Ciepłe promienie słońca prześwietlały przez krzewy i drzewa. W całym lesie słychać było śpiew różnorakich ptaków. Najbardziej ponad te głosy wybijał się gwizd żółtej wilgi. Jej głos jakby zapowiadał miły i przyjemny poranek. Zielone liście oraz kolorowe kwitnące kwiaty można było zaobserwować praktycznie wszędzie. Biel kwiatów dzikiego bzu mieszała się gdzieniegdzie z fioletem Lilaka.
Spokój zakłócił tupot łap. Rude uszy zastrzygły i po chwili na delikatnie wydeptanej ścieżce zjawiła się młoda wilczyca. Jej oczy koloru liści błyszczały. Brązowo-szara, krótka sierść uwypuklała sylwetkę zwierzęcia. Wilczka zatrzymała się i obejrzała za siebie. Po chwili na ścieżkę wbiegł drugi wilk. Ten też miał szarawą lecz nieco ciemniejszą sierść.
- Auris! - szczeknął - Czemu tak nagle odbiegłaś? - wydyszał i przekrzywił głowę.
Wilczka zamerdała przepraszająco i dopiero po chwili odpowiedziała, wciąż dysząc.
- Zdawało mi się, że czuję lisa. Ale zgubiłam go. - Auris niepewnie polizała się po nosie.
To była jedna z jej oraz jej brata Tantala pierwszych samotnych polowań odkąd wreszcie wyrośli, ze szczenięctwa. Zakończeniu tego okresu życia towarzyszyła tak zwana ceremonia kła i zająca, na której obiecywali wierność rodzinnej watasze oraz otrzymywali prawo do wychodzenia na polowania oraz patrole.
A pomoc była teraz szczególnie potrzebna. Matka Auris i Tantala - Hestia dokładnie dwie pełnie temu urodziła piękne i zdrowe trzy szczenięta.
Na myśl o rodzeństwie Auris zrobiło się ciepło na sercu. Kiedy ona i Tantal dowiedzieli się o nich, popędzili, prześcigając się do legowiska rodziców ulokowanego w opuszczonej już gawrze niedźwiedzia. Biegli tak szybko, że Auris potknęła się o konar, zrobiła fikołka i wyrżnęła w glebę, podczas gdy jej brat zacząwszy się z niej śmiać również się potknął i wpadł na matkę, przy której kłębiły się małe, pulchne kulki. Właśnie przez tę akcję Tantal zarobił sobie na ugryzienie w bok, na którym teraz widniała mała blizna.
- Cóż, nawet jeśli kiedyś był tu lis, to teraz go niema. - odparł Tantal łapiąc górny wiatr. - Ale za to... czuję tu gdzieś zająca!
Auris też go wyczuła.
- Racja! To w takim razie do dzieła! - szepnęła ledwo powstrzymując emocje.
Tantal skierował się bezszelestnie w kierunku, z którego dochodziła woń długouchego zwierzaka.
Nagle (Auris nawet nie zdążyła zareagować) wykonał swój popisowy skok i zniknął za drzewem. Wilczka potruchtała w jego kierunku, a gdy go spostrzegła - zadowolony trzymał w zębach martwego już zająca. Była to jego pierwsza w życiu zupełnie samodzielnie upolowana zdobycz, a więc nie krył dumy.
- Brawo! - szczeknęła podekscytowana Auris - No to teraz moja kolej!
Tantal skinął na zgodę i dał znak ogonem, że pójdzie zakopać zająca na przechowanie, by żadne zwierzę go im nie zabrało, gdy będą dalej polować.
Auris tymczasem podreptała ścieżką wiodącą w stronę Wielkiego Jeziora. Za szczeniaka często widywała tam sarny, szczególnie o tej porze roku. Z tego powodu miała głęboką nadzieję, że uda jej się upolować dziś takową. Gdyby jej się udało Tantal wyłysiał by z zazdrości, a rodzice napewno byliby z niej dumni.
Wilczka minęła krzew dzikiego bzu i kilka młodych drzewek, cały czas węsząc i nasłuchując. Gdyby teraz skręciła w lewo, trafiłaby na Pradawny Dąb, czyli najstarsze drzewo w całej Puszczy. Niegdyś jej matka opowiadała jej o świętości i ważności tego miejsca. To właśnie tam Wataha Północy stoczyła najkrwawszą w historii bitwę z Watahą Południa. Było to, gdy Hestia miała dopiero 5 miesięcy albo jak kto woli pełni. Walczyli o dawne tereny Watahy Zachodu, której członkowie ponoć przepadli po straszliwym pożarze na ich terenie. Od tamtego czasu niezdatna do życia część terenów Watahy Zachodu była nazywana Martwym Terenem.
Auris przecisnęła się przez jeżyny. Za żadne skarby nie chciałaby tam trafić. Było to bowiem najmroczniejsze miejsce jakie znała. Straszono nim nawet niegrzeczne szczeniaki.
Gdy już wylazła z jeżyn odetchnęła.
- Nareszcie - mruknęła.
Przed nią rozciągała się kwiecista łączka. Wilczka wyjrzała zza wysokich traw i nie uwierzyła własnym oczom. Stały tam dwie dorodne sarny! Auris dostrzegła jeszcze po drugiej stronie łączki Tantala w pozycji łowieckiej równie podekscytowanego jak ona.
Wilk spostrzegłszy ją rzucił jej tylko przelotny uśmieszek i wskazał pyskiem na sarny.
- Na mój sygnał - wyszeptała Auris pokazując bratu ogon. Ten kiwnął głową na znak, że zrozumiał.
Jeszcze raz zastrzygła uszami, po czym wyprostowała ogon ku górze.
Ruszyli niemal w tym samym czasie. Sarny momentalnie popędziły w stronę lasu. Auris wzięła rozpęd i skoczyła ku jednej z nich lądując na jej zadzie. Zwierzę przewróciło się. Wilczka zwolniła uścisk z ekscytacji, ale zwierzę tak łatwo się nie poddało. Wierzgnęło kopytami uderzając Auris w brzuch. Ta zwinęła się z bólu i zaskoczenia. Spadła z sarny. Zwierzę szybko wstało i popędziło dalej. Tantal prawie ją miał, lecz zatrzymał się by sprawdzić co z siostrą.
- Wszystko gra? - spytał.
- Co tak stoisz?! Biegnij za nimi! - żachnęła się wilczka wstając - nic mi nie jest widzisz?! A obiad nam ucieka!
Tantal posłusznie ruszył za sarnami. Auris już miała pójść w jego ślady, gdy nagle usłyszała skowyt dobiegający od strony Pradawnego Dębu. Jej brat już zniknął jej z oczu w pogoni za zwierzyną. Auris jednak musiała podjąć szybką decyzję. Nie była w tym za dobra. Jeszcze trochę i sarny byłyby jej...
- Wybacz Tantal - rzuciła w stronę, w którą pobiegł.
Obróciła się i co sił w łapach ruszyła do Pradawnego Dębu. Gdy dotarła do celu wyskoczyła zza krzaka.
Przed nią stał... lis! W swoim długim, ochydnym pysku trzymał wyrywającego się brązowego szczeniaka w jasne cętki. Nogi lisa atakowały dzielnie dwa inne szczenięta. Jasne i ciemne.
Auris poczuła furię i rzuciła się na rudą kitę. Zaskoczony wywalił się, wypuszczając ze swych szczęk szczeniaka. Wilczka ugryzła go w okolicach pyska. Lis rzucił się do ucieczki.
- Przeklęty wilk - syknął.
Auris stanęła władczo oddzielając od niego przerażone szczeniaki.
- WYNOŚ SIĘ NĘDZNA KUPO SIERŚCI! - Wrzasnęła wściekła wilczka.
Ruda kita zniknęła.
Odwróciła się do małych opuszczając sierść. Szczeniak, który spotkał się ze szczękami napastnika miał okropne rozcięcie na policzku i ledwo co oddychał. Jego rodzeństwo było równie przerażone co ich brat.
- Gdzie jest wasza matka? - spytała Auris - Gdzie wasza Wadera?
Zaniedbane brązowe futerka i wychudzone ciałka świadczyły jednak, że ich matka przepadła i potrzebują pomocy.
Auris dostrzegła jeszcze jeden szczegół, który sprawił, że zadrżała.
Nie były to szczenięta wilcze, tylko psie.Hejjj!
Mam nadzieję, że ten oto prolog zachęcił cię do czytania kolejnych rozdziałów tej książki! Jak już w ogłoszeniach mówiłam rozdziały będą pojawiać się co poniedziałek:D
(YAYYY DOBILAM 1000 SŁÓW OMGGGG:DDDDD)
~Akemi😽

CZYTASZ
Cień watahy
FantasyCzłonkiem watahy może być tylko wilk Mimo to psy - Neo i jego rodzeństwo zostają ocaleni i przyłączeni do Watahy Północy. Basior posiada nadzieję, że przydadzą później się jako solidni członkowie. Ale czy postąpił dobrze? Czy wyrzekną się psich zach...