Urodziny( rozdział 10)

74 5 0
                                    


-Pomożesz mi czy będziesz się stać i gapić- powiedział Max

-Jak będziesz się tak odzywać to w ogóle zaraz sobie pójdę - wzięłam go po rękę

-Gdzie byłaś?

-Chuj cię to- odpowiedziałam, a chłopak spojrzał na mnie groźnie

-Grzeczniej?- powiedział a ja parsknęłam

-To żart prawda?

-Ja pierdole, ale mnie wkurwiasz

-Nie odzywaj się już- ku mojemu zdziwieniu naprawdę się zamknął

Odprowadziłam go do łóżka. Chłopak opadł na materac i usnął.

***

MOJE 17 URODZINY.

Wstałam rano jak nowo narodzona. Zbiegłam na dół.

-Wszystkiego Najlepszego!!!- ciocia wyskoczyła z pięknym różowym tortem

-Jeju,ciociu, dziękuje bardzo- przytuliłam ją

Zdmuchnęłam świeczki i zjadłyśmy po jednym kawałku. Tort na śniadanie, pycha.

Potem zadzwoniła mama, babcia i moi znajomi ze szkoły.

Max i reszta nie złożyli mi życzeń, w sumie mogli o nich nie wiedzieć.

Cały dzień postanowiłam poświecić dla siebie, wzięłam długi prysznic, dokończyłam czytać książkę i przespałam się z godzinkę.

Kiedy zeszłam na dół się czegoś napić zadzwonił dzwonek do drzwi.

Otworzyłam a w progu stała Lil.

Dziewczyna była ubrana w czarne spodenki i niebieski top

-Hejka- powiedziała z uśmiechem

-Cześć - byłam trochę zawiedziona tym że nie wie o moich urodzinach

-Mogę cię porwać?

-Muszę się ubrać

- Poczekam- odwróciłam się

Kiedy dokończyłam wiązać włosy Lily dostała jakąś wiadomość, głupio chichrała się do telefonu

-O, widzę że gotowe, możemy ruszać?- powiedziała kiedy zauważyła że patrzę na nią ze zmarszczonymi brwiami

-Tak- chwyciłam torbę i wyszłam z pokoju pierwsza

Przez drogę mało odzywałam się do Lil, popsuł mi się humor albo po prostu nie chciało mi się z nikim gadać. Oparłam rękę o szybę i patrzyłam w dal.

Dziewczyna podjechała pod swój dom, wysiadła ja zrobiłam to samo. Otworzyła drzwi kluczem i weszła do środka. Wszystko co miała odrzuciła na komodę która znajdowała się obok wejścia do domu.

-Pójdę do toalety- oznajmiłam i ruszyłam po schodach, weszłam do środka załatwiłam potrzebę i zaczęłam schodzić z powrotem na dół.

-NIESPODZIANKAAA!!!!- zza kanapy wyskoczyli Lil, Steve,Rick, Bella i Michela, chyba tylko ja idiotka się nie domyśliła

-Jezu kochani, dziękuje bardzo- każdy dopadł do mnie i po kolei składali mi życzenia, dostałam kwiatki.

Lil zorganizowała  mały poczęstunek, siedzieliśmy dosyć długo ale około godziny 19 zaczęliśmy się rozchodzić.

Powiedziałam Lil, że przejdę się na piechotę. Wieczór był ciepły i urokliwy.

Kiedy dotarłam do domu na podjeździe stał samochód Max'a, zignorowałam to bo byłam na niego wkurwiona.

Weszłam do domu, pokierowałam się od razu do pokoju.

-Najlepszego małolato- głos Max'a dotarł do moich uszu kiedy już byłam prawie w pomieszczeniu, zignorowałam życzenia bo tak jak mówiłam byłam obrażona, zamknęłam drzwi z hukiem.

Chłopak nie odpuścił i wszedł za mną

-Wyjdź - powiedziałam

-Dziwnie reagujesz na życzenia- parsknął

-Jak przystało pustej osobie- chłopak spojrzał na mnie zimnym wzorkiem

-Ros...

-Wyjdź

-Posłuchaj

-Nie to ty posłuchaj grasz ze mną w jakieś jebane ciepło zimno - odpaliłam się- Mam ci wymienić, mówisz że nic dla ciebie nie znaczę, wyzywasz od pustych a później jakieś teksty których kurwa nie rozumiem- po policzku popłynęła mi łza, chłopak patrzył na mnie ze zdziwieniem w oczach, chyba nie wiedział co odpowiedzieć- No właśnie, ty sam nie wiesz kim jesteś-patrzyłam na niego przez łzy, Max wpatrywał się we mnie pustym ale tez jakby ,,złym" wzrokiem i nagle zerwał się z miejsca i wyszedł z pomieszczenia ale nie poszedł do siebie tylko zszedł schodami na dół.

Ja przebrałam się i postanowiłam się położyć chociaż w głowie cały czas miałam dzisiejszy wieczór. 

you are my enemyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz