Rozdział 4 "Nowe znajomości"

1.3K 54 45
                                    

- Ja mogę z nim robić projekt

Nauczyciel przeniósł na mnie swoje nerwowe spojrzenie, wypełnione po brzegi pretensjami i wzburzeniem, iż w ogóle się odezwałam. Nie przejęłam się tym, chociaż może powinnam. Był w końcu najbardziej znienawidzonym nauczycielem w całej szkole, a może nawet w całym mieście, ponieważ nie pracował jedynie w naszym budynku. Tutaj wykorzystywałam jednakże swoje znajomości, osiągnięte przez noszenie nazwiska Sullivan. Wszyscy uznawali mnie za to za rozwydrzoną dziewuchę, ale czy moją winą było to, iż moja ciotka była jedną z kluczowych osobowości w stanie pod względem edukacji? Nie. Właściwie nigdy nawet nie wykorzystałam swoich przywilejów. Wolałam żyć normalnie. Dlatego nie unikałam jego ostrego spojrzenia oraz uniosłam głowę na tyle, by patrzeć mężczyźnie prosto w oczy. Zwęził swoje w groźny sposób, co ewidentnie podkreślało jego chęci odejścia na emeryturę i zabicia przy tym wszystkich uczniów.

Nie odezwał się. Spojrzał na sekundę na chłopaka siedzącego jeszcze z panną Smith, a następnie machnął w moją stronę kciukiem, wskazując, że ma usiąść ze mną. Z niewiadomych mi powodów cieszyło mnie to. Lubiłam poznawać nowych ludzi, pomimo oporów w dzieciństwie. Miałam nadzieję, iż dobrze poznam być może nowego chłopaka i jakoś postaram się pomóc mu zaadaptować w społeczeństwie. Planowałam nawet poznać go z Liam'em oraz całą resztą znajomych. Tyle planów, które po chwili wyparowały niczym woda po podgrzaniu jej do temperatury stu stopni. Brunet usiadł obok mnie, a jednak daleko mnie, odsuwając się swoim krzesłem jak najdalej ode mnie, tak, że nawet nie stykaliśmy się rękoma. Nie spojrzał na mnie, spuścił wzrok, zasłaniając nawet sobie widoczność, ponieważ za długa grzywka opadła na jego oczy.

Zaczęłam żałować swojej decyzji. Lubiłam ludzi, ale nie mogłam poznać tego, gdy nie biły od niego żadne chęci. Westchnęłam cicho, poprawiając spadające z mojego nosa oprawki okularów. Nienawidziłam ich nosić, daję słowo.

- Cześć, jestem Emily. Naprawdę miło mi cię poznać - uśmiechnęłam się najbardziej uprzejmie, jak tylko potrafiłam i wyciągnąłem w jego stronę swoją dłoń z łącznie pięcioma różniącymi się zupełnie stylami pierścionkami.

Podziałało. Odwrócił się w moją stronę, wpatrując się wpierw w moją dłoń z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy, a chwilę później na moją twarz, również z nutką czegoś w rodzaju niedowierzania. Spojrzał prosto na moje oczy, łapiąc chwilowy kontakt wzrokowy, który po momencie przerwał. O tym chłopaku można było powiedzieć wszystko, ale nie to, że posiada brzydkie oczy. Boże, one były po prostu hipnotyzujące, a człowiek wpatrujący się w mnie czuje się jakby pływał przez długą chwilę w słodkim i płynnym miodzie. Jakby był w raju. Były piękne, ale moimi jedynymi nie były miodowe, lecz szare, pochłaniające mnie każdego dnia,o każdej porze. Moje były jak niebo, lecz podczas burzy, gdzie z nieba latają różnorodne błyskawice, a zaraz po nich następuje grzmot, którego ludzie zwykle boją się bardziej od pioruna, ponieważ jest głośniejszy, lecz mniej groźny od tego pierwszego. Tak, zdecydowanie kochałam moją burzę.

Otrząsnęłam się z transu oraz zauważyłam, że chłopak trzyma delikatnie moją dłoń, jakby ta była najbardziej kruchym przedmiotem jaki trzymał w swoim życiu. Oblizał nerwowo usta i wziął dłoń, biorąc w nią od razu długopis, który zaczął obracać w różne strony.

- Jestem Milo i też miło mi... - przerwał na moment, a ja nie byłam świadoma jego chwilowego zawahania. - Miło mi cię poznać.

Zapadła niezręczna cisza. Cóż. Byłam typem człowieka, który lubił ciszę i to naprawdę mocno. Tylko wtedy, kiedy była ona miła, nie niezręczna i zazwyczaj byłam wówczas sama, lecz było to mało ważne. Nie lubiłam ciszy, bo miałam ją zawsze po powrocie do domu.

Melodia Nocnych Marzeń Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz