swoje życie, bo byli samotni. Tak jak ONZ. Niby miał przyjaciół, nawet sporo. Nie czuł się jednak przez nich zbyt rozumiany. Teraz miał chociaż szansę pomóc jego najlepszemu przyjacielowi. Może on lepiej sobie poradzi.
Dochodziła godzina osiemnasta. NATO przyszedł do biura Uni Europejskiej.

- Nie sądzisz, że to dziwne? Już drugi raz mnie gdzieś zabierasz - mówił UE.

- Nie, a to jest dla ciebie dziwne? - zapytał.

- Trochę, nawet Asean dla mnie tego nie robił. - przyznała niższa organizacja.

- Nie przejmuj się nim dziś, spędzimy dziś świetny dzień.

- W to nie wątpię - te słowa bardzo ucieszyły Amerykanina.

Wyszli z korporacji, mijając Aseana. Nadal mordował ich wzrokiem, ale nie przyszkadzało to im zbytnio. Rozmawiajac kierowali się w stronę kina na horror. Może najlepszy wybór to nie jest. Lepszy na pewno od tych wszystkich komedii romantycznych. Jako że oboje nie bali się takich filmów to zapowiadało się dość nudno. Kiedy byli już na miejscu, w sali kinowej okazało się że nikogo oprócz ich praktycznie nie było. Może z pięć osób.

- Nie rozumiem jak można wybrać jakąś  tandetną komedie romantyczną niż to - zaczął wyższy chłopak.

- Też, tam zawsze pokazują wszystko tak wyidealizowane. Tak na prawdę nie jest
chyba że jesteś jakimś synem mafi czy coś - podczas wypowiadania tego zdania zgasło światło i zaczął się film.
Film był średnio straszny, opowiadał o ludziach którzy zgubili się w nawiedzonym lesie i po kolei każdy z nich ginął. A trwało to w nieskończoność,  przynajmniej takie było odczucie. Na prawdę były to dwie godziny. Wyszli z mieszanymi uczuciami.

- To było strasznie głupie - westchnął  Unia.

- Ej bez przesady, ja się trochę przestraszyłem - NATO próbował wybronić film - mam pomysł!!

- Jaki? - spytał UE.

- Chodźmy na dach kina, jest tam bardzo ładny widok - nie czekając na odpowiedź pociągnął przyjaciela w tamto stronę. Uciekając od ochrony przeszli na górne piętro, a potem na dach.
Na niebie świeciły miliony, jak nie więcej gwiazd oraz piękny księżyc w pełni. Blade światło latarki z telefonu nie dorównywało jego blaskowi.
Siedzieli w ciszy aż Amerykanin postanowił ją przerwać.

- Wiesz, ostatnio tak się przyglądam tobie i Aseanowi - zaczął - i chciałem zapytać czy on...

Tu się zatrzymał, nie wiedział jak ubrać to w słowa aby nie urazić w żaden sposób niższego chłopaka. Już dziś go wystarczająco zdenerwował.

- Znęca się nade mną? - NATO zaskoczyło to że  Europejczyk powiedział dokładnie to co on chciał się go zapytać - nie nazwałbym tego tak raczej, każdy związek ma czasem gorszy okres.

- Długo on u was trwa?

- Kilka miesięcy, ale spokojnie nie masz czym się martwić. Daje sobie radę - zapewniał Unia Europejska. Drugi chłopak bardzo chciał żeby te slowa okazały się prawdą.

- Robi się zimno - dopowiedział po chwili.

- Chodźmy już, odprowadzić cię do domu? - zaproponował syn USA.

- Nie będę odmawiał - zaśmiał się UE.


------------------

Witam, trochę znów mnie tu nie było. Ten rozdział miał być teoretycznie w marcu ale pobyt w szpitalu a potem natłok nauki trochę pokrzyżowały moje plany. I tak właśnie powstał rozdział walentynkowy w maju.

"What if we rewrite the stars?" |( UE x NATO )| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz