-Ros! Musimy jechać- zaczęłam zgarniać ostatnie rzeczy z łóżka
-Już idę !
Jak najszybciej zbiegłam po schodach i w pośpiechu zajęłam miejsce pasażera.
-Ruszamy- oznajmiła mama
Droga do miasteczka nie była długa. Lubiłam te piękne widoki a jest to mój pierwszy przyjazd od trzech lat.
Kiedy z mamą zajechaliśmy pod mały uroczy domek przed nim stała już cioci Mig.
-Mig, kochana - mama podeszła do cioci i serdecznie się z nią przywitała
-Marta, wieczność się nie widziałyśmy - wtedy wzrok cioci Mig padł na mnie
-Ros jak tu urosłaś, kochanie - podeszła do mnie i serdecznie mnie uściskała
-Cześć ciociu
-Ooo- No i wtedy w drzwiach stanął mój największy koszmar - Max, chodź do nas- Max to syn cioci Mig, nigdy się nie dogadywaliśmy, był dwa lata straszy ode mnie a zachowywał się jakby nadal miał z dziesięć , nie widziałam go dosyć dawno i nawet wyrósł, był dosyć przystojny ale nie dla mnie, frajer
-Cześć ciociu Marto- podszedł do mamy i podał jej rękę - Cześć Rosalio- nienawidziłam kiedy ktoś tak na mnie mówił, wiedział o tym
-Cześć Maksymilianie - uśmiechnęłam się ironicznie
-Dobrze, chodźcie do środka, znaczy ty Marto, Max pomóż Rosie przynieść walizki.
Podeszłam do samochodu, wyjęłam moją torbę podręczną
-Nie dobrze cię widzieć małolato-zaczął ten pedał
-Ciebie też frajerze
-Wyrosłaś- spojrzał na mnie i zmierzył mnie od góry do dołu
-Nie mogę powiedzieć tego samego o tobie
-Spierdalaj -chłopak wziął dwie moje walizki i ruszył w stronę domu
***
-Dobrze, czas na mnie- powiedziała mama
-Ależ kochana, mamy jeszcze trochę do obgadania- powiedziała ciocia Mig
-Wiem, wiem ale muszę już lecieć- wtedy mama zwróciła się do mnie - Proszę Ros nie sprawiaj kłopotów- mama nachyliła się i pocałowała mnie w czoło
-Mamo
-Dobrze, lecę
Ciocia pokazała mi mój pokój, oczywiście znajdował się obok pokoju Maxa. Zaczęłam powoli się rozpakowywać
-No, No- spojrzałam w stronę drzwi, chłopak stało oparty jednym ranieniem o ramę- Mała Ros
-Weź mnie nie wkurwiaj, jesteś ode mnie starszy dwa lata, frajerze
-Jesteś w moim domu, pizdo
-Idź stąd
-Dobrze- chłopak uśmiechnął się głupkowato po czym cofnął się i zniknął w korytarzu, przewróciłam oczami i kontynuowała układanie ciuchów w szafce.
Upadłam na łóżko padnięta. Prawie od razu usnęłam ale około godziny 23 obudziły mnie kroki po korytarzu.
Powoli wstałam i wyjrzałam przez uchylone drzwi, ze schodów właśnie skradał się Max, miał na sobie czarną koszulkę i tego samego koloru jeansy. Kiedy chłopak zniknął z mojego pola widzenia postanowiłam ruszyć za nim.
CZYTASZ
you are my enemy
Novela Juvenil16-letnia Rosie Wood wyjeżdża na wakacje do małego miasteczka nad oceanem. Ma zatrzymać się u przyjaciółki jej matki, dziewczyna będzie musiała mieszkać pod jednym dachem z jej wrogiem od lat synem ,,ciotki", który skrywa pewne tajemnice .Czy ich ni...