*•. Rozdział 7 .•*

8 0 0
                                    

| Neo |

Niebo zasłane były gwiazdami, a mimo to tym razem noc nie była piękna. W lesie było chłodno i mrocznie. Gałęzie drzew pod światłem już prawie pełnej tarczy księżyca wyglądały jak łapska ogromnych potworów. A cienie, które rzucały sprawiały, że nawet najprzyjemniejsze miejsce stało by się przerażające.
Neo biegł co sił w łapach. Miał jednak wrażenie, że nie ma pełnej kontroli nad swoimi łapami. Tak jakby coś podświadomie kazało mu uciekać, podczas gdy on był tak wyczerpany, że miał ochotę upaść i już nigdy nie wstać. Za każdym razem kiedy już prawie upadał motywowało go tryumfujące wycie tuż za nim.
Czas jakby się dłużył. A mroczny świat zdawał się drwić z przerażonego psa.
Neo nie miał już siły ale przecież nie mógł po prostu się poddać.
- Dalsza ucieczka nie ma sensu, stań tu i zmierz się ze swoim lękiem szczeniaczku!
W tym momencie Neo się potknął, a jego łapa zaklinowała się między korzeniami. Zrozpaczony pies spojrzał w górę. To Pradawny Dąb! Nie może tu przecież umrzeć!
I wtedy zasłonił go cień.
- Wreszcie cię dopadłem!
Neo podniósł głowę gotów walczyć o swoje życie ale nic nie dostrzegł.
I wtedy ziemia zapadła się po jego łapami.
A on spadł w bezdenne czeluści.
~~~
                                  *•.~~~.•*
Niebo błysnęło, gdy przeszła przez nie ogromna błyskawica. Neo zbudził się dość gwałtownie i zadrżał z zimna i strachu. Padał deszcz. Pies rozejrzał się w panice powoli kojarząc co się dzieje. Przebywał właśnie w legowisku zielarki, jego starszej siostry Auris. A trafił tu bo miał potyczkę z Corey'em.
W tym momencie dostrzegł Ria siedzącego u wyjścia z legowiska i wpatrującego się w niebo. Deszcz padał i na niego kiedy tak siedział nie wzruszenie.
- Mokniesz. - rzucił wciąż trochę zaspany Neo.
Jego ciemnobrązowy brat aż podskoczył i odwrócił się do niego.
- Nie śpisz? - zapytał.
- Jak widać nie. - Odpowiedział Neo. - Rio, ty serio mokniesz, czemu siedzisz w deszczu?
Rio nie odpowiedział, tylko spuścił głowę.
- Hej coś nie tak...? - spytał Neo i wstał powoli, po czym podszedł do brata i usiadł koło niego. W deszczu.
- Okej, teraz już mokniemy razem, więc powiesz mi o co chodzi? - zapytał znów.
Rio wziął głęboki oddech.
- Neo, chcę... chcę stąd uciec.
Nea zszokowało. Co Rio mógł mieć na myśli mówiąc o ucieczce? Przecież mieszkali w Watasze odkąd pamiętał. Może czasami kłócili się z wilczym rodzeństwem ale mimo wszystko to była ich rodzina. Auris ocaliła im życia, a wataha (no przynajmniej większość) zaakceptowała ich i uczyła jak swoich.
Jednak Rio wyglądał tak smutno... No i był cały mokry. Bez powodu nikt nie stał by w deszczu ze spuszczoną głową.
- Jak to...? A-ale dlaczego...? - zapytał Neo, który był już teraz równie mokry co jego brat.
- Już nie mogę. - odpowiedział mu Rio. - Po prostu nie mogę... Daję z siebie wszystko! Na treningach, polowaniach... Staram się być najlepszy dla watahy! - Teraz już Rio wyrzucał z siebie coś co musiał trzymać w sobie naprawdę długo. - Pomagam kiedy tylko mogę! I staram się zaprzyjaźniać, poczuć jak w domu, jak w rodzinie, A mimo wszystko mną pomiatają, ośmieszają mnie jak dziś... - głos mu zadrżał z emocji. - Jestem za słaby...
Neo spojrzał mu współczująco w oczy i przytulił się do niego.
- Nie martw się Rio, jestem z tobą, jest i Kora... Dla nas nie jesteś słaby. Jesteś najlepszym bratem na świecie. I jesteś wystarczający.
Rio zaskomlał i wtulił się w brata.
- Co się dzieje...? - spytał ktoś.
Neo wystraszony spojrzał w stronę, z której dobiegał głos. I przepełniła go fala głębokiej ulgi, gdy dostrzegł Korę.
Suczka wyglądała jakby wogóle nie spała. Jej jasnobrązowe oczy były zmęczone i zmartwione. Uszy miała opuszczone, a ogon zwisał bezwładnie.
- Co się dzieje? - powtórzyła - Neo? Rio?
Rio odsunął się trochę od brata.
- Kora... Nie mogę tu dłużej zostać.
Kora wyglądała jakby zjadła nieświeżą zwierzynę.
- Co masz na myśli...?
- Uciekam, dziś, zaraz. - Spojrzał to na Korę to na Nea. - Idziecie ze mną?
Neo nie potrafił mu odpowiedzieć. Mimo, że w głosie Ria nie było przymusu, to jego oczy go zdradzały. Wprost błagały by odejść z nim.
Kora również milczała. Widać było, że toczy ze sobą wewnętrzną walkę. Teraz i jej futro przemokło do suchego włosa.
Rio dalej siedział tam gdzie wcześniej i przypatrywał się rodzeństwu wyczekująco. Pierwszy odezwał się Neo.
- N- Nie mogę - odwrócił wzrok od zrozpaczonego brata. - Przepraszam Rio, ale to mój dom.
Ciemnobrązowy pies jęknął ale pokiwał głową.
- A ty Kora? - spytał i spojrzał na siostrę.
- Ja... - wyszeptała Kora, która była już chyba bardziej zrozpaczona niż sam Rio. - No... NIE KAŻCIE MI WYBIERAĆ, KOCHAM WAS OBU - wybuchnęła i pobiegła do legowiska młodszych skomląc.
Z wnętrza groty basiora i wadery wydobył się szelest. Neo spojrzał tam wystraszony.
- Neo. - Odezwał się Rio.
Jaśniejszy pies odwrócił się do brata.
- Na mnie czas. - powiedział ale unikał wzroku drugiego psa.
- Napewno nie zostaniesz...? - spróbował po raz ostatni już Neo.
- Przykro mi Neo. Nie chciałem was zostawiać. Nigdy. Ale to nie jest moje miejsce. Muszę... muszę się odnaleźć. Sam.
Jasnobrązowy pies spojrzał na swoje łapy. Czuł pustkę. Nie mógł zrobić nic, aby go zatrzymać.
- Do widzenia Neo, jesteś dobrym bratem. - Rio zawahał się po czym dodał - I przekaż Korze, że dziękuję jej za wszystko.
Potem usłyszał już tylko oddalające się kroki.


Hejka!
Wracam!
Musiałam pare rzeczy pozmieniać w tej książce, bo mi nie pasowało. Więc prócz małych zmian i korekty, usunęłam całkowicie wątek przepowiedni. Mam nadzieję, że się nie obrazicie!:)
Ps. Pisalam ten rozdzial o 1 w nocy XD)
Miłego!🖤🤍

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 05 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Cień watahyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz