Rozdział 6 "Może nie kochającym"

1K 45 19
                                    

𝅘𝅥𝅮Emily

Sobota nigdy nie przyszła tak szybko. Całe dnie człowiek po prostu wyczekiwał jej przyjścia z niecierpliwością, chcąc jak najszybciej odpocząć czy wyjść ze znajomymi na miasto. Też byłam tym typem człowieka, który chciał weekend jak najszybciej. Nie potrafiłam wytrzymać w szkole, a chociaż te dwa dni wolnego były krótkie i szybki mijały, to idealnie dawały odpocząć od dawającej ostro w kość szkole. Tym razem jednak, co wstyd było mi przyznać, nie chciałam końca tygodnia, ponieważ oznaczało to jedno. Znienawidzoną przeze mnie już imprezę, za którą nie miałam ochoty iść. Wolałam spędzić ten czas z mamą, której nie widziałam w domu przez cały dzień od długich tygodni i pewnie nie zobaczę przez następne dłuższe. Jak mogłam jednak odmówić swojemu chłopakowi? Ogień, jaki widziałam w jego oczach, gdy tylko usłyszał od Aarona, iż organizowana jest impreza, a w dodatku na plaży...

Nie byłam w stanie powiedzieć mu zwykłego nie. Poza tym w naszym związku to on decydował o wszystkim. On załatwiał nam wejścia na imprezy, spotkania i innego rzeczy podobnego sortu. Choć z większością jego obecnych znajomych, to ja go poznałam, to on potrafił zdobyć jakiegokolwiek informacje, nie ja. To Liam zapewniał zwykle każdego o naszej obecności, co nigdy mi nie przeszkadzało. Wolałam wyjść na spotkanie z niekiedy nieznanymi mi ludźmi, którzy stawali się znanymi, niż zostać w domu ze znanymi mi czterema ścianami, wsłuchując się w zapętlającą ciszę od rana do wieczora. Przyzwyczaiłam się do tego. Taka była moja rola. Rola Emily Sullivan. Zwyczajnej dziewczyny Liam'a Clarke.

Skazaną na malowanie się i szykowanie w swoim pokoju, wsłuchując się w ciągłe narzekania swojej przyjaciółki przez telefon. Zaprosiłam Jane do siebie, prosząc ją o pomoc w wyborze stroju na tę okazję oraz ułożeniu włosów, tak jak zwykle robiłyśmy przed wyjściami z różnymi osobami, a nawet z razem. Tym razem jednak odmówiła. Powiedziała, że nie chciałaby psuć atmosfery między mną i mamą, która i tak pozostawała napięta, jak struny starej gitary na strychu. Tak, kiedy powiedziałam jej, że jednak nie mogę zostać na noc w domu, przyjęła to niby ze spokojem, lecz wiedziałam, że delikatnie się tym zasmuciła i praktycznie nie rozmawiałyśmy. Dlatego siedziałam sama z przyjaciółką na kamerce w czterech ścianach, zajmowanych niegdyś przez jednego z moich braci. Po ich wyprowadzce połowa pokoi pozostała wolna, więc nie mogłam nie skorzystać z okazji i zostawić największy pokój pusty.

- Em, to tylko plaża... Nie musisz stroić się, jak na jakiś konkurs miss Maine - z błagalną miną spojrzałam na brunetkę w ekranie, która wepchnęła sobie do ust kolejną wielką garść chrupek serowych.

Musiałam wyglądać ładnie dla Liam'a, a właściwie jego znajomych, by nie przynieść mu wstydu. Nie chciałam jej tego mówić, ponieważ wiedziałam, że jej reakcja byłaby dość... Wybuchowa z nieznanych mi nigdy powodów. Przecież Liam mnie nawet o to nie prosił. Spotykał się ze mną, bo mnie kochał. Kochał to jaka jestem zarówno z charakteru, jak i wyglądu. Nie chciał moich pieniędzy, co robili zwykle inni znajomi. Kochał całą mnie, a ja w zamian za te uczucie chciałam być po prostu piękna, by mógł chwalić się mną swoim znajomym, żeby ci naprawdę mówili mu, że dobrze trafił mając właśnie mnie. Nigdy nawet nie wspomniał o tym, bym się zmieniła. Sama to zrozumiałam kilka lat temu i sama tego chciałam. Jane oraz moja rodzina najpewniej by tego nie zrozumieli i uznali za coś strasznego.

Ale było to normalne.

- Gdybyś tutaj siedziała i szła razem ze mną, to może bym cię posłuchała - powiedziałam, zakładając złote kolczyki w kształcie kółek. Na moje słowa uśmiechnęła się i wzięła łyk nieznanego mi napoju, który, jak obstawiałam, w składzie miał więcej pierwiastków od tablicy Mendelejewa.

Melodia Nocnych Marzeń Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz